Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska z perspektywy antypodów

snaj
snaj
Opera w Sydney.
Opera w Sydney. zdjęcie własne
Niemal wszyscy lubimy podróżować, poznawać świat i ludzi, robimy to z entuzjazmem i radością. Historia naszego narodu obfituje w przypadki podróży z konieczności: politycznej, ekonomicznej, a to już w tych kategoriach się nie mieści.

Od pewnego czasu, duża część polskich mediów zajmuje się, problematyką emigracji Polaków. Emigracji współczesnej, jak przyjęło się określać przenosiny z powodów ekonomicznych do państw europejskich, a nierzadko Stanów Zjednoczonych czy Kanady.

Zjawisko emigracji w naszym społeczeństwie nie jest niczym nowym.
Warto tu wspomnieć o trzech niezwykle ważnych falach emogracji w najnowszej historii naszego kraju. Pierwsza, po II wojnie światowej, druga w latach 1957/1968 oraz trzecia po roku 1980.
Jeśli emigracja na zachód była jakby naturalnym kierunkiem, to ruchy na wschód, do Australii wydawały się być nieco egzotycznymi. Jednakowoż i w tym odległym kraju osiedliło się wcale niemało Polaków. Wielu z nas ma tam rodziny i znajomych. Z powodu wysokich kosztów podróży, z rzadka lub wcale nie odwiedzamy się ograniczając kontakty do telefonów, listów lub kartek okolicznościowych.

Widmo przeszłości wciąż straszy

Taka przesyłka z życzeniami świątecznymi od koleżanki z Sydney dotarła i do mnie. Życzeniom towarzyszyły wynurzenia, w których znajoma ubolewała nad głupotą nas Polaków, że "daliście się omamić mediom będącym wyłącznie w rękach niemieckich, a dziennikarze w nich pracujący sprostytuowali się", osłabiając pozycję rządu PiS, co doprowadziło do jego upadku. Wieszczy, że "za powrót do polityki na kolanach, zapłacą Wasze dzieci, a już na pewno wnuki".

Pani ta, ratując moją wypaczoną świadomość proponuje lekturę wartościowych publikacji autorstwa m.in. J.R.Nowaka, H.Pająka, J.Grossa oraz zaleca poznanie niezafałszowanej prawdy o Polsce i Polakach głoszonej przez Radio Maryja. Mogłabym zbagatelizować te rady, gdybym nie usłyszała relacji z kilkutygodniowego służbowego pobytu w listopadzie 2007 roku w Sydney, bliskiej mi osoby. Otóż pan ten, zaproszony został do Domu Polskiego w Ashfield /Sydney/ na zabawę "andrzejkową". Człowiek nie interesujący się polityką zszokowany był poziomem wiedzy tamtejszej Polonii o naszym kraju.

To co usłyszałam od niego, można określić słowami poety - "oni cierpią za miliony". Ludzie ci, opuszczając wówczas zniewoloną Polskę, mają szczególnie emocjonalny stosunek do swojej Ojczyzny. W sercach i umysłach pielęgnują obraz Polski jaki zapamiętali opuszczając ją. Rozmawiają, bawią się przy przebojach wówczas popularnych, takich jak: "Cicha woda", "Głęboka studzienka" i temu podobnych. W Domach Polskich spotykają się Polacy głównie ze wspomnianych dwóch pierwszych fal emigracji.

Przekaz medialny - prawda czy manipulacja

W południowej Australii istnieje kilka organizacji polonijnych, m.in. Towarzystwo Wiedzy o Polsce z oddziałami w Sydney, Melbourne, Adelajdzie, którego zadaniem jest popularyzacja wiedzy o historii i kulturze polskiej.
Wydawane są gazety m.in. "Tygodnik Polski", "Biuletyn", "Kurier Zachodni", "Gazeta Polska" oraz inne periodyki. Działają 22 kluby i domy polskie. Niestety, poza Biblioteką w Domu Polskim w Brisbane liczącą około 14 tys. woluminów, w innych ośrodkach polonijnych można dostrzec jedynie ubogi zasób książek w języku polskim (kilka z literaturą dziecięcą, kilka podręczników, kilka przewodników i tyleż klasyki). Z nowości, 26 tytułów z przewagą wspomnianych wcześniej autorów.*

Polonia australijska posiada jeszcze rozgłośnię radiową - Radio 2000 FM. Tu brylują Polacy o światopoglądzie podobnym do światopoglądu mojej koleżanki.

Powyborczy felieton z dnia 1.12.2007 r. Marka Baterowicza zatytułowany "Złym było dobrze", zdumiewa brakiem znajomości realiów polskiej polityki. Nie szczędzi przy tym autor niewybrednych epitetów, pod adresem polityków od prawa do lewa. Gloryfikuje przy tym równocześnie polityków PiS. Rodacy mieszkający w Australii czerpią informacje o Polsce i Polakach z wymienionych źródeł i budują w swojej świadomości karykaturalny, nierzeczywisty obraz sytuacji w kraju.

Rząd nasz, mając swoje przedstawicielstwa dyplomatyczne oraz prawnie umocowane rozliczne agendy powołane do kontaktów i wspierania Polonii (patrz Uchwała Senatu nr 469 z 2004 r.), poza spektakularnymi akcjami, na rzecz Polaków zamieszkałych w byłych republikach WNP, nie wykazuje odpowiedzialnego zainteresowania odleglejszymi środowiskami polonijnymi. Teraz, kiedy rozgorzała dyskusja w sprawie kompetencji osób wysyłanych na placówki dyplomatyczne, powstał klimat sprzyjający przeglądowi, czy weryfikacji obsad placówek.

Polonia australijska dysponując zapleczem medialnym i ofiarnymi sponsorami jest w stanie popularyzować rzetelną wiedzę o naszym kraju. Jednak bez poważnego zaangażowania się przedstawicieli naszych placówek konsularnych w ścisłą współpracę z działaczami czy organizacjami polonijnymi, Polska nadal będzie się kojarzyła im, ich sąsiadom i znajomym z kolędami, krakowiakiem i komunizmem.

*/ Opracowanie Ewy Rutkiewicz - Biblioteka Główna Uniwersytetu Gdańskiego.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto