Koty na moim osiedlu nie mają łatwego życia. Albo są przeganiane przez zapiekłych ich wrogów i to jeszcze jest pół biedy, albo urządza się na nie polowania z nagonką, czyli szczuje psami. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że w ubiegłym tygodniu miałam okazję uczestniczyć w próbie ratowania ciężko poranionej kotki, która nie zdążyła uciec przed psim napastnikiem. O tym, że pod okienkiem piwnicznym dogorywa kot, zawiadomił mnie jeden z pracowników sklepu zoologicznego, znajdującego się tuż obok "mojego" bloku. Ledwie dającą oznaki życia kotkę, która, jak się potem okazało, spadła z balkonu na trzecim piętrze "mojego" bloku, zaniosłam do lecznicy weterynaryjnej. Jak stwierdziła lekarka, kotka musiała być zaatakowana przez psa. Skutki pastwienia się psich zębów nad kotką okazały się być straszne. Zwierzę miało wyrwany odbyt i narządy rodne. Decyzja weterynarza była jednoznaczna. Kot musiał być uśpiony.
Od jakiegoś czasu dostaję informacje, że na osiedlu grasuje pewien osobnik, który wytresował swojego psa w zabijaniu kotów. Spacery z czarno-białą łajką łączy ów osobnik z polowaniami na koty bezdomne. Jedna z pań-osiedlowych karmicielek bezdomniaków opowiadała mi, że była świadkiem zagryzienia kota przez krwiożerczą łajkę. Właściciel psa nie zareagował, a nawet dał owej karmicielce do zrozumienia, że koty za pomocą swojego pupila będzie tępił... bo ich nie lubi. Prawdopodobnie ta śliczna, grafitowa kotka, którą trzeba było uśpić,
także padła ofiarą psiej ulubienicy owego tępiciela kotów.
Moje przypuszczenia potwierdziła lekarka weterynarii, która pomogła przejść rannej kotce za "tęczowy most". O tym "hobby" zabijania kotów nie dość, że słyszała, ale właściciela łajki zna osobiście, ponieważ facet korzysta z usług tej lecznicy. Podobno jest dumny ze swojego psa, że tak "dzielnie" rozprawia się z kocim rodem. Właścicielka lecznicy poradziła mi też bym faceta "olała", bo on i tak będzie robił swoje. Tropiąc poczynania "miłośnika" kotów i jego psa, dowiedziałam się niedawno, że na osiedlu zostały znowu zagryzione kolejne koty. Incydent miał miejsce w najbliższym sąsiedztwie bloku, w którym mieszka właściciel krwiożerczej, czarno-białej łajki.
Na moim osiedlu przybywa też kotów z pourywanymi ogonami. Te koty miały jednakowoż szczęście. Udało im się ujść z życiem. Pewnie do następnego razu spotkania z głupim i okrutnym człowiekiem i jego "dobrze" wyszkolonym psem.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?