Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ślubna sukienka

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Stara kobieta stała nad rozbebeszonym pudłem i nie posiadając się ze szczęścia, niańczyła w spracowanych rękach amerykańskiego, plastikowego bobasa. Nie bardzo w końcu wiedząc, co z nim zrobić.

Jak zwykle, z niecierpliwością przecinała sznurki, taśmy i papiery, by wreszcie dostać się do zawartości paczki, która nawet po tak długiej wędrówce wydzielała specyficzny zapach. Zapach Ameryki. Starzejąca się kobieta otrzymywała czasem paczki od jeszcze starszej kobiety, która – jak inne siostry – wyjechała po pierwszej wojnie za chlebem i zza oceanu już nie powróciła.

Z dwóch pozostałych na obczyźnie, ta właśnie odnalazła ją po wojnie, wspomagając przesyłkami, z których żywność w większości ginęła na poczcie, a cudaczne ubrania z Florydy mało – wiele służyły ku pożytkowi. Tym razem, wśród jedwabnych kiecek, wdzianek i szmatek nieokreślonego przeznaczenia, namacała coś dziwnego – ni to miękkie, ni twarde, podłużne i grubawe; wyłuskane wreszcie na wierzch, okazało się lalką!

Z zachwytem oglądała ubranego w białą sukienkę tłustego bobasa z pulchnej, różowej masy, z mrugającymi oczami i paluszkami u nóg i rąk; całkiem jak prawdziwie; od pierwszej chwili wiedziała, że to jest właśnie jej lalka – inna, a jednak ona, piękniejsza od tamtej, jedynej, za którą tyle łez wylała.

Bo przecież kiedyś, raz jeden w życiu, lalkę miała. Przed pół wiekiem, kiedy ojciec Wincenty, kmieć bogaty, a bywały w świecie, kupował dla kolejnych dziewuch, na wiano, maszyny do szycia, prawdziwe Singerki - ona, najmłodsza czyli „zmora”, jak się wówczas na siódmą córkę mawiało, mogła tylko podglądać jak starsze szyją dla siebie lub na zarobek i bawić się darowanymi okrawkami materiałów.

Nie było czego w te gałganki ubierać, aż wreszcie ubłagany, przywiózł Wincenty dla najmłodszej córki porcelanową główkę. Resztę trzeba było dorobić, przemyślnie więc doszyła do tej głowy wypchany trocinami brzuch ręce i nogi. Lalka była, ale goła. Ścinki i skrawki nie wystarczały. Tu potrzebna była suknia. Prawdziwa. Najlepiej taka, jaką szyła Teofila dla jakiejś panny młodej.

Czyhała więc cierpliwie na okazję, aż wreszcie, ze sztuki materiału, wycięła w tajemnicy kawał koronki i kryjąc się po kątach, ubrała swoja lalkę porządnie i należycie. Ale... ubytek materiału był zauważalny, poszukiwania dokładne, a znalezisko wprawiło w zdumienie całą rodzinę. Ludzkie wyobrażenie przechodzi, co się potem w domu działo!
Lalka ubrana była do ślubu, w suknię uszytą akuratnie, jak ta prawdziwa, ale przecież z kradzionego!

Tego Wincenty darować w żaden sposób nie mógł i po spuszczeniu manta winowajczyni, zawlókł ja razem z lalką do pieńka, na którym kury na niedzielne rosoły łby traciły. Tym razem łeb straciła lalka – przyczyna wstydu i głupoty wszelkiej. Tyle też z tej historii pamiętała, bo potem się wszystko jakby rozmazało i tylko czasem, we śnie, wracała siekiera i porcelanowe okruchy na drewnianym pniaku...

Stara kobieta stała teraz nad rozbebeszonym pudłem i, nie posiadając się ze szczęścia, niańczyła w spracowanych rękach amerykańskie cudo, nie bardzo w końcu wiedząc, co z nim zrobić. Schowana chytrze na dno szafy, wabiła przecie lalka do siebie postarzałe dziecko, ale że ani nikt o nią nie pytał, ani wnuczek psujący samochodziki, zakusów na lalkę nie czynił, spokojna o los lalki, mogła ją bez obawy usadzić na poduszce z falbankami, pośrodku starannie zasłanego łóżka.

Widywała u znajomych różne takie. A teraz, teraz nareszcie miała lalę i ona. Ale piękniejszą. I swoją własną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto