Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska rzeczywistość oczami hiszpańskiej intelektualistki Carmen Laforet

Adam Kraszewski
Adam Kraszewski
wydawnictwo Iskry
Stare przysłowie mówi: Jak cię widzą, tak cię piszą. Ta maksyma chodziła mi po głowie w czasie lektury książki Carmen Laforet.

Carmen Laforet dokonała czegoś, co wydawało się niewykonalne. Ona, obywatelka frankistowskiej Hiszpanii, która w latach sześćdziesiątych nie utrzymywała stosunków dyplomatycznych z Polską, odwiedziła nasz kraj i napisała o nim serię reportaży. Wyczyn Laforet jest tym znaczniejszy, iż podróżowała nie w ramach zorganizowanej wycieczki, ale zupełnie prywatnie, a jej przewodniczką po Polsce była osoba, która oficjalna propaganda wczesnego PRL-u nazywała „żmiją z Madrytu”. Rzecz jasna cały pobyt obu pań był obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa, czego sama Laforet zdawała się nie dostrzegać.

W reportażach Carmen Laforet znajdujemy wiele błędów i uproszczeń dotyczących naszej historii. Oczywiście polski czytelnik czytając je będzie się zżymać, jednak musimy pamiętać, że odbiorcą tych felietonów był czytelnik hiszpański, dla którego Polska była krajem nie mniej egzotycznym niż dla nas Nauru. Jednak to hiszpańskie spojrzenie na naszą rzeczywistość lat sześćdziesiątych będzie i dla nas ciekawe. Lata sześćdziesiąte bowiem są czasem dość szczególnym.

W tym właśnie okresie Polska zaczęła zdobywać miano najweselszego baraku w całym socjalistycznym obozie. W dorosłe życie zaczęło wchodzić pokolenie osób urodzonych już po wojnie, osób, które tragizm wojny, okupacji i walk po zakończeniu wojny, znali tylko z opowiadań. Ludzi, którzy co prawda doświadczyli zimnowojennego zamknięcia Polski na świat Zachodu, ale zamknięcie to wywołało w nich jedynie głód Zachodu, nawet jeśli reprezentowany byłby ten Zachód przez nieco kiczowate wyroby, znoszoną, lumpeksową wręcz odzież czy beznadziejne filmy akcji i telenowele.

Owe zachodnie gadżety dawały poczucie posiadania czegoś, czego zwykły obywatel PRL-u nie miał, wnosiły jakiś nowy powiew do przaśnej peerelowskiej rzeczywistości. W tym pokoleniu ludzi znajdowali się tacy, którzy aspirowali do miana elity intelektualnej, niejako spadkobierców elity Młodej Polski. Aspiracje te pozbawione były ambicji „pierwszego dyplomu z Sierpuchowa”, właściwym wcześniejszemu pokoleniu. Pokolenie to rzeczywiście interesowało się światem, nauka i literaturą. Nie zostało jeszcze skażone telewizją, powszechnością filmów wideo czy odmóżdżającymi teleturniejami.

W tą więc wewnętrzną rzeczywistość wkracza badacz, dla którego Polska jest egzotyczna i stara się ją opisać i zrozumieć. Dla nas jasnym jest, że Carmen Laforet naszej ówczesnej rzeczywistości nie rozumiała. Nie rozumiała,że sytuacja przedwojennego polskiego chłopa była o wiele lepsza od sytuacji mieszkańca hiszpańskiej wsi z okresu przedrewolucyjnego. Wierzyła dodatkowo w przyjaźń polsko radziecką, nie ukazując w swych tekstach sowieckiej dominacji nad naszym krajem. Jednak, co cenne, Laforet nie przeprowadza totalnej krytyki PRL-u lat sześćdziesiątych, dokonuje jednak stosowanej recenzji obserwowanej rzeczywistości. Z tego więc względu książka ta jest cenna. Widzimy jacy byliśmy w oczach kogoś, kto nie znał naszej rzeczywistości, kogo opinie nie były zabarwione zdecydowaną sympatią lub antypatią do komunistycznej ideologii, kogoś, kto usilnie starał się nas zrozumieć i uporczywie poszukiwał złotego środka w opiniach, które od nas, Polaków, słyszał.
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto