Premier Tusk pierwszy raz tak stanowczo przyznał, że śledztwo MAK w sprawie katastrofy smoleńskiej jest dla polskiej strony dalece niezadowalające. Teraz trudno będzie jednak dostać coś więcej. Trzeba było myśleć o tym przede wszystkim wtedy, gdy cały świat mówił o Smoleńsku. Niestety sprawdza się to, co już wtedy przewidywałem, że będziemy mieć problem z Rosją i ze śledztwem, chyba że uda się od razu doprowadzić do międzynarodowej komisji. Odmowa realizacji wniosków dowodowych takiej komisji więcej by Rosję wizerunkowo kosztowała, co oznaczałoby większą presję na dokładniejsze zbadanie sprawy.
Dlaczego jednak Tusk twierdził, że międzynarodowa komisja jest niepotrzebna, a teraz tak stanowczo reaguje? Myślę, że z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że obawiał się, iż taka komisja wyświetliłaby i nagłośniła kardynalne zaniedbania w przygotowaniu wizyty w Katyniu ze strony Kancelarii Premiera i MON. Wszak nie zabezpieczono nawet ewentualnego transportu z lotnisk zapasowych na wypadek, gdyby nie można wylądować na skądinąd kiepsko wyposażonym lotnisku w Smoleńsku.
Nie zabezpieczono też dla oficjalnej delegacji dodatkowego samolotu na wypadek awarii, choć dziennikarze lecący tego dnia do Smoleńska mieli zabezpieczony drugi Jak-40, z którego zresztą skorzystali, bo pierwszy Jak-40 zepsuł się (!) na krótko przed startem. Tymczasem kilka dni wcześniej delegacja pod przewodnictwem Tuska leciała kilkoma samolotami i nikt nie myślał wtedy o wsadzaniu do jednego samolotu tylu ważnych ludzi.
Mówił o tym jeden z reporterów w TVP Info w relacji na żywo z 10 kwietnia kilkadziesiąt minut po katastrofie: "Co ważne: jeżeli rzeczywiście prezydent podróżował Tupolewem, to 6 kwietnia, 7 kwietnia do Katynia przyleciał premier Donald Tusk z całą rządową delegacją. Oni nie przylecieli Tupolewem. Ponieważ ten Tupolew był NIESPRAWNY, skorzystano z pomocy wojska, delegacja rządowa przyleciała w części rządowymi CASA-mi oraz innymi statkami powietrznymi, jakimi dysponuje polski rząd, czyli Jakami"
(trzeba przewinąć nagranie o 2 min. 43. sek.)
Przeczytaj: Raport MAK. Polska przekazała uwagi Rosjanom
Marta Kaczyńska w Brukseli o katastrofie smoleńskiej i śledztwie. Posłuchaj nagrania
Raport MAK. Politycy PSL i opozycji za odtajnieniem raportu
Najbardziej szokujące w tej wypowiedzi jest nie to, że 7 kwietnia poleciano ze względów bezpieczeństwa kilkoma samolotami, ale to, że samolot, którym 3 dni później leciał prezydent Kaczyński w dn. 7 kwietnia był niesprawny! W dodatku po 10 kwietnia praktycznie nikt nie podniósł publicznie tego ważnego wątku, a przynajmniej ja tego nie widziałem.
Rosjanie do złego wykonania remontu samolotu się nie przyznają, nawet pomimo, iż podczas wcześniejszego lotu z pomocą humanitarną do Haiti (już po remoncie w zakładach w Samarze) dostrzeżono liczne usterki. Być może jednak w tym raporcie MAK - przy wszystkich zabiegach mających na celu zrzucić wszelką odpowiedzialność z Rosjan - znalazły się też rzeczy mocno nieprzyjemne dla Tuska i jego współpracowników, z którymi trudno się będzie nie zgodzić po jego odtajnieniu. Mogłoby to tłumaczyć tak stanowczą reakcję Tuska na ten raport, stanowiącą wręcz zmianę o 180 stopni w stosunku do tego, co mówił wcześniej o "dobrze układającej się współpracy".
Nie zmienia to oczywiście faktu, że MAK jako instytucja certyfikująca rosyjskie samoloty i lotniska jest jednocześnie adwokatem we własnej sprawie, o czym mówili nawet rosyjscy piloci:
http://superwizjer.onet.pl/41181,rosyjscy-piloci-bronia-zalogi-tu-154,aktualnosc.html
Pozostawienie najważniejszych dowodów ze śledztwa w rękach takiej instytucji i rosyjskiej prokuratury, bez próby nawet powołania międzynarodowej komisji, jest zdradą polskich interesów narodowych i kwalifikuje się pod Trybunał Stanu.
Czytaj też Kommiersant: raport i śledztwo w sprawie katastrofy to skandal
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?