Czy na rozwiązanie wszystkich tajemnic związanych z tą owianą dosłownie i w przenośni mgłą katastrofę będziemy musieli jeszcze poczekać 50 lat - podobnie jak z wypadkiem samolotu w 40 latach, z premierem rządu na wygnaniu Gen. Sikorskim? Czy komuś szczególnie zależało, aby zgromadzić na pokładzie jednej maszyny wszystkie niewygodne dla kogoś osoby? Zdarzenia związane z rozbiciem na lotnisku w Smoleńsku Polskiego prezydenckiego samolotu Tu 154 M należałoby rozpatrywać poczynając od pierwszej najgłówniejszej zasady bezpieczeństwa lotów VIP: nie powinno tylu najważniejszych oficjeli znaleźć się w jednym czasie i w jednym miejscu - na pokładzie jednego środka transportu. To jest podstawowe i zasadnicze złamanie międzynarodowych zasad bezpieczeństwa dla najwyższych oficerów dowództwa armii, członków rządu i ich rodzin. Wszystkie aktualnie ujawnione dowody wskazują na nieszczęśliwy splot zwykłych zdarzeń losowych - wypadkowych. Bo przecież nieszczęścia chodzą parami. Ale to mogą być również doskonale spreparowane i przygotowane akcje obcych służb specjalnych - typowe, znane już w historii, zamachy na najwyższych, niewygodnych decydentów z topów rządowych.
Czas pokaże prawdę - bo oliwa sprawiedliwa zawsze na wierzch wypływa.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?