Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Operetka" w Teatrze Dramatycznym. Nowsze, nie znaczy lepsze

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Krzysztof Bieliński, Teatr Dramatyczny
Teatr Na Woli przygotował nową wersję "Operetki" Witolda Gombrowicza, wystawianą na deskach Teatru Dramatycznego. Błysk fleszy, celebryci i Oscary - to na tym najbardziej skupia się sztuka.

"Operetka" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka jest nieco przekombinowaną adaptacją dramatu Witolda Gombrowicza. Miał to być spektakl muzyczny, w którym ścierają się różne gatunki: opera, współczesna muzyka transu, biały śpiew i operetka. Ale chyba nie do końca wyszło to reżyserowi.

Sztuka rozpoczyna się od intrygi hrabiego Szarma, który chce uwieść Albertynkę, cud dziewczynkę (w tej roli Karolina Kazoń). Nie może nawiązać z nią znajomości, "nie będąc jej przedstawionym". Dlatego napuszcza na nią złodziejaszka, który ma jej ukraść medalion, gdy będzie spała na ławce. Wtedy hrabia go złapie i będzie mógł się jej przedstawić. Niestety Albertynka wyczuwa przez sen rękę złodziejaszka na swoim ciele i odkąd zaczyna marzyć o nagości. A hrabia wstydzi się nagości - chce ją ubierać, a nie rozbierać.

Jednocześnie na zamek księstwa Himalaj przybywa z Paryża Fior (w tej roli Anna Czartoryska), słynny projektant mody, aby stworzyć nowe kreacje i lansować trendy mające obowiązywać w przyszłości. Mistrz przeżywa jednak kryzys twórczy i za namową hrabiego Hufangiela ogłasza, że na wielkim balu ma się odbyć maskarada. Goście przybędą w workach, pod którymi ukryją zaprojektowane przez siebie stroje. W odpowiednim momencie worki opadną i zostanie wydany werdykt.

Gombrowicz w komentarzu do "Operetki" napisał: jeśli zabrałem się do formy tak lekkomyślnej, to żeby ją opatrzyć i uzupełnić powagą i bólem. Z jednej strony przeto ta operetka winna być od początku do końca tylko operetką, nienaruszoną u suwerenną w swoich operetkowych elementach; a z drugiej patetycznym ludzkości dramatem. Rozśpiewany, groteskowy, szalony "monumentalny idiotyzm operetkowy" stanowi tło i alegorię "patosu dziejowego". Wielki bal i przewrót pałacowy to alegoria przemian społecznych, w których uzyskujący władzę wywrotowcy sami stają się oprawcami.

Kościelniak, adaptując Gombrowicza, każe spojrzeć na społeczeństwo przez pryzmat współczesności, w której przeróżne "dyktatury" - nie tylko mody, lecz także kryzys ekonomiczny, kryzys wartości tworzą atmosferę niepewności i dezorientacji. Reżyser zwraca także uwagę na transformacje społeczne w obrębie kultury. Obsadzenie w rolach męskich kobiet zdaje się nawiązywać do teorii genderyzmu, a nawet więcej, do coraz wyraźniej zaznaczającej się według reżysera dominacji kobiet we współczesnym świecie. Zdaniem Kościelniaka pierwiastek żeński wydaje się być lepiej przystosowany do nadchodzących czasów. Moim zdaniem było to całkiem nietrafione.

Jak komentował Gombrowicz przeciwstawienie strój-nagość, to zasadniczy wątek "Operetki". Sen o nagości człowieka uwięzionego w strojach najdziwniejszych i najokropniejszych. Dlatego metafory stroju i nagości, rewia mody jako obraz historii, konflikt maski (fałsz) i autentyczności (prawda) zajmują w spektaklu, tak jak widział to autor, miejsce dość ważne, ściśle związane z obrazem przemian społecznych i przemian, którym podlega pojedynczy człowiek.

Jednak reżyser bardziej skupia się na celebrytach (współczesnej arystokracji), którzy są fotografowani wśród błysków fleszy i z figurkami Oscarów niż na wizji Gombrowicza. Widz może odnieść wrażenie, że głównym rekwizytem spektaklu stały się aparaty fotograficzne.

Kolejnym minusem jest wycięcie niektórych fragmentów dramatu. Kościelniak za bardzo upraszcza to dzieło, przez co staje się ono bardzo schematyczne. I tak z rewolucji nie zostaje prawie nic, oprócz elementów śpiewanych przez motocyklistów.
Także poziom aktorstwa pozostawia wiele do życzenia. Choćby dwaj główni bohaterowie, hrabia Szarm (Modest Ruciński) i baron Firulet (Marcin Przybylski), są całkowicie pozbawieni osobowości. Z braku pomysłu reżysera, zdejmują spodnie. Z kolei Księżna (Kinga Głogowska) i Książę (Paweł Tucholski) wypowiadają się o historii i rewolucji jak gdyby od niechcenia, przez co ich słowa właściwie nic nie znaczą. Anna Czartoryska w spektaklu prawie niknie. Na uwagę zasługują jedynie Piotr i Paweł Kamińscy, którzy popisywali się na scenie układami taneczno-akrobatycznymi.

Na koniec muszę przyznać, że nie lubię twórczości Gombrowicza i ten spektakl mnie do niej nie przekonał. I chyba nie tylko mnie, gdyż widownia wychodziła po pierwszym akcie. Można jednak wybrać się na tę sztukę, by wyrobić sobie o niej własne zdanie.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto