Piotr Adamczyk, który wcielił się w rolę tytułowego Karola, to bożyszcze kobiet. Wrażliwy, opiekuńczy, pracujący w jednej z najlepszych firm w Polsce, jednak chronicznie cierpiący na brak czasu. Kojarzony głównie z kreacji papieża, doskonale odnajduje się roli uwielbiającego seks namiętnego kochanka.
Swoim osobistym wdziękiem i urokiem zniewala kobiety w mgnieniu oka. W przyrodzie walorami, którymi ptasi samiec pokonuje konkurentów w walce o względy samicy, są piękny ogon i misternie uwite gniazdo. Gdy paw rozłoży swój ogromny tren, samice niemal drętwieją z wrażenia. Jeżeli samiec jest wyjątkowy, piękny, może zmonopolizować nawet 95 procent ptasich pań w okolicy. I tak jest w przypadku naszego głównego bohatera.
Energiczny Karol, oprócz narzeczonej Marii, granej przez Małgorzatę Sochę, ma jeszcze trzy kochanki, w których role wcieliły się Małgorzata Foremniak, Katarzyna Zielińska i Marta Żmuda- Trzebiatowska, a każda z nich wierzy, że nareszcie spotkała mężczyznę swojego życia. Nieba by mu przychyliły, byle tylko z nimi był. Trzy kobiety, trzy różne osobowości, kochające spędzać czas na umilaniu życia mężczyźnie. Wszystkie o figurze modelki, co u większości pań oglądających seans wywołało kompleksy. Gdy dowiadują się o poczynaniach swojego ideału, obmyślają plan zemsty. Postanawiają razem zamieszkać i sprawić, żeby ich ukochany miał tyle miłości na ile zasługuje. W konsekwencji główny bohater ląduje na kozetce u psychoterapeuty.
Zaskakujący, albo i wcale nie, jest koniec filmu, gdy namiętny kochanek, prawdziwy mężczyzna, reprezentujący typ średnio inteligentnego orangutana, pozostawia swoje dotychczasowe miłości i z rozkoszą daje się ponieść nowym falom uniesień.
"Och Karol" to z jednej strony wyidealizowany, choć z drugiej wypaczony obraz rzeczywistości. Krzywe zwierciadło, w którym ukazane są relacje damsko-męskie, przedstawiające marzenia niejednego mężczyzny o posiadaniu wielu pięknych kobiet jednocześnie. Z drugiej strony to karykatura zaistniałego stanu rzeczy, o czym świadczy brak psychologicznej głębi postaci.
Choć jest to komedia o trywialnym charakterze, odnajdujemy w niej pewne przesłanie.
Wiadomo, że zakochani funkcjonują na podwyższonych obrotach, ten stan może jednak szybko doprowadzić do kompletnego wyczerpania. Jeżeli ten przyjemny "haj" pomylimy z miłością i na jego bazie będziemy z ukochaną osobą budować swoją przyszłość, nie zaprowadzi nas to daleko. Bo o tym, kim jest nasza druga połówka, dowiadujemy się dopiero "na trzeźwo", a spotkać prawdziwą miłość, to na pewno nie lada wyzwanie.
Komedia nie zmusza odbiorcy do wysiłku intelektualnego, czy doszukiwania się drugiego dna, pozostawiając niedosyt.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?