Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przez „13 pięter” Filipa Springera. Znakomity reportaż o Polsce

Jerzy Cyngot
Jerzy Cyngot
Ponoć ofiara była podduszana przez 30 lat. Jak wykazało śledztwo, sprawcą był kredyt. Ten cierpko-pyszny żart to jedno z niewielu przejaśnień w książce Filipa Springera, doskonale odmalowującej pejzaż polskich (nie)możliwości mieszkaniowych

Ponad 200 tys. zł, 30 lat i Rodzina na Swoim. Też jestem jednym ze „szczęśliwców”, którym udało się wskoczyć do wagonu z napisem kredyt, choć sama nazwa programu rządowego wsparcia brzmi dość niestosownie, bo na swoim moja rodzina będzie mogła w pełni poczuć się dopiero za dwadzieścia kilka lat. Tak czy owak najnowsza książka Filipa Springera dotyczy również mnie. I podobne wrażenie zapewne ma wielu innych czytelników, bez względu na to, czy są zakredytowani czy wynajmują. Bo autor, jeden z najciekawszych obecnie polskich reportażystów, portrecistów polskiej rzeczywistości, dotyka zagadnienia uniwersalnego, jakim jest dom, mieszkanie, miejsce do życia. Springer to specjalista powiedzielibyśmy od przestrzeni, choć w poprzednich swoich książkach zajmował się jej zewnętrznym, publicznym wymiarem, między innymi w doskonałej „Wannie z kolumnadą” starając się dociec, dlaczego królują w niej m.in. nieład, brzydota, wielkoformatowe reklamy, pasteloza i ogródkowe krasnale.

W "13 piętrach" temat i strategia są zupełnie inne. Springer wchodzi do polskich mieszkań. Bynajmniej jednak po to, by badać współczesną architekturę wnętrz. Podstawową kwestią staje się odpowiedź na pytanie, jakie możliwości zaspokojenia potrzeby mieszkaniowej mają dzisiaj Polacy. I jak w konsekwencji determinuje to kształt ich życia.

Otrzymujemy pejzaż mieszkaniowy, złożony z opowieści osób rozmieszczonych na tytułowych 13 piętrach, ale również w piwnicy, garażu i kontenerze. Polskie warunki bowiem zmuszają do chwytania takich „okazji”, jakie są, innymi słowy do dostosowywania się do realiów. W praktyce będzie to np. pozyskanie lokalu usługowego, który posłuży za mieszkanie. Do tego samego celu zaadaptowana zostanie przez jedną z bohaterek książki wspomniana już piwnica (też lokal usługowy w założeniu), w której „mieszka się cierpliwie”. Próbuje się zatem dążyć do normalności, adaptując nienormalność. Ale w pewnych nienormalnych przypadkach nie sposób iść na kompromis. Do takich należały w ostatnich latach sytuacje, w których w wyniku ustawy reprywatyzacyjnej mieszkańcy byli „odkupowani” wraz z budynkami, a techniki pozbywania się ich w celu komercjalizacji obiektu spokojnie można określić mianem gangsterskich. Nienormalne jest również spychanie na margines budownictwa komunalnego, wyprowadzanego na obrzeża, wpychanego do kontenerów, jak w Poznaniu.

W przytoczonych przykładach nienormalność można wyczuć błyskawicznie. Jednakże Springer zbiera też szereg historii, które są pytaniem o zjawiska, które stały się oczywiste, przestając budzić wątpliwości ogółu, nie wywołując powszechnej dyskusji. Czy to jest normalne na przykład, że wynajem w Polsce opiera się teoretycznie na umowie cywilno-prawnej, zakładającej równość stron, a tymczasem praktyka totalnie temu zaprzecza? Czy doczekamy się kiedykolwiek zmiany ustawy o ochronie lokatorów? Dlaczego wynajem w Polsce musi być kojarzony z niestabilnością, niepewnością, stając się przez to formą zastępczą, nie stanowiącą solidnej i atrakcyjnej cenowo alternatywy dla zakupu mieszkania? Ograniczając tym samym możliwości startu młodych ludzi w dorosłe życie.

I wreszcie jeden z zasadniczych tematów tej książki. Springer bierze na warsztat kredyt mieszkaniowy. Jak dosadnie pisze, mając stosunkowo krótką historię, bo właściwie upowszechnił się na początku millenium, kredyt zdążył przeorać Polskę mentalnie, ekonomicznie, społecznie. Jednym z przykładów są bohaterowie III piętra, traktujący wzięcie kredytu jako przekroczenie granicy dorosłości. Jest to swego rodzaju inicjacja. Zdolność kredytowa może decydować o tym, czy ktoś jest poważnym kandydatem na życiowego partnera. Kredyt może dzielić, ale i łączyć, trwalej niż miłość i sakramenty. To problem m.in. tych par, które zaciągnęły kredyt skuszone Rodziną na Swoim, albo niską ceną franka, a którym nie wyszło, przy czym sprzedaż mieszkania pozostawiłaby ich z dużym długiem. Frankowiczów nie mogło oczywiście zabraknąć w ukończonej w lutym tego roku książce Springera. Krach rozpoczął się miesiąc wcześniej. Przykład Marka, pracownika banku, specjalisty od kredytów, pokazuje, że w pułapkę wpadli nawet ci, którzy wydawałoby się powinni jej uniknąć. Równolegle do opowiadania bohatera przytoczone zostają wypowiedzi analityków sprzed kilku lat, głową ręczących za stabilność szwajcarskiej waluty. Wśród nich m.in. ówczesny główny ekonomista BPH Ryszard Petru. Inny problemem jest zdanie się na łaskę i niełaskę dewelopera. Trudno mieć minimalne zaufanie skoro trzeci deweloper w Polsce, Gant, upada z hukiem z dnia na dzień, zostawiając z długami na całe życie swoich klientów. Podobnie jak w relacjach wynajmu, tutaj też trudno mówić o jakiejkolwiek równości. Negocjować warunki umowy można jedynie teoretycznie, a kontrole wykazują w nich szereg niezgodnych z prawem zapisów. Co więcej, bezradnymi w relacjach z deweloperami, czyni klientów niska świadomość, przysłowiowe już sprawdzanie kątów za pomocą ekierki.

Mimo tych mankamentów, często braku rzeczywistej zdolności kredytowej Polacy szarpią się na kredyt, wierząc, że własność to jedyna racjonalna opcja. Pomimo presji otoczenia i czynnika skali, moglibyśmy jednak zapytać powątpiewająco, jak jeden z bohaterów książki: czy wszyscy nie zwariowali wokół?

Oprócz pejzażu mieszkaniowych możliwości Springer stara się dociec przyczyn stanu rzeczy. Dlaczego w Polsce cierpimy na niedobory mieszkaniowe? Dlaczego kredyt stał się w ostatnich latach głównym narzędziem finansowania miejsca do życia? Dlaczego brak alternatyw? Czy władze obchodzi w ogóle kwestia mieszkalnictwa? I od kiedy właściwie mamy do czynienia z problemem? W tym celu Springer rozmawia z wieloma ekspertami w zakresie budownictwa mieszkaniowego w Polsce, z ludźmi odpowiedzialnymi za kształtowanie polityki mieszkaniowej. Wertuje też źródła, aby dociec jak krajobraz mieszkaniowy, na przykładzie Warszawy, wyglądał przed wojną. A wspaniale nie wyglądał. Duża liczba bezdomnych, brak wystarczającej liczby schronisk. Brak wystarczającej liczby mieszkań i przeludnienie. Średnio 2,2 osoby na jedno pomieszczenie. Ale to los biedniejszych, bo bogatsi zajmują i wielopokojowe mieszkania. Najbardziej jednak uderza brak wsparcia dla inicjatyw budownictwa społecznego, pojedyncze inicjatywy są traktowane z dużą podejrzliwością. Jednocześnie wyrastają w Warszawie ekskluzywne kamienice na wynajem, na budowę których można bez większego problemu uzyskać wsparcie z BGK.

Jak to się ma do dzisiejszych realiów i naszej 25-letniej historii III RP? Królują jak już zostało wspomniane mieszkania na kredyt, budowane na własną rękę, często systemem gospodarczym. Chociaż to tzw. indywidualne budownictwo mieszkaniowe jest w ostatnim czasie w odwrocie. Dużo młodych osób, młodych rodzin mających potrzeby mieszkaniowe emigruje za granicę albo do większych miast, gdzie zamiast budowy własnego domu wybierają kupno mieszkania u dewelopera. Zwłaszcza ostatnio, kiedy motywatorem jest Mieszkanie dla Młodych. Czy jednak MdM podobnie jak wcześniej Rodzina na Swoim stanowi realne wsparcie? Aby dociec jak jest, wystarczy porównać ceny. Ale Springer dopytuje dla pewności ludzi, którzy znają się na rzeczy: Irenę Herbst – podsekretarza stanu w ministerstwie budownictwa w l. 90, odpowiedzialną za tworzenie ówczesnej polityki mieszkaniowej oraz Izę, pracownika biura sprzedaży jednego z deweloperów. Jak się okazuje, dofinansowanie, które państwo wypłaca w tych programach jest w rzeczywistości konsumowane przez banki i deweloperów. Zwyczajnie bowiem w czasach, gdy państwo tworzy takie Eldorado, ceny mieszkań rosną.

W budownictwie deweloperskim z zasady nie ma nic złego, o ile nie zaczyna ono tworzyć monopolu. I o ile w jego tworzeniu nie pomaga państwo, które powinno raczej wspierać różne formy zaspokajania potrzeby mieszkaniowej. A przede wszystkim kształtować politykę mieszkaniową w sposób bardziej adekwatny do rzeczywistości. Należałoby tutaj zadać pytanie, czy większość Polaków stać na kredyt mieszkaniowy, czy jesteśmy społeczeństwem na takim etapie zamożności, który pozwala jednocześnie na wysokie zadłużenie i godne życie. Springer przytacza doskonały przykład z Europy Zachodniej, gdzie w latach 60. czy 70. większość mieszkań, która była budowana miała przeznaczenie na wynajem. Rządy państw zdawały sobie bowiem sprawę, że społeczeństwu należy pomóc w zdobyciu miejsca do życia, ale niekoniecznie drogą obciążenia wysokim długiem. Nawet dzisiaj jest duża przewaga w Holandii czy Francji mieszkań na wynajem nad tymi proponowanymi do kupna. Warto dodać również, że Warszawiak na mieszkanie pracuje 16 dni w miesiącu, podczas gdy Berlińczyk 6, Paryżanin 7,5 a Londyńczyk 13.

Jedną z odpowiedzi na taki stan rzeczy mogłoby stanowić budownictwo na wynajem o umiarkowanym czynszu. Nie dość, że może pomóc w starcie młodych w dorosłe życie, to przy wsparciu państwa, w przyszłości będzie generować zwroty do budżetu. Inaczej niż w przypadku RnS czy MdM, gdzie pieniądze zostają przetrawione raz na zawsze. Tak jednak jak nie rozwinęło ono skrzydeł w 20-leciu międzywojennym, tak i po 89' roku też nie będzie mu dane rozkwitnąć. Owszem, w latach 90. zaczęły funkcjonować Towarzystwa Budownictwa Społecznego trudniące się tego rodzaju mieszkaniówką. Ale odchodzący rząd zakręcił kurek z pieniędzmi w 2007 roku. W tym roku jakby bijąc się w piersi stworzył projekt ustawy przywracającej niejako finansowanie TBSów. Przyjęta została tuż przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi i zakłada budowę 30 tys. mieszkań – przez 10 lat! - na wynajem o umiarkowanych czynszach. Kropla w morzu. Pytanie, jak do zagadnienia podejdzie prospołeczny obecny rząd. Nowy minister budownictwa Andrzej Adamczyk podkreśla, że jednym z priorytetów resortu ma być budownictwo mieszkaniowe.

Wracając do książki Filipa Springera i podsumowując, dobrze, że polski pejzaż mieszkaniowy został wnikliwie sportretowany. Zważając, że temat stworzenia godnych warunków do mieszkania w ostatnim czasie, nie licząc obietnic przedwyborczych, pojawiał się rzadko. Zaczęło się od ogłoszenia w internecie, w którym autor zaprosił do podzielenia się codziennymi i niecodziennymi historiami mieszkaniowymi. Z obu rodzajów ulepione jest „13 pięter”. Z 400 propozycji Springer wybiera kilkanaście i nie są to najbardziej dramatyczne i drastyczne. Taka mocna średnia. Ale jest to już podstawa, która pozwala wytrącić z równowagi. Przestają być dzięki tej książce niewidoczne problemy osób, które są zmuszone mieszkać w lokalach komunalnych, a te albo stają się gettami na obrzeżach miasta, albo czeka się na nie kilka lat, ewentualnie w ogóle ich nie ma. Przestaje być oczywiste, że do mieszkania wynajętego jego właściciel wchodzi, kiedy chce i bez pukania. Spadają też z oczu klapy, z powodu których kredyt wydawał się jedynym rozwiązaniem. Książka "13 pięter" pozwala też na uświadomienie faktu, iż za to, że przyszłość wielu będzie na długie lata określał dług, odpowiadają konkretne osoby, kształtujące politykę mieszkaniową, bądź odpowiadające za jej bezkształt, umywające ręce od odpowiedzialności i tym samym pozostawiające lukę, którą efektywnie dla siebie potrafi wypełnić rynek. Springer przywraca świadomość, że mieszkanie nie jest jedynie towarem, ale również prawem obywatela.

Aby cokolwiek mogło się zmienić, abyśmy mogli wyobrazić sobie, że może być inaczej, potrzeba więcej książek takich jak „13 pięter” i merytorycznych debat wokół nich i samego problemu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:
40% niższy czynsz. Jak zostać szczęśliwym wynajmującym?
Fascynująca "Julia" z Wałbrzycha
W Sulejówku powstaje nowoczesne Muzeum Józefa Piłsudskiego

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Przez „13 pięter” Filipa Springera. Znakomity reportaż o Polsce - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto