Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie taki horror straszny jak go malują. Noc grozy w Multikinie

Mateusz Maksiak
Mateusz Maksiak
W ostatni weekend października w Multikinie fani horrorów mogli obejrzeć 6 filmów w 3D, 2D oraz klasykę, jak np. "Teksańska masakra piłą mechaniczną".

O 23 nikt jeszcze nie wiedział, czy będziemy się bać, czy może potrzebne będą chusteczki, aby otrzeć łzy śmiechu. Tytuły, jakie zaserwowali organizatorzy budziły we wszystkich dwojakie emocje. Nie zabrakło takich filmów jak „Krzyk 4”, „Nie bój się ciemności” czy „Wrota do piekieł”. Popularny czarny i gazowany napój zakupiony, popcorn obok nas, kawa jest - zaczynamy maraton.

„Nie bój się ciemności”

Na pierwszy ogień poszedł film "Nie bój się ciemności". Film sygnowany nazwiskiem nie byle kogo, bo samego Guillermo del Toro, który ma na swoim koncie między innymi „Sierociniec” czy „Labirynt Fauna”. „Nie bój się ciemności” to film, w którym wyruszamy na wyprawę do bardzo mrocznej części naszej psychiki. W filmie reżyser sięgnął po motyw dziecka. Uważam jednak, że nie wyszedł on tak dobrze jak w „Omenie” z roku 1976 lub jego młodszym bracie z 2006.

Pomimo że film jest reklamowany nazwiskiem znanego scenarzysty, on sam, na swojego przewodnika wybrał Troya Nixeya. Początek filmu jest bardzo dobry. Przenosimy się w czasie, aby poznać źródła mrocznej historii, jednak już po chwili wracamy do naszego świata a schemat powiela schemat, przez co zakończenie filmu nie zaskakuje nas wcale. W mojej opinii autorzy zapomnieli o jednym drobnym, ale istotnym szczególe. Nie udało im się zasiać w widzach ziarna strachu oraz wprowadzić atmosfery nieprzewidywalności tak jak w przypadku filmów z kraju Kwitnącej Wiśni.

Bardziej boimy się potworów, wyglądających jak przerośnięte szczury czy może efektu zaskoczenia, zagadki i czegoś, co zmusi nas do myślenia nad filmem? Obraz może i ma ogromny potencjał i został napisany dobrze, ale gdzieś w tle to wszystko ginie. Z horroru zostało w nim niewiele. Na pewno można go obejrzeć w domu, co pewnie zapewni wam udany wieczór, jednak w kinie pełnym ludzi komentujących akcję wyszło z niego coś bardziej śmiesznego niż strasznego. Ocena zasłużone 3+. Pewnie na wyrost, ale za grę aktorską oraz muzykę i próbę budowania napięcia wystawiamy taką ocenę, mając nadzieję, że następne filmy z tego teamu, jeśli powstaną będą znacznie lepsze. Może panowie się jeszcze dotrą i stworzą dzieło, po którym będziemy bali się spojrzeć za siebie i jak małe dzieci będziemy spać przy włączonym świetle.

„Krzyk 4”
Już po raz czwarty mamy do czynienia z tajemniczą postacią. Woodsboro to mała wioska, w której nie tak dawno odbyła się masakra. Reżyser nie pozwala widzowi zapomnieć o tym, a co najważniejsze, zabiera nas w drogę, w której nie tylko słuchamy i oglądamy ruchome obrazki, ale też sami w nich uczestniczymy. Tym razem morderca postanawia być nazwijmy to „bardziej młodzieżowy i nowoczesny”. Nagrywa swoje dokonania i zabiera nas w głąb swojej psychiki. Swoją drogą sama seria, a zatem i wykreowana maska, ma ponad 733 tysiące fanów w popularnym serwisie społecznościowym, więc musi to świadczyć o sukcesie.

Pomysł na film jest znany, powielany i stary jak świat. Znana maska, noże, dużo krwi i dużo ofiar, jednak widzowie i tak wychodząc z kina poczują się usatysfakcjonowani. Bo, pomimo że to wszystko wydarzyło się po raz czwarty, tylko najlepsi reżyserzy, a niewątpliwie Kevin Williamson do takich należy, zaskakują widza tym, co już dawno powinno nas nie interesować. Ogólna nota 4+. Za wspaniałe wykorzystanie po raz kolejny tego samego motywu. Film powoduje ruch szarych komórek i zmusza do myślenia, nie jest tylko kolejnym amerykańskim horrorkiem. Odejmuję punkty za to, że w mojej osobistej ocenie zabójca w popularnej masce jest już nudny.

„Wrota do piekieł”
Na sam koniec postanowiłem zostawić sobie przyjemność podzielenia się z wami bardzo dobrym tytułem, w myśl zasady, że to, co najlepsze, zostawiamy na koniec. Rękę do tego filmu przyłożył Sam Raimi i powołał do życia naprawdę bardzo dobry film. Jest to również powrót reżysera do gatunku, który wyniósł go na szczyt. Twórca „Martwego Zła” ostatnimi czasy uganiał się za człowiekiem pająkiem, jednak sprawdza się stare przysłowie - „ciągnie wilka do owczarni”. Powroty czasem bywają trudne i co najważniejsze potrafią być mocno rozczarowujące, jednak tym razem nie możemy tak powiedzieć.

Film opowiada prostą historię pracownicy banku, która stoi przed wyborem decyzji. Jeśli ktoś z Was uważa, że bankowiec to spokojny zawód, po obejrzeniu tego filmu zmieni zdanie. Decyzja, choć wydaje się zrozumiałą, wpływa bardzo znacząco na życie naszej bohaterki. Pomimo że w filmie mamy miejscami kolorowy i sielski nastrój, reżyser nie pozostawia nam złudzeń. To jest horror i widz ma się bać. I tak właśnie jest. Pomimo kilku wręcz obleśnych scen, obraz trzyma w napięciu i posiada to coś. Momentami wgniata nas w kinowy fotel i sprawia, że pragniemy sprawdzić sobie puls, aby upewnić się, że jeszcze nie przenieśliśmy się na tamten świat. Trzonem horroru jest postać młodej kobiety, która odmawia udzielenia starszej kobiecie prolongaty na spłatę zadłużenia. Ta w rewanżu nakłada na naszą bohaterkę klątwę spotkania z Lamią. I tu zaczyna się cała przygoda oraz próby ugłaskania potwora. Film wgniata nas w fotel, nie raz, nie dwa i zaskakuje. „Wrota do piekieł” są filmem godnym polecenie. Ocena to zasłużone 5.

Ciężko odszukać w tym tytule coś, co by nie spodobało się fanom gatunku. Pomimo że krew nie tryska na lewo i prawo, a flaki nie latają jak u Rodrigueza, każdy odnajdzie tu coś dla siebie. Dziewczyna się do nas przytuli ze strachu, chłopakom przejdzie dreszcz po plecach, kiedy serce podskoczy im do gardła, a osoby, które nawet w japońskiej wersji „Ringu” widziały komedię, też będą usatysfakcjonowane. Ciężko jest trafić w tak szerokie grono odbiorców, tym bardziej film uważam za godny obejrzenia i polecenia go wszystkim. Nie zobaczymy tutaj brutalnych morderstw, czy niepotrzebnego przelewania krwi a wątek psychologiczny zasługuje na ocenę jak najwyższą.

Na zakończenie
Imprezę należy uznać za bardzo udaną. Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, aby każdy, kto wyjdzie z kina tego dnia był zadowolony. A skoro po wyjściu z kina można otwarcie powiedzieć "było super", to znaczy, że impreza była warta przesiedzenia tej nocy w kinie.

Całość maratonu otrzymuje zasłużone i mocne 4+. Za dobór filmów i przygotowanie kina na tę jedną noc.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto