Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Pasja rodzi się w bólach" - wywiad z Maciejem Malinowskim

Ewa Bo
Ewa Bo
archiwum Macieja Malinowskiego
Czy można zrealizować najskrytsze marzenia, pokonać przeciwności losu i wydać płytę? Tego dowiecie się z wywiadu przeprowadzonego z Maciejem Malinowskim - muzykiem, twórcą i gitarzystą.

Dla niego dźwięki gitary i tworzenie muzyki jest czymś więcej niż tylko czystym i precyzyjnym splotem wartości muzyczno - rytmicznych.

Ewa Krzysiak: Cieszę się, że podczas swojego pobytu w Warszawie zgodziłeś się zamienić ze mną kilka słów i przybliżyć swoją postać czytelnikom W24. Wiele osób zna Cię z licznych koncertów, ale to zdecydowanie za mało. Dowiemy się czegoś więcej?

Maciej Malinowski - Witam serdecznie. Mógłbym wiele opowiedzieć o różnych zabawnych i mniej zabawnych sytuacjach z mojego życia, jednak skoncentruję się bardziej na wydarzeniach, które sprawiły, że narodziła się moja pasja - muzyka.

Jakie były Twoje pierwsze spotkanie z tą dziedziną sztuk pięknych?
- Pamiętam jak w swoim pokoju słuchałem różnych zespołów i udawałem, że śpiewam i gram na gitarze. Gdy przychodziły kuzynki i kuzyn, to wówczas zamykaliśmy się w moim pokoju, puszczaliśmy muzykę i udawaliśmy, że dajemy koncert.

Jak taki koncert wyglądał?
- Kuzyn najczęściej siadał na łóżku i rytmicznie uderzał jakimiś ołówkami czy czymś podobnym w rozłożone poduszki - niczym w instrumenty perkusyjne. Ja natomiast miałem świetną gitarę, której gryf i korpus stanowił kawałek drewnianej deski, którą ojciec używał do układania boazerii w kuchni.

Czyli takie typowe zabawy ... kilkulatków?
- Tak. Ale my bardzo wczuliśmy się w role. I wkrótce założyliśmy pierwszy zespół.

Już w przedszkolu?
- To raczej było w podstawówce. Nie pamiętam, która to mogła być klasa...może czwarta. W każdym razie razem z kolegami z klasy rozdzieliliśmy między siebie role: był perkusista, basista, gitarzysta jednocześnie pełniący rolę wokalisty i ja, gitarzysta solowy. Skończyło się dość interesująco, zważywszy na fakt, iż próby mieliśmy na ławce pod blokiem albo na murku piaskownicy...

Mieliście prawdziwy sprzęt?
- Nie mieliśmy. Zastanawialiśmy się skąd go zdobyć. No i tak po jakichś trzech próbach zespół oficjalnie rozwiązaliśmy do czasu gdy będziemy w posiadaniu instrumentów.

A co o tym sądzili rodzice? Wspierali w poczynaniach?
- U mnie w domu nie działo się najlepiej. Częste kłótnie rodziców, a potem ich rozwód spowodował, że byłem bliski załamania. Miałem też spore problemy w szkole. Oczywiście, były też dobre chwile w moim rodzinnym domu, ale te jakoś bardziej wryły się w pamięć. Wtedy intensywnie myślałem o tym, że stanę się niezależny, sławny, bogaty i będę żył z muzyki. To mi dodawało sił i budziła się wówczas we mnie chęć do życia.

Robiłeś coś w tym kierunku? Czy to były tylko plany na przyszłość?
- Udało mi się zdobyć klawisze, niezapomniany Roland Alpha Juno 2, mikser oraz komputer Amiga. Zacząłem tworzyć pierwsze dźwięki. Uśmiecham się teraz na wspomnienie moich pierwszych kilkuminutowych kompozycji, które wówczas wychodziły na światło dzienne.

Pierwsza praca przełożyła się na pierwsze własne pieniądze?
- Aby mieć jakiekolwiek pieniądze - na ubranie, jedzenie czy cokolwiek - musiałem pracować. Chciałem robić to o czym ciągle marzyłem. Tak więc pierwszy kontakt z "żywymi" gitarami i innymi cudownymi instrumentami miałem w studio nagraniowym. Chodziłem wtedy do technikum. W szkole często zasypiałem na lekcjach, gdyż pracowałem na "nocki". Na szczęście miałem wielu wspaniałych nauczycieli, którzy bardzo mi pomogli i niesamowicie mnie wspierali. Później studia. Zająłem się też komputerami, choć cały czas ciągnęło mnie do tworzenia. W międzyczasie pracowałem w kilku lokalnych rozgłośniach radiowych.Tam obrabiałem materiał, tworzyłem jingle reklamowe itd. Pozwoliło mi to na zapoznanie się z programami do obróbki dźwięku. To było coś. I do tego najważniejsza sprawa: praca w studio.

Praca, praca ... a gdzie czas na inne przyjemności? Gdzie spotkania z kumplami, randki z dziewczynami?
- Jakimś cudem i na to znalazłem czas. Miałem dziewczynę, a w planach małżeństwo. Było cudownie. Wkrótce urodził się syn. Nowe życie, nowe obowiązki.

A muzyka?
- Były inne priorytety ... Na trochę z niej zrezygnowałem. Ona jednak nagromadziła się we mnie i już na siłę szukała ujścia. Nie byłem w stanie tego opanować. Udało mi się pożyczyć od jednego znajomego gitarę, potem od innego. W końcu uzbierałem pieniądze (mimo, że mało zarabiałem, a żona straciła pracę) oszczędzałem na czym się dało (zrezygnowałem ze śniadań, chodziłem wszędzie na piechotę aby oszczędzić na biletach i benzynie). Kuriera z przesyłką wypatrywałem od samego rana. Gdy otworzyłem paczkę i zobaczyłem ten instrument ... tani, kiepski model, ale dla mnie był najwspanialszy na świecie. Nie jestem w stanie opisać tych emocji. Zacząłem się pilnie uczyć gry. Niestety, moja radość trwała krótko. Gitara szybko się popsuła. Z pomocą przyszedł znajomy, który na raty sprzedał lepszy model. Wtedy miałem już lepszą pracę i zarabiałem więcej dzięki czemu mogłem skorzystać z tej okazji. Mogłem też kupować różne efekty i urządzenia gitarowe.

Czyli miałeś wszystko co do szczęścia potrzeba: żonę, dziecko i możliwość realizacji swojej pasji.
- Tak mi się zdawało. Ale w domu zaczęły się problemy. Atmosfera stawała się coraz bardziej nerwowa. Ćwiczyłem po nocach (najciszej jak się dało), kiedy moi bliscy poszli już spać. W międzyczasie grałem na próbach z różnymi zespołami i rozwijałem się muzycznie. Miałem cel - żyć z muzyki. Żonie się to nie podobało. Wybuchały awantury. Sprawy przybrały już tak zły obrót, że postanowiłem się rozwieść. Sprawy rozwodowe ciągnęły się w nieskończoność.

I jak dalej potoczyło się Twoje życie?
- Po rozwodzie poznałem moją obecną żonę. Pierwszy raz usłyszałem słowa ze strony bliskiej mi osoby: graj, ćwicz, świetnie Ci to wychodzi. Dała mi wielkie wsparcie. W tym czasie rozpocząłem pracę nad swoim projektem solowym. Miałem sporo własnych szkiców, niedoskonałe technicznie ale moje własne, przepełnione emocjami. W międzyczasie ciągle starałem się grać na żywo z zespołami albo pojedynczymi muzykami.

Założyłeś własny zespół?
- Nie. Dołączyłem do już istniejącego. Razem z żoną trafiliśmy na próbę pewnego zespołu. Dopiero zaczynali ale mieli to coś czego nie spotkałem w innych zespołach: energia, zapał, zabawa muzyką. Takie były początki zespołu, który bardzo szybko zyskał lokalny rozgłos i popularność. Niestety, proza życia oraz brak pokory i skromności u części zespołu zaowocowały tym, że "woda sodowa uderzyła im do głów". Podpisywaliśmy umowy z organizatorami koncertów, mieliśmy zobowiązania, a na ludzi w zespole coraz mniej mogliśmy liczyć. Postanowiliśmy zawiesić działalność zespołu.

A co z Twoją pasją?
- W międzyczasie, gdy grałem w tym zespole pracowałem ciężko nad ćwiczeniami i rozwojem muzycznym. Nagrywałem bardzo dużo zagrywek, jakichś dziwnych, fajnych, mniej uroczych, przypadkowych i innych takich. Zacząłem otrzymywać zlecenia typu: dograć gitarę do jakiegoś kawałka, ułożyć komuś jakąś melodię i inne takie. Wrzucałem wszystkie swoje "najlepsze" szkice do internetu, nagrywałem nowe, coraz lepsze a te starsze usuwałem. Ktoś usłyszał, posłuchał, zadzwonił, polecił znajomemu, który szukał gitarzysty. Nie mówię, że byłem czy jestem jakimś profesjonalistą czy gwiazdą, po prostu to wszystko tak się jakoś samo zaczęło toczyć. Jeszcze wiele lat nauki przede mną, wiele muzycznych tajemnic muszę odkryć, może kiedyś powiem: tak, zawodowo mi to wychodzi.

Słyszałam, że współpracujesz z muzykami z kraju i zagranicy. To prawda?
- Tak, to dla mnie zaszczyt. Czuję się niezmiernie wyróżniony, gdy mogę współpracować ze znanymi muzykami. Miałem przyjemność grać na jednej scenie z zespołami: Armia, Kult, Farben Lehre, Lombard, Kobranocka, Ira, Perfect, Kat, Acid Drinkers, Virgin Snatch, Nazareth (Szkocja). Muzycy z RPA pomagają mi w szlifowaniu mojej solowej płyty.

Zdradź coś więcej...
- Lubię brzmienie etniczne, instrumenty etniczne. Na tej płycie właśnie będzie sporo takich "perełek". Długo się zastanawiałem nad tytułem i ostatecznie zdecydowałem, że będzie miała tytuł: "Roots and Dust", co oznacza: korzenie i proch.

Dlaczego taki tytuł? Proch kojarzy się z nicością.
- Te słowa najlepiej odzwierciedlą moje uczucia: korzenie jako wyrażenie dotyczące źródło mojego pochodzenia wraz z tym całym złem jakiego doświadczyłem, a proch ukazuje jak bardzo bezwartościowa jest przeszłość. Tzn...proszę mnie źle nie zrozumieć, ona jest bardzo ważna, ale tak w gruncie rzeczy nie jesteśmy w stanie jej naprawić. Patrzę teraz na to wszystko z perspektywy czasu i widzę, że wielu błędów można było uniknąć, ale stało się tak a nie inaczej. Pod tym właśnie kątem, to wszystko przypomina proch rzucony na wiatr.

A sama płyta? Jakie utwory na niej znajdziemy?
- Nie będę się rozgadywał na temat każdego kawałka, bo każdy jest osobną historią, które chcę połączyć w spójną całość. Na płycie znajdzie się między innymi utwór instrumentalny "Autumn leaves". Od jakiegoś czasu krąży on po internecie. Tytuł można przetłumaczyć na jesienne liście albo jesień odchodzi. Jak kto woli. Znajdzie się też inny utwór pt. "Hunter" - bardzo niespokojny i mroczny. Pewnie się zastanawiasz czy ta płyta jest sposobem oczyszczenia się i oddzielenia przeszłości od teraźniejszości czy przyszłości? Nie wiem, na pewno ten wywiad taki trochę jest... a płyta może będzie dopełnieniem tego czynu. W tworzeniu płyty pomaga mi moja żona. Nagrywa bas, ale przede wszystkim jest dla mnie niesamowitym wsparciem. Mogę śmiało powiedzieć, że nasze życie wypełnione jest muzyką - moją pasją, która nas połączyła.

Kiedy "Roots and Dust" ujrzymy na rynku muzycznym?
- Planowana premiera płyty to druga połowa 2013 roku. Mam nadzieję, że termin ten zostanie dotrzymany i nie będzie żadnych niemiłych niespodzianek.

Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę Ci wielu sukcesów zawodowych.
- Dziękuję również za spotkanie i miłą rozmowę. Pozdrawiam wszystkich czytelników Wiadomości24.pl.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto