Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przepisy, procedury, zasady - a klient głupieje...

Piotr Biegała
Piotr Biegała
Chyba lubię tropić drobne i grube idiotyzmy w przepisach rozmaitych urzędów i firm. Właściwie to je już kolekcjonuję. Oto poniżej dwa "kwiatki" na jakie się natknąłem.

Mam konto w banku, na nie wpływa pensja moja i żony. Od lat, regularnie co miesiąc. Ich wysokość to co prawda moja słodka tajemnica, ale zdradzę, że nie narzekam jakoś bardzo. Zachciało nam się z żoną linii kredytowej w koncie. Tak trochę na wszelki wypadek, a trochę z drobnej potrzeby. Taka linia jest wygodna, bo jak potrzebuję, to po prostu biorę pieniądze z konta schodząc na minus. Więc zadzwoniłem do banku naszego i mówię, że chcę linię kredytową w koncie. Okazało się, że niestety konto jest starego typu i się nie da. Trzeba pójść do oddziału w celu dokonania konwersji konta. Bank duży, poważny, konto mamy tam od lat. Pal diabli, pójdę i skonwertuję. Niestety nie ma tak prosto, musimy razem, bo konto wspólne. Dobra, pójdziemy razem. Umówiliśmy się na mieście, niedaleko oddziału. Żona skończyła pracę jak zwykle o 17 i spotkaliśmy się pod oddziałem w celu ucałowania klamki. Z okazji wakacji oddział pracuje do 17, a nie 19 jak zazwyczaj. O czym informuje szanownych petentów odręcznie wyprodukowana kartka.

Trochę zbiło mnie to z pantałyku, ale od czego internet. Wyjąłem komórkę, wszedłem na stronę banku i rozpocząłem poszukiwania listy placówek. Nic z tego, nie udało się. No to komórka do ucha i szybki telefon do Biura Obsługi Klienta. Dostaliśmy pożądane adresy i jedziemy. Dojechaliśmy, wchodzimy, nawet pusto. Wyłuszczam o co chodzi, pani się uśmiecha i zaprasza na miękkie fotele. Siadamy, wypełniamy wnioski, konto skonwertowane. Myślę sobie - jak już jesteśmy w oddziale to od razu odpalimy linię kredytową. A gdzie tam, zbyt prosto by było. Zaświadczenia o zarobkach, pozyskane od pracodawców są absolutnie niezbędne. Na dodatek muszą one być na formularzu banku. Pytam po co, skoro od lat, co miesiąc, nasze zarobki wpływają na to konto. Nie da się, musi być zaświadczenie, takie mają procedury. O takowym zaświadczeniu oczywiście konsultant, do którego dzwoniłem na początku nawet się nie zająknął. Tutaj już mnie normalnie trafił szlag. Chcieliśmy linię o wysokości nieprzekraczającej trzykrotności wpływów, a więc taką, którą dostalibyśmy niemal automatycznie. O nie, po zaświadczenia zasuwać nie będziemy. W tej chwili właśnie zmieniamy bank na taki, który rozumie, że klient jest ważny bez względu na to ile ma na koncie.

Drugi idiotyzm z jakim się zetknąłem ostatnio to karta kredytowa. Mam ją w innym banku niż konto z różnych względów. Kończyła się jej ważność, bank skwapliwie przysłał nową. Trzeba aktywować, podali nawet numer. Dzwonię, odbiera pani, wyjaśniam w czym problem. Pani zadaje stadko pytań o różne rzeczy celem weryfikacji klienta. Odpowiadam bez zająknienia. Pytań mnóstwo, wreszcie pada takie:

- Nazwisko panieńskie matki?

Odpowiadam zgodnie z prawdą i niestety - pudło. W systemie nie ma nazwiska panieńskiego mojej matki. Puste pole. Pani nie może aktywować karty, muszę udać się do oddziału i tam przedstawić zaświadczenie o tym, jak nazywała się przed ślubem moja matka. Inaczej się nie da, bo nazwiska panieńskiego matki nie mam np. w dowodzie osobistym.

Może nawet i pojechałbym te 150 kilometrów po moją mamę, wziął ją wraz z jej dowodem osobistym i zawiózł do banku. I na pytanie o nazwisko panieńskie matki odpowiedziałbym cytatem: "matka siedzi z tyłu". Tyle, że nie mam na to czasu ani ochoty. Potrzebuję tej karty, bo za dwa dni jadę za granicę. Dobrze, że nie kazali dostarczyć zaświadczenia, że rodzice przed wojną nie posiadali majątku ziemskiego na kresach wschodnich. Rozłączam się więc i dzwonię do swojego macierzystego oddziału banku. Odbiera pan, mówię o co chodzi, szybkie odbicie piłeczki i odbiera pani. Znowu tłumaczę, że karta, że aktywacja, że nazwisko matki jest u nich puste. Pani na to zadaje kilka pytań weryfikujących, odpowiadam jak zwykle, po czym pani pyta:

- Jakie nazwisko mam wpisać mamie?

Szczęka mi spadła. Podałem, pani wpisała. Potem pytam czy mam znowu dzwonić do centrali o aktywację karty? Nie, nie trzeba, karta została już aktywowana, nie ma problemu... Nie wiem co myśleć o tym banku - dwa różne oddziały, te same procedury, różne zachowania. No nic, póki co moja karta kredytowa pozostaje u nich.

Obiecuję, że nie ustanę w walce o poważne i normalne traktowanie zarówno klienta jak i petenta. Będę tropił i publikował takie sytuacje - może to coś zmieni?

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto