Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polowanie na koty. Głupota czy już okrucieństwo?

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Ta kotka też została pozbawiona ogona. Żyje na działkach. Jeszcze żyje.
Ta kotka też została pozbawiona ogona. Żyje na działkach. Jeszcze żyje. foto: Ewa Łazowska
Ludzie dzielą się na tych, co lubią psy i na tych, co lubią koty. Dzielą się też na tych, którzy krzywdy nie dadzą zrobić żadnemu zwierzęciu - w tym także kotom. Ale także na tych, którzy wykorzystają każdą, nadarzającą się okazję, by osiedlowe koty przypadkiem nie zaznały spokoju. Ta ostatnia uwaga dotyczy niektórych posiadaczy psów - o czym poniżej.

Koty na moim osiedlu nie mają łatwego życia. Albo są przeganiane przez zapiekłych ich wrogów i to jeszcze jest pół biedy, albo urządza się na nie polowania z nagonką, czyli szczuje psami. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że w ubiegłym tygodniu miałam okazję uczestniczyć w próbie ratowania ciężko poranionej kotki, która nie zdążyła uciec przed psim napastnikiem. O tym, że pod okienkiem piwnicznym dogorywa kot, zawiadomił mnie jeden z pracowników sklepu zoologicznego, znajdującego się tuż obok "mojego" bloku. Ledwie dającą oznaki życia kotkę, która, jak się potem okazało, spadła z balkonu na trzecim piętrze "mojego" bloku, zaniosłam do lecznicy weterynaryjnej. Jak stwierdziła lekarka, kotka musiała być zaatakowana przez psa. Skutki pastwienia się psich zębów nad kotką okazały się być straszne. Zwierzę miało wyrwany odbyt i narządy rodne. Decyzja weterynarza była jednoznaczna. Kot musiał być uśpiony.

Od jakiegoś czasu dostaję informacje, że na osiedlu grasuje pewien osobnik, który wytresował swojego psa w zabijaniu kotów. Spacery z czarno-białą łajką łączy ów osobnik z polowaniami na koty bezdomne. Jedna z pań-osiedlowych karmicielek bezdomniaków opowiadała mi, że była świadkiem zagryzienia kota przez krwiożerczą łajkę. Właściciel psa nie zareagował, a nawet dał owej karmicielce do zrozumienia, że koty za pomocą swojego pupila będzie tępił... bo ich nie lubi. Prawdopodobnie ta śliczna, grafitowa kotka, którą trzeba było uśpić,
także padła ofiarą psiej ulubienicy owego tępiciela kotów.

Moje przypuszczenia potwierdziła lekarka weterynarii, która pomogła przejść rannej kotce za "tęczowy most". O tym "hobby" zabijania kotów nie dość, że słyszała, ale właściciela łajki zna osobiście, ponieważ facet korzysta z usług tej lecznicy. Podobno jest dumny ze swojego psa, że tak "dzielnie" rozprawia się z kocim rodem. Właścicielka lecznicy poradziła mi też bym faceta "olała", bo on i tak będzie robił swoje. Tropiąc poczynania "miłośnika" kotów i jego psa, dowiedziałam się niedawno, że na osiedlu zostały znowu zagryzione kolejne koty. Incydent miał miejsce w najbliższym sąsiedztwie bloku, w którym mieszka właściciel krwiożerczej, czarno-białej łajki.

Na moim osiedlu przybywa też kotów z pourywanymi ogonami. Te koty miały jednakowoż szczęście. Udało im się ujść z życiem. Pewnie do następnego razu spotkania z głupim i okrutnym człowiekiem i jego "dobrze" wyszkolonym psem.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto