Do przedziału weszła dwudziestoparoletnia kobieta. Zauważyła ją siedząca w niedużej odległości ode mnie (jak się zorientowałam) jej koleżanka. Poprosiła ją o zajęcie miejsca obok.Ta usiadła i zagadnęła:
- Cześć! Gdzie tak jedziesz?
- Do Częstochowy. - Znowu do tego twojego?... A ma on dzisiaj czas?
- Jasne. Ostatnią mszę odprawi o 18, kasę zliczymy i jazda na hotel!
- Tobie to dobrze, a ja to widzę tylko chłopa, dzieciaki i gary... To, w którym hotelu balujecie?
- I tak nie będziesz wiedzieć, bo to nie w Częstochowie. My w byle jakim nie będziemy się gnieździć.
Niestety, tu pojawiła się moja stacja. Żałowałam, że muszę wysiąść. Ta rozmowa mnie zaintrygowała, a że stałam się podsłuchiwaczem mimo woli? Szeptem nie rozmawiały.
I kto mi teraz wmówi, że ksiądz to następca (zastępca) Jezusa, jak to tłumaczyła zakonnica dzieciom na próbach komunijnych, na które chodziłam z moją córką?
Otwórzmy wreszcie oczy (a może raczej rozumy).
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?