Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

OPINIA: Czy "bezpartyjny" Kaczyński ponownie dzieli Polskę?

Andrzej Moroz
Andrzej Moroz
Pan Jarosław Kaczyński wymyślił sobie, że jest reprezentantem narodu. Czy ten człowiek chce zaprowadzić Polskę na skraj przepaści? Pytam, póki pytać jeszcze wolno...

Jak podaje TVN24 "Na obwieszczeniu PKW, które znajdzie się we wszystkich lokalach wyborczych, można znaleźć krótką informację o każdym z kandydatów startujących w wyborach prezydenckich. A w niej m.in., ile kandydat ma lat, jakie ma wykształcenie, jaką pełni funkcję i do jakiej partii należy. Przy nazwisku Jarosława Kaczyńskiego o PiS nie ma mowy."

Dla wielu internautów to najzwyczajniejsza manipulacja sztabu pana Kaczyńskiego i samego kandydata. To swego rodzaju oszukiwanie Państwowej Komisji Wyborczej i tak zwanego elektoratu. Ów naród, na który kandydat Kaczyński się powołuje, w generalnej większości nie widzi w nim ani przywódcy, ani nawet lidera, a jedynie człowieka, który usiłuje budować swoją ewentualną przyszłą prezydenturę. W Polsce pan Kaczyński nie jest nawet reprezentantem prawicy! Bo właśnie zwolennicy prawicy czują się najbardziej przez sztab J. Kaczyńskiego oszukiwani. Kreowanie Kaczyńskiego na lidera części społeczeństwa o określonych poglądach, a już tym bardziej dowodzenie, że jest to kandydat całego narodu budzi zdecydowane protesty na wielu dzisiaj forach dyskusyjnych, w tym tych prowadzonych przez media.

Jak mantra pojawiają się twierdzenia, że ktoś jest członkiem narodu, a na pewno nie upoważniał nikogo do reprezentowania siebie w kampanii wyborczej. Że ktoś inny jest zwolennikiem prawicy w Polsce, ale z całą pewnością nie ma nic wspólnego z liderem Prawa i Sprawiedliwości. Bo nieprawdą jest, że Jarosław Kaczyński jest bezpartyjny i nie reprezentuje już PiS, ale cały naród. Trzeba wyjątkowej odwagi, by przekazywać społeczeństwu aż takie sygnały. Wielu obywateli zapewne, a już z całą pewnością zwolennicy choćby Marka Jurka, innego kandydata prawicy w Polsce uznało tę deklarację po ludzku za nieuczciwą.

Bo nie może być tak, że kandydat - jeden z dziesięciu - uzurpuje sobie prawo wyłączności w reprezentowaniu narodu. Tak robili niektórzy kandydaci partyjni a potem przywódcy państwowi w przeszłości. I historia wpisała owe persony raczej po "ciemnej stronie mocy" - używając języka dziecięcej literatury science-fiction.

A to jest po prostu groźne dla demokracji w Polsce. Okazuje się w tej sytuacji, że lider Prawa i Sprawiedliwości dla osiągnięcia własnych ambicjonalnych celów, gotów jest wyrzec się swojej partii i uznać, że wpisy w krajowym rejestrze partii politycznych nie są prawdziwe. Gesty pana Kaczyńskiego najboleśniej godzą w prawą stronę sceny politycznej. Żadne inne prawicowe ugrupowanie nie jest w stanie "przekrzyczeć" PiS i jego bilbordów, plakatów i ulotek. PiS finansowany milionami złotych z budżetu państwa, a więc również z ciężko wypracowanych podatków przeciwników ideowych PiS i samego kandydata na urząd prezydenta – p. Kaczyńskiego - może sobie pozwolić na hałaśliwą kampanię. Ta manipulacja staje się jednakże kijem włożonym w mrowisko. Bez potrzeby, a nawet bez większego uzasadnienia.

Pan Jarosław Kaczyński przecież nie jest reprezentantem narodu, bo reprezentuje zdecydowaną jego mniejszość! Dziennikarze, w tym dziennikarze obywatelscy nie tylko powinni na to zwracać uwagę, ale wręcz powinni alarmować przed takimi zachowaniami sztabów wyborczych i samych kandydatów. Demagogia sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego i PiS, partii, której przewodzi sam kandydat, budzi bowiem uzasadnione wątpliwości co do czystości deklaracji, że dobro Polski jest dla nich wartością rzeczywiście najwyższą. Pan Czesław Markowski z Lublina dotąd zdecydowany głosować na - jak to powiedział - "silnego przedstawiciela prawicy" - postanowił, że nie pójdzie do urny wyborczej.

"Kiedy robią ze mnie durnia ci, którym chciałem powierzyć swój głos, to nie tylko, że sam nie zagłosuję, ale zachęcę do absencji również moich znajomych i rodzinę". Bo pan Czesław, będący zwolennikiem prawej strony sceny politycznej, z całą pewnością nie jest jednocześnie zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości. Jego głos i głos podobnych mu wyborców bardzo często jest głosem warunkowym. Wielu Polaków głosuje na danego kandydata nie dlatego, że to jest wymarzona kandydatura, ale dlatego, by nie zmarnować głosu na słabszego kandydata, który chociaż jest im bliższy ideowo - nie gwarantuje sukcesu wyborczego. Potwierdza to pan Józef Jóźwik z jednej z podlubelskich wsi. "Ja na wybory pójdę, chociaż nie chodziłem już kilka razy. I pójdę, żeby zagłosować przeciwko Kaczyńskiemu". Na kogo? Tego nie chciał wyjawić.

Sztabowcy J. Kaczyńskiego zdaje się zapomnieli, że Polskę mamy jednak tylko jedną. I naród mamy tylko jeden. Ale prawdą jest, że żaden myślący wyborca nie zagłosuje wyłącznie dlatego na danego kandydata, bo on odgórnie i bez żadnego uzasadnienia został ogłoszony bezpartyjnym reprezentantem narodu. Spowoduje to raczej zajmowanie postaw podobnych do tej, którą przyjmuje pan Czesław albo pan Józef. Ale akurat to nie wróży dobrze polskiej demokracji, ani tym bardziej Polsce, którą ma na ustach Jarosław Kaczyński, ponadpartyjny kandydat całego narodu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto