Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Open’er 2017. W Gdyni bez zmian - rządzą gitarowe riffy [RELACJA]

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Dave Grohl podczas koncertu w Gdyni
Dave Grohl podczas koncertu w Gdyni
Brawurowy występ Foo Fighters, niewiele gorszy koncert The Kills, a na dokładkę hipnotyzująca M.I.A. Publiczność podczas drugiego dnia Open'er Festival nie mogła narzekać na nudę.

135 minut szaleństwa fani rockowych brzmień spod gitar Foo Flighters zapamiętają na długo. Występ charyzmatycznego Dave’a Grohla i reszty jego szalonych kolegów z zespołu to zdecydowanie najmocniejszy akcent na półmetku tegorocznego Open’era. Amerykańska grupa rockowa na scenie to prawdziwa bomba i wcale nie z opóźnionym zapłonem. Przez ponad dwie godziny czarodzieje klasycznego rocka czarowali przy użyciu takich hitów jak "All My Life", "Learn to Fly" oraz "The Pretender".

Grohl potrafił droczyć się z gdyńską publiką sprawdzając, kto z gości Open’era był na ich pierwszym koncercie w Polsce (dla niewtajemniczonych – zdarzyło się to w 1995 r.) czy sprawdzając jak instrumentaliści zespołu radzą sobie z coverami m.in. Queen i Alice Cooper. Obok lidera grupy na scenie najbardziej brylował perkusista Taylor Hawkins, który z lekkością bytu kalifornijskiego surfera szalał przy bębnach. Co więcej – popisał się wokalnym talentem śpiewając podczas czwartkowego koncertu „Cold Day in the Sun". Jednak pozycja Grohla jako niekwestionowanego króla mikrofonu w ekipie Foo Fighters jest niezagrożona.

Podczas rockowego spektaklu było znacznie więcej niespodzianek. Licznie zgromadzoną publikę najbardziej ucieszył moment, kiedy obok wokalisty grupy pojawiła się uśmiechnięta blondynka, która głosem zmiotłaby niejednego faceta. To Alison Mosshart – piękniejsza strona duetu The Kills, który na scenie głównej Open’era wystąpił kilka godzin wcześniej.

Razem z Grohlem wykonała singiel „La Dee Da”, co publiczność przyjęła bardzo entuzjastycznie. Podobnie jak występ The Kills. Alison i jej druga (sceniczna) połówka, czyli Jamie Hince, nie szczędzili strun i gardeł. Amerykańsko-angielska kolaboracja muzyczna z domieszką mocnych brzmień skutecznie rozgoniła chmury nad lotniskiem Kosakowo. Gitarowe riffy Jamie’ego długo niosły się po festiwalowym miasteczku, a szalone tańce Alison stały się inspiracją dla publiczności pod sceną. Wokalistka popisała się również refleksem perkusisty dopierając się do bębnów przy singlu „Pots and Pans”.

Głodni muzycznych wrażeń mogli zaspokoić apetyty również przy koncercie M.I.A. Zwłaszcza młodsza część publiki wpadła w dziki trans, kiedy na scenie pojawiła się brytyjska wokalistka z lankijskimi korzeniami. Artystka promowała wydany rok temu studyjny album „AIM”. Znana z mieszkania gatunków wróciła na Open’era po sześciu latach przerwy. Nie zapomniała jednak o staropolskim zwyczaju i postanowiła osobiście przywitać się z fanami, schodząc do nich już przy pierwszej piosence.

Nieprzewidywalna M.I.A. czuła się w fosie, jak ryba w wodzie serwując kolejne utwory układające się w hipnotyczny set. Ubrana na biało i z ciemnymi okularami na nosie wokalistka podkręcała publikę, podobnie jak reszta jej zespołu. Psychodelicznym wizualizacjom towarzyszyła scenografia z wielkiej kraty więziennej. Dla jasności – namiot, gdzie występowała M.I.A., pękał w szwach a licznie zgromadzona publika pląsała nawet przez telebimami bardzo daleko od serca wydarzeń.

Nie mniejsze szaleństwo przyniósł występ Charli XCX, która w czwartek otwierała główną arenę Open’era. Ubrana w dwuczęściowy kostium 24-latka postawiła na sceniczne fajerwerki. Wielkie białe róże, scenografia naszpikowana telebimami, dymy oraz fruwające konfetti na wielki finał. Gwiazdka pop podbudzała (głównie nastoletnią) publikę soczystymi wulgaryzmami, a sama ratowała się chórkami puszczanymi z laptopa. Bez pomocy komputera poradzili sobie muzycy z Jimmy Eat World. Rockowy band z Arizony grający od prawie ćwierćwiecza dopiero teraz zadebiutowała na polskiej ziemi. Prekursorzy gatunku emo i jego kolaboracji z indie rockiem oraz punkiem spowodowali pod sceną w namiocie niezły rumor. I wcale nie dlatego, że festiwalowicze kryjąc się pod deszczem wybrali za schronienie właśnie koncert Jimmy Eat World.

W drugim dniu imprezy pogoda sprawiła figla nie tylko gościom Open’era, ale i wykonawcom. Najbardziej odczuł to amerykański raper G-Eazy. Planowo miał wystąpił na głównej scenie popołudniu, a ostatecznie pojawił się na niej dopiero po pierwszej w nocy. Dzięki temu zbiegowi okoliczności część fanów Foo Fighters (ci, którzy nie wybrali zasłużonego odpoczynku) miała okazję szybko przenieść się z rockowych brzmień do hiphopowych klimatów.

Wśród rodzimych artystów występujących podczas drugiego dnia imprezy najmocniejszym akcentem była Kari. Wokalistka skocznie zaprezentowała repertuar w języku angielski, który ma szansę zawojować gusta nie tylko polskich słuchaczy. Miłośnicy alternatywy mieli również okazję przekonać się, jak w festiwalowych realiach radzi sobie Bitamina czy Hades.

Prognozy pogody dla lotniska Kosakowo rysują się w coraz ciemniejszych barwach, ale muzycznie powinno być jeszcze bardziej gorąco. W piątek na głównej scenie zaprezentuje się m.in. młoda wokalista R&B The Weeknd oraz gwiazdy elektroniki Moderat. A pod namiotem na publiczność będzie czekał twórca instrumentalnego hip-hopu Grammatik oraz zjawiskowa Brodka.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Open’er 2017. W Gdyni bez zmian - rządzą gitarowe riffy [RELACJA] - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto