Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Róbta, co chceta i z kim chceta, ale nie do końca...

Redakcja
W Niemczech młodzież wydaje się znudzona nieograniczonymi prawami do kreowania swych poglądów i manifestowania swej osobowości. W małych miastach moda na tzw. zachodni luz jest praktycznie niezauważalna. W metropoliach też zdaje się zanikać.

Niemcy. Jedna z najbardziej popularnych dyskotek. Do klubu wchodzi grupa dwudziestokilkulatków, prawdopodobnie studentów pobliskiej uczelni. Kilku chłopaków wystylizowanych na "macho" zamawia alkohol i obserwuje tańczące na parkiecie dziewczyny. Impreza rozkręca się na dobre, rozbawieni młodzieńcy próbują je poderwać. Kilku z nich ma na palcach obrączki, jednak na imprezie pojawili się bez małżonek. Młodzieńcy podchodzą do rozbawionych Niemek i nie kryją się z tym, że są żonaci. Dziewczynom jednak wcale to nie przeszkadza. Po krótkiej konwersacji znikają w toalecie.

Nie mogłam wyjść ze zdumienia, gdy podczas innej imprezy, tym razem domówki, para zakochanych (wydawałoby się) ludzi, którzy są ze sobą kilka lat, rozdzieliła się. Ona flirtowała w najlepsze z nowo poznanym chłopakiem, on zniknął gdzieś z piękna nieznajomą. Pod koniec imprezy para się odnalazła i opowiadała sobie o wrażeniach tej nocy. Żadnej zazdrości, po prostu w czystej formie "róbta, co
chcecta" i z kim chceta.

Usłyszałam ostatnio od 23-letniego studenta, ojca dwuletniego chłopca - dziecko z inną, a ślub z inną? Co w tym złego? Przecież to normalne. To dobrze, że się dzieci rodzą. Trzeba być wylajtowanym!!! Kompletnie mnie zamurowało. Dziękuje za takie "wylajtowanie"...

Moda na przysłowiowy "luz" zachodni
jeszcze głęboko tkwi w niemieckiej młodzieży. Młodzi ludzie wychowani bezstresowo i praktycznie bez żadnych ograniczeń, traktują życie jak zabawę. Wiem, że to przywilej wieku, bo sama jestem studentką, ale jednak powinny być pewne granice?

- To, co się teraz z tymi młodymi ludźmi wyrabia, to przechodzi wszelkie pojęcie. Mieszkam na szczęście w małym mieście, tu jest spokojnie, ale gdy słyszę, co się czasem dzieje gdzie indziej to mi ręce opadają. My tacy nie byliśmy, szkoda gadać - mówi starsza mieszkanka Wernigerode.

W Niemczech w dalszym ciągu panuje swoboda seksualna i nie obowiązują żadne ograniczenia w sposobie bycia i zachowania się. Można to zauważyć szczególnie w dużych miastach. Dobrym przykładem jest Berlin, w którym młodzież z różnych krajów tworzy typową mieszankę wielokulturową. Tutaj można zauważyć młodych chłopców i dziewczęta w ekstrawaganckich strojach, z kolorowymi włosami (paleta barw od różowych, przez zielone i czerwone po pomarańczowe i niebieskie), oryginalnych fryzurach, z kolczykami w obu uszach, nosie, brwiach, czasem na całej twarzy. I tak ubrani z plecakami reklamującymi anarchię albo pacyfę, koszulkami z napisami m.in. " pier… wszystko", maszerują do szkoły. Mają pozwolenie rodziców
i nauczycieli na nieograniczone kreowanie własnego stylu, własnej osobowości, własnych emocji i poglądów. Nikt nie reaguje. Nikomu też to chyba nie przeszkadza. Ale tylko na pozór. Nikt nie próbuje nic zmienić, bo wtedy wszyscy wielcy obrońcy praw dziecka i autorytety moralne zaprotestują, że to ingerencja w wolność młodego człowieka. Nawet zwykle zwrócenie uwagi młodym zbuntowanym, wychowanym całkowicie bezstresowo, może doprowadzić do ich frustracji i stresów.

- Taki pozorny luz jest typowy jednak tylko dla dużych miast, w których ścierają się różne narodowości. U nas w Niemczech jest dużo obcokrajowców, którzy także próbują wybić się z tłumu. Ale to tzw. bycie na wiecznym luzie, także i w metropoliach, wydaje się jakby mniejsze. Przed kilkoma laty nastolatków i studentów na siłę próbujących manifestować swą inność było więcej. Natomiast w małych miastach młodzież ubiera się normalnie, nie próbuje być specjalnie oryginalna. Ten pusty szpan wychodzi z mody.

Czyżby powrót do tradycyjnych wartości był nieunikniony? Czyżby młodzi ludzie coraz częściej byli zmęczeni nieograniczoną wolnością? Moda na zachodni "luz" przyszła z Holandii - tak przynajmniej uważają studenci. Jednak zdaje się już powoli słabnąć. Młodzi ludzie są coraz bardziej znudzeni i potrzebują autorytetów. Nie chcą już olewać wszystkiego. Chcą, by ktoś nimi pokierował i na nowo uzmysłowił, co jest dobre, a co złe, choć może to brzmi niewiarygodnie i banalnie.
- To monotonne. Na początku, gdy wchodzisz w dorosłość lub gdy jesteś nastolatkiem, wszystko jest super, bo praktycznie wszystko ci wolno. Alkohol dostępny od 16. roku życia, żadnych problemów ze wstępem do jakichkolwiek klubów. Odurzenie wolnością i żadnej kontroli. Możesz się wyszumieć. Ale na dłuższą metę to nudne i czasem niebezpieczne. Bo wtedy zacierają się wszystkie granice i pojawia się niebezpieczeństwo relatywizmu moralnego. Głównie nastolatki czują się zagubienie, bo wmówiono im, że mają prawo do wszystkiego, nie szanują starszych, a przez to potem nie mają oparcia w nikim –
mówi dwudziestoletnia studentka.
A jej koleżanka dodaje: - To typowe nie tylko dla Niemiec, ale chyba dla większości krajów Europy Zachodniej. Tak myślę, choć nie jestem pewna. Ale ten szał na bycie cool za wszelką cenę maleje. Oczywiście nie zniknie do końca nigdy, ale młodzież coraz częściej poszukuje oparcia w starszych i docenia bycie sobą.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto