Kilka dni temu napisałem artykuł o przeciekach na próbnych maturach. Myślałem sobie napiszę, przecież nie można tego tak zostawić, byłem przecież świadkiem tego wydarzenia. Kamil Jakubczak z Wiadomości24.pl dzwonił do mojej szkoły w celu wyjaśnienia tej sprawy (efekty jego pracy zobaczycie tu).
Następnego dnia, mój polonista spóźnił się kilka minut na lekcję – nigdy mu się to nie zdarza. Po wejściu do klasy oznajmił, że w pokoju nauczycielskim rozgorzała dyskusja na temat mojego tekstu. „No i co z tego” – pomyślałem. Na przerwie nauczyciele zatrzymywali mnie i dopytywali się o szczegóły… Wchodząc do pracowni germanistycznej nauczycielka oznajmiła mi, że dyrektor czeka na mnie w sali nr 64. „Pewnie chce dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat” - pomyślałem…
Z ust dyrektora usłyszałem słowa, które mną wstrząsnęły. Dyrektor „prosił” o usunięcie tego tekstu z „internetu”, motywując swoją prośbę dobrem tegorocznych maturzystów
- Przecież oni tak bardzo liczą na te oceny, pomyślałeś o tym? - pytał. - Gdyby prokuratura zajęła się tą sprawą, musiałbyś przedstawić świadków, a obaj wiem, że maturzyści nawet gdyby korzystali z przecieków nie przyznaliby się do tego. - dodał.
Dyrektorowi nie spodobał się również dopisek redakcji, który informuje, że tekst znalazł się w dziale „wiadomości niepotwierdzone” z powodu braku kontaktu redakcji ze szkołą. - Przecież nikt nie usiłował się ze mną skontaktować – moje tłumaczenia, że w trakcie publikacji artykułu sekretariat był już dawno nieczynny, chyba wiele nie dały.
Początkowo chciałem usunąć tekst, lecz później stwierdziłem, że przeredaguję go w taki sposób, by dyrektor nie miał już pretekstu do kolejnej rozmowy. Wysłałem tekst i poprosiłem Mateusza Aleksandrowicza, by zerknął na niego. Już po kilku minutach został zwrócony przez Pawła Nowackiego. Od razu napisałem do niego, że jestem dopiero w pierwszej klasie i nie chcę robić sobie problemów w przyszłości. Naczelny przekonywał mnie do tego, abym tekst zostawił w pierwotnej formie.
W piątek obyło się bez rozmów z dyrektorem, jedynie wychowawczyni starała dopytać się o jakieś szczegóły. Poprosiłem ją, jak również obecną przy tym zdarzeniu klasę, o wpisanie w Google frazę „Dominik Parzych” i kliknięcie w odnośnik do mojego profilu. W chwili gdy piszę ten tekst otrzymałem już kilka wiadomości na GG od znajomych z klasy z komentarzami na temat owego materiału. No i zapewnienia redakcji o pomocy w razie jakiś nieprzyjemności ze strony dyrektora utwierdziły mnie w przekonaniu, że zawsze można na nich polegać.
Drogi autorze! Nie obawiaj się reakcji dyrekcji, czy ciała pedagogicznego. Nie mogą zabronić Ci wyrażania swoich poglądów, nie mogą cenzurować Twoich tekstów, każdy ma prawo do swobody wypowiedzi i wyrażania swoich opinii, oczywiście w taki sposób, by nikogo nie urazić oraz, by były to fakty, a nie zmyślenia.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?