Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostateczne rozwiązanie kwestii czeczeńskiej

Piotr Drabik
Piotr Drabik
http://www.flickr.com/photos/andyandorla/4475816160/
http://www.flickr.com/photos/andyandorla/4475816160/ http://farm5.static.flickr.com/4039/4475816160_9ff726521d_o.jpg
Obozy koncentracyjne w naszej świadomości żyją tylko w podręcznikach historii. Ale prawda o współczesnym świecie jest okrutna. Pod rządami Władimira Putina w Czeczeni rozbudowano tzw. obozy filtracyjne, w których życie straciło tysiące cywilów.

W styczniu 2005 r. na terenie byłego nazistowskiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz-Birkenau odbyły się oficjalne uroczystości z okazji 60. rocznicy jego wyzwolenia przez armię czerwoną. Udział w nich wzięło wiele głów państw m.in. Władimir Putin. Miał wtedy powiedzieć: To, iż ludzie są zdolni do takich bestialstw, przechodzi wszelkie pojęcie. Nigdy nie przestaniemy zadawać sobie pytania: jak to się mogło zdarzyć?. Nie wiemy jakie myśli wtedy przeszły przez głowę ówczesnego prezydenta Rosji i byłego szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Ale czy można zapomnieć o tym, że się jest odpowiedzialnym za stworzenie tzw. obozów filtracyjnych, gdzie na Czeczenach stosowano niewyobrażalne tortury psychiczne i fizyczne, często tylko z powodu pochodzenia?

Początek Czeczeńskiego Holocaustu

11 grudnia 1994 r. wojska rosyjskie wkroczyły do Czeczeni rozpoczynając I wojnę z tym kaukaskim narodem. Powodem tej zbrojnej interwencji były dążenia niepodległościowe Czeczenów, które dla rosyjskich wojskowych świeżo pamiętających zimnowojenne nastroje było to nie do zaakceptowania. Wynik konfrontacji był z góry przesądzony ale nie do końca złamał tych, którzy do ostatniej kropli krwi chcieli walczyć o wolną Czeczenię. Bardzo dużo wskazuje na to, że Rosja dokładnie przygotowała plan walk i tego co zrobić z jeńcami wojennymi oraz ludnością cywilną. Już dzień po rozpoczęciu walk, rosyjskie MSW wydało zarządzenie numer 247 powołujące do życia areszty polowe, w których mieli być osadzeni Czeczeni bez wyroków i jakichkolwiek oskarżeń. I tak formalnie powołano do życia miejsca, gdzie bez żadnej kontroli, przy każdej bazie wojskowej Rosjan mogły powstawać miejsca tortur dla tysięcy Czeczenów.

Schemat zatrzymania zawsze wyglądał podobnie. Z ulic, pubów, dyskotek, nawet z prywatnych domów żołnierze wyłapywali nie tylko młodych ludzi. Bez jakichkolwiek oskarżeń czy wyjaśnień. Takie działania były nazywane "operacjami filtracyjnymi". Na sam początek zupełnie przypadkowi cywilni mieszkańcy byli zmuszani przez rosyjskich żołnierzy do złożenia zeznania, że są członkami czeczeńskiej partyzantki oraz przekazania informacji, gdzie znajduje się czeczeński prezydent Asłan Maschadow i inni partyzanccy przywódcy. Następnie każdy zatrzymany przechodzi tzw. "rutynową lekką inicjację" czy kilkadziesiąt uderzeń pałką, po których ból przechodził po dwóch, trzech dniach i które nie zostawiają żadnych poważnych obrażeń wewnętrznych. To jakie będą dalsze losy więźnia decydowało jego pochodzenie - jeśli był Czeczenem czekała go wywózka do głównego obozu filtracyjnego GPAP-1 w Czernokozowie na północy Czeczeni. Natomiast jeśli zatrzymany był np. Rosjaninem czekała go wywózka do innego, mniejszego obozu.

Nowego więźnia prowadzi się do śledczego na czworaka, pod prawdziwym gradem uderzeń pałkami. Nie można tego porównywać z męczarniami, jakie przeżywają Czeczeni podejrzani o współpracę z nielegalnymi oddziałami zbrojnymi - fragment relacji Andrieja Babickiego, dziennikarza Radia Swoboda, który spędził w obozie filtracyjnym dwa tygodnie podczas pierwszej wojny czeczeńskiej. Każdego nowego więźnia w Czernokozowie witał wielki napis nazwy obozu, który prawdopodobnie został tam postawiony na podobieństwo tego w Oświęcimiu. Dalsza historia jest tak przerażająca, że aż trudno uwierzyć, że prawdopodobnie jeszcze kilka lat temu nadal praktykowano stopniową eksterminację zatrzymanych.

"Strażnicy zaczęli nas bić od razu po tym, gdy przybyliśmy do obozu. To było około 20-25 mężczyzn w maskach stojących w dwóch szeregach na dziedzińcu obozu i tworzących żywy łańcuch, coś w rodzaju "ludzkiego korytarza". Byliśmy przepychani przez ten "korytarz", a każdy ze strażników bil nas pałka. Kazali nam rozebrać się do naga a następnie zapędzili nas do chłodni, która wcześniej używana była do mrożenia mięsa. Trzymali nas tam nagich przez jakiś czas, a następnie kazali nam ubrać się i wyjść. Zaczęli nas znowu bić na zewnątrz chłodni. Bili nas tez w celi. Podczas pierwszej nocy spędzonej w obozie, bito mnie cztery razy - tak swoje pierwsze dni w obozie wspomina Mohamed, anonimowy były więzień obozu GPAP-1.

Gwałty, amputacja kończyn...

O torturach w obozie w Czernokozowie dokładnie opowiedział światu Umar Chanbijew, były minister zdrowia Czeczeńskiej Republiki Iczkeria. Dzięki swej lekarskiej wiedzy dokładnie wiedział jakie cierpienia zadawali (a być może dalej zadają, żaden dziennikarz nigdy nie został wpuszczony do GPAP-1) rosyjscy żołnierze. Chanbijew podzielił te tortury na psychiczne i fizyczne. Do ty pierwszych można zaliczyć: pozorowanie rozstrzelania, nadawane w nocy przez głośniki więzienne odgłosy tortur, przymusowe przyglądanie się torturowaniu współwięźniów. Na pewno jest ich o wiele więcej ale tylko o tych wspomniał Umar.

Jednak prawdziwym okrucieństwem były fizyczne zadawanie bólu. Pod bardzo miłą nazwą "jaskółka" kryje się jedno z najbardziej wymyślnych tortur. Polega na podwieszaniu więźniów na związanych ze sobą rękach i nogach (bóle w stawach nie ustępują nawet po długim czasie). Inną męczarnią było zakładanie więźniowi maski gazowej, zamknięcie dopływ powietrza, przez co torturowany tracił przytomność. Przetrzymywani nie mieli prawa do kontaktu z bliskimi czy w jakikolwiek sposób ze światem zewnętrznym. Odbierało się im nawet prawo do posiłku na czym administratorzy obozów filtracyjnych mogli sporo zaoszczędzić. Kilkudniowe głodówki również służyły jako tortury. Wygłodzonemu więźniowi kaleczyło się język przy pomocy metalowych szczypców. Potem bito go gumowymi pałkami, zmuszając do jedzenia gorącej potrawy posypanej solą i pieprzem. Trudno sobie wyobrazić cierpienie jakie wtedy przechodził na ogół niewinny zatrzymany.

W poczet tortur stosowanych przez rosyjskich żołnierzy wpisuje się również obrażanie uczuć narodowych czy religijnych. Przekładem takiego działania są "wilcze kły" (wilczyca to narodowy symbol Czeczeni). Osadzonego przywiązywało się do krzesła i otwierało się usta. Następnie między szczęki wkładało mu się drewniany kołek i pilnikiem piłowano zęby. Jeden z byłych więźniów, Musa opowiedział o mężczyźnie w wieku siedemdziesięciu lat, któremu spiłowano zęby metalową piłką i postrzępiono wargi, tak że nie mógł jeść, pić ani mówić. Kolejną wymyślną torturą jest "okrągły stół” czyli sadzanie przy stole skutych więźniów i przybijanie ich języka gwoździami do blatu. Umar Chanbijew z lekarską precyzją wymienił pozostałe fizyczne tortury w obozach filtracyjnych: amputacja palców i kończyn, wydłubywanie oczu, łamanie kości i kręgosłupa, otwieranie jamy brzusznej i wyciąganie jelit na zewnątrz, odcinanie języka, uszu i organów płciowych, miażdżenie wątroby, śledziony i nerek precyzyjnymi ciosami.

Nie będziecie już płodzić terrorystów...

Zdecydowanie celem tak okrutnych tortur i samego funkcjonowania obozów jest cicha ale bardzo skuteczna eksterminacja narodu czeczeńskiego. W celu pozbawienie płodności mężczyznom wprowadzało się elektrody do odbytu, w czasie gdy druga elektroda podłączona jest do organów płciowych. Tortura jest obliczona na uzyskanie ściśle określonego efektu: powoduje trwałe uszkodzenie dróg moczowych i prostaty. Innym do genitaliów podłączano elektrody albo podkładano papier nasączony benzyną i podpalano. Oprawcy mówili więźniom, że po takich kuracjach nie będziecie już płodzić terrorystów.

Wszystko wskazuje na to, że w obozach pracowało bardzo wielu lekarzy. Wskazuje na to choćby wymyślność niektórych tortur, przy których niezbędna była dobra znajomość medycyny. Wśród relacji tych, którzy przeżyli to piekło pojawiają się te o przeprowadzaniu eksperymentów na osadzonych. Kobiety opowiadały, jak w obozach wstrzykiwano im zieloną miksturę i karmiono jakimiś specyfikami. Mężczyznom także wstrzykiwano substancje przypominające benzynę lub wybielacz.

Wśród więźniów były także kobiety. W Czernokozowie widziałem kobiety, było ich 12. Jedna była z pochodzenia Rosjanką, żoną dowódcy polowego. Rozstrzelali ją, rzekomo przy próbie ucieczki. Miała 16-letnią córkę. Kobiet nie bili. Za przewinienia rozstrzeliwali. Za każdym razem, kiedy kogoś bito, Lena krzyczała ze swojej celi: Faszyści! Zwierzęta! Przestańcie! I waliła pięściami w drzwi - wspomina Arsbi, którego relacja z jednego z obozów przedstawiła w swoim artykule Anna Politkowska. Należy również zaznaczyć, że gwałty m.in. w Czernokozowie były na porządku dziennym. Nie raz zdarzało się to publicznie. Wśród tych, którzy przeżyli ten koszmar krąży historia 14-letniej dziewczynki pochodzącej z Urus-Martan, zmarłej w miejscu uwiezienia w GPAP-1, przypuszczalnie na skutek torturowania i znęcania się nad nią, m.in. w wyniku wielokrotnego zgwałcenia przez strażników. Wedle doniesień została ona zatrzymana na punkcie kontrolnym, podczas podróży autobusem. Gwałceni również byli mężczyźni. Szesnastoletni chłopak o imieniu Albert, pochodzący ze wsi Dawidienko, został przyniesiony do swej celi po tym, jak strażnicy dokonali na nim zbiorowego gwałtu i ciężko go pobili. Odcięto mu przy okazji ucho.

Pieniądze albo życie

Osadzonym dawano szansę na powrót do normalnego życia. Żądali od krewnych w ciągu kilku dni wpłacenia swoistego okupu zazwyczaj w kwocie 10 milionów rubli (ok. 2000 USD). Jeśli tak się nie stanie, więzień zostaje przeniesiony do centralnego obozu filtracyjnego w Chankale koło Groznego, gdzie poddawany jest jeszcze okrutniejszym torturom. Jeśli przeżyje i nie przyzna się do winy, trafia do mordowni np. w Czernokozowie.

Relacje osadzonych nie odbiegają od tych jakie możemy przeczytać w podręcznikach historii w rozdziale o Holocauście. Tym bardziej trudno zrozumieć, że Rosja jest odpowiedzialna za śmierć tysięcy nie tylko Czeczenów. Według szacunków Umara Chanbijewa do 2000 roku zabito w obozach filtracyjnych ok. 40 tys. osób, 20 tys. nadal tam przebywało, zaś kolejne 20 tys. uznano za zaginione. Niestety, dużo wskazuje na to, że zamiast maleć nadal rośnie liczba nowych obozów. Po wstrząsających relacjach mediów nie tylko rosyjskich, zmniejszyła się liczba torturowanych więźniów, jednak i tak jest ona teraz zbyt duża.

Oficjalnie nikt nie potwierdził istnienia takich obozów, a tym bardziej stosowania w nich tak okrutnych tortur. Ale faktem jest, że po rozpoczęciu II wojny czeczeńskiej represje w obozach znów wróciły i na pewno o tym fakcie wiedział ówczesny prezydent Rosji, Władimir Putin. Na próżno czekać aby winni śmierci tysięcy stanęli przed sprawiedliwym sądem. Ale naszą misją jest jak najgłośniej mówić o prawdzie i nigdy nie zapomnieć o tych, którzy nie mieli szansy na lepsze życie.

Źródła:
Relacja osadzonego w obozie
Historia wojennych zbrodni w Czeczenii
Amnesty International
Rzeczypospolita
wyborcza.pl
Wikipedia
Gazeta Polska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto