Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skoki w Soczi: Cisza przed burzą

Dawid Bożek
Dawid Bożek
Za 24 godziny okaże się, kto zostanie mistrzem olimpijskim na średniej skoczni w Soczi. Faworyci już dziś pokazali pazury, ale z polskiego obozu kipi spokój.

Przed pierwszym olimpijskim konkursem skoków w Soczi można powiedzieć jedno – bez fajerwerków, ale powodów do zmartwień również brak. Kamil Stoch zaliczył w kwalifikacjach okrągłe sto metrów i opuszczał skocznię w dobrym humorze. – Trochę się już z tą skocznią zbliżyliśmy. Jak z koleżanką z wojska – żartował Polak zaraz po swojej próbie.

Końska dawka skoków

Stoch, który, powtórzmy, nie miał wcześniej okazji skoczyć na normalnym obiekcie w Soczi, od czwartku do soboty oddał osiem skoków. To spora dawka, jak na zawodnika, który ostatnimi czasy w zawodach PŚ bardzo często opuszczał serie treningowe czy kwalifikacyjne. Wydawało się jednak, że po dzisiejszej serii próbnej odpuści sobie kwalifikacje. Nic z tego. – To jest obiekt, który trzeba poznać. Moje skoki są powtarzalne, więc nie ma co odpuszczać, tylko trzeba skakać. Mam nadzieję, że ta skocznia niczym mnie nie zaskoczy. Pokazała swój pazur. Pokazała, że potrafi być chamska – ocenił w rozmowie z TVP Stoch.

Skoki Polaka w Soczi były różnorodne. W czwartek było nieciekawie, piątek był rewelacyjny, a sobota taka… normalna. Stoch już zdążył przyzwyczaić nas do tego, że treningi nie mówią absolutnie nic o tym, co może się wydarzyć następnego dnia. On sam wykazuje spokój – jutro może być bardzo interesująco.

Maciej Kot w dalszym ciągu potwierdza, że skocznia w Soczi mu pasuje. W serii próbnej przegrał tylko z Michaelem Hayboeckiem, a w kwalifikacjach zajął 5. miejsce. Polak przed zawodami jest pewny swego. Wciąż utrzymuje postanowienie, że miejsce w pierwszej 10. jutrzejszych zawodów jest w jego zasięgu. – Nie ukrywam, że ta skocznia odpowiada mi. Tyle tylko, że w kwalifikacjach warunki były ciężkie, bo bardzo kręciło. Ale nie ma co o tym mówić. Cieszę się z tego, że te moje skoki są dobre – stwierdził Kot.

„Luz” ocalony

Ciekawie jest również w przypadku Jana Ziobry, choć w tym przypadku chodzi o względy pozasportowe. 22-latek stał się ulubieńcem internautów po tym, gdy podczas zwycięskiego konkursu w Engelbergu podczas transmisji dostrzegli intrygujący napis „Luz w d…”. Ziobro od początku powtarzał, że dzięki niemu skacze mu się lepiej, a on sam jest rzeczywiście wyluzowany. Napisem w Soczi zainteresował się najpierw delegat techniczny z ramienia FIS Sepp Gratzer, a potem MKOl. Ziobrze groziło usunięcie napisu, choć on sam na pytanie delegata, co oznacza to zdanie, odpowiedział: „Take a relax”. Ostatecznie „Luz…” zostanie na nartach Jana. – Nie walczyłem o napis na nartach, ale walczyła pani Agnieszka Paczkowska z FIS, skutecznie. Bardzo jej za to dziękuję – mówił Sport.pl Ziobro.

Dziś skoki Ziobry nie były szalone, choć sam zainteresowany ocenia je raczej pozytywnie. – Dziś był słabszy dzień. Miejmy nadzieję, że – jak Bóg da – jutro będzie lepszy. Nic mi nie brakowało, oddałem dobre skoki, nie będę kombinował, żeby nie zepsuć – oceniał 22. zawodnik kwalifikacji.

Pozytywnie jest również w przypadku Dawida Kubackiego, który dziś w kwalifikacjach był 13. – Miałem na te sobotnie skoki konkretny plan i z nim przyjechałem na skocznię. Wiedziałem zatem, jak chcę je wykonać. I to po prostu zrobiłem. Z obu sobotnich skoków jestem zadowolony, choć jeszcze trochę brakuje mi wyczucia na tej skoczni – przyznał portalowi eurosport.onet.pl 23-latek.

Blef Ammanna?

W Krasnej Polanie wciąż szaleje Michael Hayboeck. Dziś zaliczył dublet – zwyciężył w serii próbnej oraz w kwalifikacjach. Jest niesamowicie stabilny w swoich poczynaniach, nie zszedł dotychczas ze swojego wysokiego poziomu, a to sprawia, że coraz śmielej stawia się go wśród kandydatów do medalu. W Soczi obudził się również Gregor Schlierenzauer. W kwalifikacjach lądował najdalej – osiągnął 104 metry (ten sam wynik zanotował Severin Freund). Najpoważniejszy, obok Stocha, kandydat do złota po swoich skokach odetchnął z ulgą. Wczoraj bowiem przeżywał chwile grozy. Podczas zorganizowanej przez rodzimy związek konferencji prasowej Schlierenzauer nagle wyszedł z sali w obecności lekarza. Austriak poczuł się źle – wczoraj wczesnym rankiem obudziła go kontrola antydopingowa, a po niej niewyspany Austriak wystąpił w treningach. Organizm nie wytrzymał trudów dnia. Dziś Gregor pokazał, ze wczorajsze zdarzenie zupełnie na niego nie wpłynęło.

Kibicom powoli przypomina się Simon Ammann. W swoich próbach dotychczas nie wybija się przed szereg, choć trzeba przyznać, że Szwajcar coraz lepiej sobie radzi. Od dwóch tygodni Ammann zarzeka się, że jego forma jest daleka od idealnej i jest prawie pewien, że na igrzyskach nie odegra głównej roli. Blef? Konsekwentne zrzucanie z siebie presji obrony tytułu. Czy może wciąż realna ocena jego możliwości? Ostatnimi czasy Ammann rzeczywiście nie prezentował się najlepiej, co było pewnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę rewelacyjny początek stycznia, począwszy od Turnieju Czterech Skoczni. Jednak zbyt długo oglądamy go na skoczniach świata, by twierdzić, że występ Simona w Soczi będzie jedynie symboliczny. Chyba że wszystko to jest tylko pobożnym życzeniem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto