Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przez prawa dziecka do więziennej celi

Redakcja
Wykorzystałam program fotofunia
Wykorzystałam program fotofunia A. Nowak
W Chinach ustawowo uregulowano przyrost naturalny, u nas ustawami zaczyna się regulować wychowanie. Jedno i drugie pociąga za sobą nienaturalne skutki.

Jak Polska długa i szeroka toczą się dyskusje bić czy nie bić, karać, nie karać? W sytuacjach spornych wszyscy wnioskują bezstresowe wychowanie, zapominając o uczeniu tego, że w życiu ponosi się konsekwencje za dokonane wybory i zachowania. Ukoronowaniem zapewniania najmłodszym szczęśliwego dzieciństwa jest ostatnio ogłoszona teoria amerykańskiego uczonego jakoby klapsy „wybijały” z dziecka inteligencję.

Patologia rządzi się swoimi reakcjami, bo o prawach w środowiskach z marginesu trudno mówić, tam żadne paragrafy nie powstrzymają katów przed dręczeniem fizycznym swoich bliskich, tych którzy mają lat kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt. Małe dziecko podobnie jak stara matka bywają bezbronnymi ofiarami zwyrodnialców, których paragrafy mogą powstrzymać tylko na jakiś czas, a ofiary, niestety, często przejmują okrutne dziedzictwo. Najpierw są to siniaki, złamania i inne urazy, a w wieku późniejszym takie same reakcje, jakie były ich udziałem w dzieciństwie.

Jeżeli dobrze się zastanowimy, to bywa, że sami zauważamy, iż czasami stajemy się lustrzanymi odbiciami naszych rodziców. Jeżeli były to pozytywne reakcje to dobrze, jeżeli naganne, przypomnijmy sobie, co czuliśmy, a łatwo zobaczymy stan ducha najbliższych, których nieświadomie przenosimy do własnej przeszłości.

Publiczna dyskusja nad sposobami radzenia sobie z wychowaniem dzieci coraz częściej dotyczy tzw. klapsa, czy machnięcia ścierką, którą nieraz matki częstują krnąbrne pociechy. Wpychanie ustaw w życie rodzinne odbiera rodzicom możliwość radzenia sobie z latoroślami, które w bezczelny wręcz sposób potrafią pogrozić rodzicom telefonem zaufania, błękitną linią czy prawami dziecka, nie uznając przy tym praw rodzicielskich i ich odpowiedzialności za poczynania nieletnich.

Swoje dzieciństwo wspominam z rozrzewnieniem, chociaż dostałam pasem od ojca, ścierką od mamy, drewnianym piórnikiem po łapach od nauczycielki, stałam w kącie, klęczałam na grochu, a w ramach odpowiedzialności zbiorowej w czasie wolnym od lekcji szorowałam ławki, które jakiś huncwot pomazał.

Z powodu odniesionego w dzieciństwie „gwałtu” na swojej godności nie mam szczególnych dolegliwości fizycznych, ani psychicznych, nie mam też z tego tytułu do nikogo pretensji, a nawet żalu. Brak zdolności matematycznych nie wiążę z metodami wychowawczymi moich rodziców i nauczycieli. Robili to, co uważali za słuszne, a przykłady wychowawcze czerpali z własnych doświadczeń.

Patrząc z perspektywy śmiało powiedzieć mogę, że wychowujący mnie dorośli, czasem i sąsiedzi do wychowania się wtrącali, robili to, by nauczyć mnie i moich rówieśników tego, że życie czasem boli, a za swoje uczynki ponosi się konsekwencje. Według ówczesnej teorii mojego brata, który niemało siwych włosów rodzicom przysporzył, lepiej było oberwać, niż słuchać „ględzenia”.

Podkreślam jeszcze raz, że w tekście tym odnoszę się do zachowań w rodzinach normalnie funkcjonujących, w których nie ma czegoś takiego jak przemoc fizyczna, a rodzic maksymalnie wkurzony trzepnie swoją latorośl, gdy ta przekroczy wszelkie granice bezczelności.

Inną sprawą jest przemoc psychiczna, nie zostawia widocznych śladów, ale te niewidoczne urazy są głęboko zakodowane w poranionej psychice, często bardziej bolą niż uderzenia paskiem czy odciśnięte na twarzy pięć palców. Jak ująć w ramy ustawy zakaz stosowania przemocy psychicznej? Rany tak zadane nie znikają, a poczynione w psychice spustoszenie pozostawia niezatarty ślad w intelektualnym rozwoju człowieka, negatywnie wpływa na jego relacjach z otoczeniem.

Od lat obserwuję jak idea walki o prawa dziecka ulega degradacji. Z własnego „podwórka” wiem, że tam gdzie pomoc jest naprawdę potrzebna, gdzie ingerencja z zewnątrz jest konieczna, ludzie dobrej woli nic nie mogą zrobić. Nauczyciel nie może pomóc uczniowi, ponieważ na bezpośrednie działanie zgodę wyrazić musi rodzic. Bez aprobaty opiekunów dentysta nie zaplombuje dziecku zęba, a uczący nie zgłosi do konkursu przedmiotowego.

Oczywiście, kiedy ślady stosowanej przemocy są widoczne gołym okiem, jest cały szereg procedur pozwalających na podjęcie odpowiednich kroków, tam gdzie brak siniaków, można jedynie rozmawiać i tyle. Jak wynika z moich doświadczeń, nie tylko dzieci potrzebujące pomocy są bezsilne, ale i dorośli, którzy widząc ich cierpienie, chcieliby zareagować, nie mają ku temu środków prawnych. Ofiary domowej przemocy zbyt kochają swoich oprawców, by jej świadomie szukać. Bezwzględna miłość dziecka do krzywdzących go bezpośrednio i pośrednio rodziców jest najlepszym kagańcem zamykającym usta ofiar.

Los dziecka uwarunkowany jest rodzinnie i środowiskowo. Dzieci mające nadopiekuńczych
i roszczeniowych rodziców, korzystają z przywilejów, jakie taki rodzic im daje lub załatwia. Na problemy szkolne najlepsza jest mama lub tata, oni pokażą „niesprawiedliwemu” nauczycielowi, gdzie jego miejsce, rozwiążą problemy z kolegą, wykłócą się o ocenę. Niestety, wielu nauczycieli dla świętego spokoju odpuszcza. Uczeń ma to, co chciał.

Nauczyciel nie ma autorytetu, a roszczeniowy rodzic jeszcze nie wie, że już ma kłopoty. A dlaczego? Odpowiedź otrzyma, gdy ukochane dziecko przestanie nim być w świetle prawa. Na kodeks karny nie ma jak pokrzyczeć. Paragrafów nikt nie zmieni, bo akurat jedna mama czy druga ma inne zdanie niż prokurator. Na nic łzy, zaczyna się czas wychowania.

Jeszcze dziecko, a zgodnie z literą prawa już dorosły nastolatek staje przed całą gamą kar za różnego rodzaju wykroczenia. Co zrobił źle, nie rozumie, bo przecież w szkole mu uchodziło. Udział w kradzieży dziennika zatuszowano na skutek aktywności rodziców, zachowania nie obniżono, bo mama zrobiła wychowawczyni awanturę, ze skargą na niedobrego nauczyciela poleciała do dyrektora. Czemu teraz nie wybawia z opresji? Co teraz? Jakie prawo? Co oni chcą? Pytania kłębią się w głowie zatrzymanego młodzieńca. Przecież nic nie zrobiłem nowego?

Zdezorientowany spędza noc czy dwie w celi, potem w trybie 24-godzinnym staje przed sędzią i w najlepszym wypadku dostaje karę grzywny za wykroczenie. Ustawa o imprezach masowych z 1 sierpnia 2009 gwałtownie zatrzaskuje drzwi dzieciństwa i młodzieńczej niefrasobliwości. Zestaw wykroczeń i kar, jakie zaserwowano koneserom imprez masowych jest wręcz zatrważająca dla przeciętnego zjadacza chleba. Najniższa grzywna za wykroczenie ustalona została na 2000 złotych, a wykroczeniem jest nie tylko wniesienie piwa na koncert ulubionego zespołu lub zakręcenie młynka własną kurtką w ekstremalnym momencie zabawy, a także pójście za kulisy po autograf, jeżeli nikt tam oficjalnie nie zapraszał.

Jeżeli, ktoś wytrąci ci szklankę, z której popijałeś napój bezalkoholowy, nadgorliwy ochroniarz może potraktować to jako rzut niebezpiecznym przedmiotem, a za to sąd 24-godzinnym i w efekcie 2000 tysiące nie twoje. Grzywna jednak nie taka straszna, bo w efekcie debet na koncie grozi rodzicom - czas żniw za wychowanie czy wadliwą ustawę - oto jest pytanie? Aktywna realizacja tekstu ze starej piosenki „fruwa moja marynara” kosztuje obecnie 2 kawałki i jeszcze nocleg na drewnianej pryczy w miejscowym komisariacie.

Ustawodawca nie przewidział okresu przejściowego między okresem realizacji praw dziecka, a stosowaniem kodeksu karnego wobec rozpieszczonych i rozzuchwalonych starszych nastolatków. Ustawa z 1 sierpnia 2009 stawia rozbawioną i nienauczoną jeszcze odpowiedzialności młodzież po tej samej stronie, co bandytów stadionowych. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że taką sama karę dostanie młodzian wywijający w porywach zadowolenia na imprezie masowej swoją marynarą jak ten, co wywijał drewnianą pałą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto