Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Raymond Khoury - "Sanktuarium"

pawile@wp.pl
[email protected]
Okładka książka
Uroboros symbolem powtarzalności czasu, ale i długowieczności. Kolejna powieść w stylu Dana Browna, czerpiąca garściami ze starożytnej symboliki i legend, osnuta jednak na dość frapującym powiązaniu.

Czasami uroboros przypomina o dwoistości rzeczy, ich pierwiastku żeńskim i męskim, ziemskim i niebiańskim, ludzkim i boskim. Przeciwności te jednak nie pozostają w konflikcie, lecz uzupełniają się wzajemnie. często też jest symbolem nieskończoności, wieczności, nieustannego odradzania się.
- Oto - powiedział elf - pradawny wąż Urobos. Urobos symbolizuje nieskończoność i sam jest nieskończonością. Jest wiecznym odchodzeniem i wiecznym powracaniem. Jest czymś, co nie ma ani początku, ani końca.
- Czas jest jak pradawny Urobos. Czas to upływające chwile, ziarenka piasku przesypujące się w klepsydrze. Czas to momenty i zdarzenia, którymi tak chętnie próbujemy go mierzyć. Ale pradawny Urobos przypomina nam, że w każdym momencie, w każdej chwili, w każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitaniem, każdy powrót rozstaniem. Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem.

A. Sapkowski - „Pani jeziora”, str. 174-175

Pierwsze przedstawienia węża połykającego własny ogon pochodzą z Egiptu i datowane są na rok 1600 przed narodzeniem Chrystusa. Stamtąd symbol powędrował do fenickich i greckich filozofów, którzy nadali mu imię ouroboros - „pożeracz ogona”. Prawdopodobnie inspiracją dla wizerunku uroborosa była Droga Mleczna. Mity mówią o świetlistym wężu mieszkającym w niebiosach. Nasza galaktyka rzeczywiście wygląda jak pierścień gwiazd. Jeśli przyjrzeć się jej dokładnie, to w centrum niedaleko gwiazdozbioru strzelca rzeczywiście wygląda jak wąż gryzący własny ogon... Często też ten mityczny wąż personifikuje nieśmiertelność, gdyż uroboros sam siebie zabija i zjada, aby móc się ponownie narodzić.

Jest jednością, całością, początkiem i końcem. Na kanwie tej właśnie symboliki oparta jest koncepcja fascynującej jednym ze swych wątków powieści Raymonda Khoury - „Sanktuarium”, który dobitnie wyraża się w przewodnim motto: Tempus edax, homo edacior. Czas zżera, a człowiek jeszcze szybciej.

Neapol, 1750 rok. W środku nocy do pałacu markiza wpada trzech uzbrojonych w szpady mężczyzn. Ich przywódca, Raimondo di Sangro, książę San Severo, oskarża gospodarza o to, że jest oszustem i żąda od markiza wydania strzeżonego przez niego sekretu.

Bagdad 2003 rok. Odział wojskowy natrafia na ukryte, a wyjątkowo przerażające supernowoczesne tajne laboratorium. Ślady wskazują, że poniosło w nim na skutek potwornych eksperymentów medycznych śmierć wiele ofiar - mężczyzn, kobiet i dzieci. Poszukiwany przez wojsko tajemniczy naukowiec, pracujący, jak się podejrzewa nad bronią biologiczną, znany jako Hakim, ucieka zabierając ze sobą prawdę o swych straszliwych badaniach. Zostaje jedynie tajemniczy symbol węża zjadającego własny ogon.

Evelyn Bishop prowadząc wykopaliska na pustyni odnajduje tajemniczą komnatę służącą kiedyś za miejsce spotkań nieznanego bractwa, które zawarło swe sekrety w księdze opatrzonej symbolem pożerającego ogon węża. Archeolożka zostaje porwana przez nieznane ugrupowanie. Z odsieczą rusza jej córka Mia, wspomagana przez agenta CIA w Libanie - Corbena. Ścigając porywaczy, sami są przez nich tropieni, a wszyscy usilnie pragną posiąść tajemną księgę. Gdzieś w tle wciąż pojawia się zaginiony ojciec dziewczyny, sprawiający wrażenie, jakby się nie starzał.

Powstała na fali utworzonej przez Dana Browna mody na tematykę egzegezy symboli powieść Khoury, nie klasyfikuje się raczej na górnej półce gatunku. Konstrukcja fabuły i wartkość akcji plasują się na przeciętnym poziomie, rażąc monotonnymi dłużyznami i niezrównoważeniem proporcji poszczególnych wątków.

Najczystszej wody jest jednak koncepcja powiązania starożytnego mitu z legendą długowiecznego, tajemniczego St. Germaine oraz wyraziste, tchnące autentycznością realia orientu, będącego barwnym i soczystym tłem narracji. Nic w tym jednak dziwnego, gdyż autor jest typowym pisarzem borderline, wspaniale komponującym wątki zachodniej kultury, w której żyje z lewantyńskimi korzeniami i wspomnieniami dzieciństwa i młodości w targanym nieustannymi konfliktami Libanie.

Raymond Khoury urodził się w Libanie, ale młodzieńcze lata spędził w Rye w USA, gdzie jego rodzina przeniosła się w roku 1975 po ucieczce z kraju na skutek libańskiej wojny domowej. Khoury powrócił do Libanu po ukończeniu liceum celem podjęcia studiów w American University w Bejrucie. Wkrótce po uzyskaniu przez Khoury dyplomu ponownie wybuchły walki w Libanie. W lutym 1984 roku przyszły pisarz został ewakuowany z Bejrutu przez US Marine Corps na pokładzie śmigłowca Chinook. Obecnie mieszka w Londynie z żoną i dwiema córkami.

Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice, 2008 r.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto