Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nielegalna kanalizacja utrudnia życie mieszkańcom Kuznocina

Grzegorz Ciesielski
Grzegorz Ciesielski
Zalane podwórko przy domu, którego właściciele najbardziej odczuwają skutki "powodzi".
Zalane podwórko przy domu, którego właściciele najbardziej odczuwają skutki "powodzi".
Ścieki, odpady produkcyjne i ogromne ilości wody, to wszystko ląduje w ogródkach mieszkańców Kuznocina (woj. mazowieckie) i zanieczyszcza ujęcie wody dla Sochaczewa. Urzędnicy rozkładają ręce, a mieszkańcy zatykają nosy.

Płynie woda, płynie i narobiła niemało szkód. Ofiarami tych bezmyślnych działań są mieszkańcy małej miejscowości położonej nieopodal Sochaczewa - Kuznocina (woj. mazowieckie). Większość właścicieli nieruchomości, które zaczynają się numerem 70, przez kilka poprzednich lat nie mogła zaznać spokoju, a na pewno świeżego powietrza.

Kuznocin, jako mała miejscowość nie jest skanalizowana. Każdy dom musi więc posiadać szambo lub przydomową oczyszczalnię ścieków. Niektórzy mieszkańcy, aby zmniejszyć koszta, znaleźli alternatywne rozwiązanie. Korzystając z okazji, postanowili stworzyć własną sieć kanalizacyjną. Nie informując nikogo, przed zasypaniem starego rowu melioracyjnego umieścili w nim kilka rur. Jedna z nich ma 0,5 metra średnicy. Była to połowa lat 90 i jak dowiedziałem się od naszego rozmówcy, okres samowolki w zarządzaniu melioracją.

Jeden z mieszkańców posiadający nielegalne stawy wybudował studnię, do której doprowadził kilka rur. Oficjalnie studnia ta miała służyć jako szambo i też tak wyglądała. Zbudowana z kilku kręgów nie wzbudzała niczyich podejrzeń. W rzeczywistości był to przelew, do którego doprowadzono ujścia ze stawów, szamba właściciela posesji i jeszcze kilku innych sąsiadów.

Za każdym razem, gdy nadchodziła odwilż, staw zaczynał przelewać, a woda ze ściekami wędrowała zakopanymi pod ziemią rurami i wypływała na położonym kilkaset metrów dalej polu. Z pola cała ta mieszanka spływała na posesje położone poniżej. Mieszkańcy w niewyobrażalnym smrodzie i wilgoci czekali aż ktoś łaskawie "zakręci kurek".

Korzystając ze swoich ubikacji, mieszkańcy podłączonych do systemu posesji nie wzbudzali niczyich podejrzeń. Na szczęście dla mieszkańców zalewanych i na nieszczęście dla środowiska, w rurach, które zakopane są w ziemi, wykonana jest perforacja i jeżeli ilość wody spływającej nie jest duża, przesiąka ona w całości do ziemi - tak dzieje się ze ściekami.

Odwilż to dopiero początek dramatu. Kolejny mieszkaniec zajmujący się kiszeniem kapusty i ogórków, również podłączony do tej "kanalizacji", dawał o sobie znać każdego lata. Ogromne ilości wody, ścieków, pozostałości po kiszeniu ogórków i kapusty wędrowały na posesje położone poniżej. System był sprytny - woda spuszczana ze stawów rozcieńczała ścieki i o wiele szybciej wsiąkały one w ziemię. Smród, i tak był niewyobrażalny. Wysokie temperatury powodowały fermentację koktajlu i odór był nie do zniesienia.

Mieszkańcy postanowili interweniować. Rozpoczął się bój, który jak się później okazało, jest walką z wiatrakami. Pisma do urzędu gminy, interwencje w Sanepidzie i Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji - wszystko to na nic. Urzędnicy odprawiali mieszkańców z kwitkiem, twierdząc, że nic nie mogą zrobić.

W styczniu tego roku miał nastąpić przełom. Zdesperowani mieszkańcy po kolejnej powodzi, którą zafundował im właściciel stawów i z której zdjęcia możecie oglądać, postanowili działać. O sprawie zrobiło się głośno. Właściciele zalewanych posesji i wszyscy sąsiedzi, którzy musieli wąchać smród poprzedniego lata, zaczęli szukać prawnika, aby wytoczyć przeciwko Urzędowi Gminy proces. Mieszkańcy zamierzali złożyć pozew zbiorowy i tym samym oficjalnie zakomunikować, że nie tolerują takich wybryków.

W styczniu zjawiła się komisja, której przewodniczyła sekretarz gminy. Po obejrzeniu zebranych zdjęć i filmów, a także przekonaniu się na własne oczy co dzieje się w piwnicach zalewanych domów, komisja udała się do sprawców całego bałaganu. Z tych wizyt nie wynikło nic.

Jeden z najbardziej poszkodowanych mieszkańców otrzymał pismo, w którym został poinformowany, iż cała sytuacja, to jego wina i spowodował ją zasypaniem rowu, który kiedyś przebiegał przez jego posesję. Na działce stoi dom, który nie jest samowolą budowlaną i nie wyobrażam sobie, aby urzędnik wydający pozwolenie na budowę nie zdawał sobie sprawy z rowu, który biegnie przez środek posesji.

Gdyby rów nie został zasypany, sytuacja wyglądałaby podobnie. Rów pierwotnie przecinał cały Kuznocin. Zaczynał się przy drodze, która oddziela część górną i dolną miejscowości. Następnie przechodził przez kilka posesji, sad i pole, aż w końcu docierał do działek, gdzie dziś znajdują się najbardziej poszkodowani. Jaki sens miałoby zachowanie odcinka rowu, który następuje po części już zasypanej?
Odcinek rowu, w którym spoczywają rury, do pewnego momentu widniał na mapach jako istniejący i w pełni funkcjonalny element systemu melioracyjnego. Po kilku kontrolach i zorientowaniu się, że rowu tam już nie ma, urzędnicy długopisem skreślili go z map. Rodzi to kolejne wątpliwości, czy zasypanie rowu zostało przeprowadzone zgodnie z prawem.

Sytuacją powinni być zainteresowani mieszkańcy Sochaczewa. Na polu, na które wylewane są ogromne ilości fekaliów, znajduje się ujęcie wody dla miasta. Nie chciałbym być też odbiorcą owsa, który w zeszłym roku został zebrany z tego pola, które cały czas jest eksploatowane i jednocześnie zalewane przez ścieki.

Nie do końca wiadomo, jaki udział w całej sprawie ma niedaleko położony Zakład Przetwórstwa Mięsnego P.P.H. "Kuznocin". Niektórzy mieszkańcy spekulują, ale nie są to jak dotąd potwierdzone informacje.

W tej sprawie działo się już dużo i jak widać, te działania były bezskuteczne. Dziś znów otrzymałem informację, że woda popłynęła.

Nie możemy tolerować działań osób, które wylewają te fekalia, ale również winny urzędników, którzy cała sprawę zamiatają pod dywan. Jak długo potrwa ta farsa i ile hektolitrów ścieków przeleje się przez zakopane w ziemi rury? Jakie kolejne absurdalne pisma otrzymają poszkodowani mieszkańcy? Aby sytuacja uległa zmianie musi zmienić się przede wszystkim mentalność ludzi. Przepisy, formalności, czy procedury, nie stanowią przeszkody, gdy ktoś robi wielomilionowe przekręty, więc dlaczego stają się kłopotem, gdy trzeba pomóc drugiemu człowiekowi?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto