Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sportowe podsumowanie 2012 roku. Triumf Phelpsa i upadek Armstronga

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Rok igrzysk olimpijskich i mistrzostw Europy w piłce nożnej nie mógł nie przynieść spektakularnych rozstrzygnięć. Częściej niż narodzin nowych gwiazd, byliśmy jednak świadkami potwierdzenia statusu wielkich indywidualności. Nie zabrakło doniesień rodem z kroniki kryminalnej - świat sportu przypomniał, że ma również swoje ciemne strony.

1. Michael Phelps sportowcem wszech czasów

Pływacka saga dobiegła końca. To co miało swój początek w Atenach, doczekało końca w Londynie - Amerykanin został najbardziej utytułowanym olimpijskim multimedalistą (wyprzedzając radziecką gimnastyczkę Łarysę Łatyninę). Na jego szyi zawisły w sumie 22 krążki, z czego 18 złotych. Fakt faktem, że pływanie daje możliwości na zdobycze liczniejsze niż w większości pozostałych dyscyplin (taki Tomasz Majewski nie może liczyć na więcej niż 2-3 medale w karierze).

Phelps nie był wolny od uroków młodości - kilka lat temu sfotografowano go jak palił marihuanę, ale nie ma się co oszukiwać - w ramach odpoczynku od katorżniczego treningu sportowcy lubią poznawać uroki życia. 29-krotny (!) rekordzista świata będzie miał na to czas, bo w sierpniu oficjalnie zakończył karierę. I pomyśleć, że w jego przypadku pływanie miało być lekarstwem na ADHD...

2. Hiszpanie znowu mistrzami Europy

Vicente del Bosque jest typem trenera, który przemawia do drużyny prośbą, nie groźbą. Jeśli istnieje w futbolu coś takiego jak złoty środek, to on go znalazł. W większości meczów nie wystawiał nominalnego napastnika, chcąc czerpać z nieograniczonego potencjału drugiej linii. Efekt - najwięcej bramek strzelonych, najmniej straconych. Mimo obaw podziału szatni na piłkarzy Realu i Barcelony (Gerard Pique i Sergio Ramos nie kryli niechęci do siebie), po założeniu koszulki La Roja wszyscy stanowił jedność. Hiszpanie jako pierwsi w historii obronili tytuł mistrzów Europy, ponownie udowadniając, że bogowie futbolu nie rodzą się tylko w Brazylii i Argentynie.

3. Bolt znaczy złoto

Tym razem bez rekordu świata, ale jako pierwszy od czasów Carla Lewisa obronił złoto na 100, a jako pierwszy w historii na 200 m. W sumie 31 razy w karierze pokonywał królewski dystans poniżej 10 s. To nie był dla niego łatwy rok: zmagał się z kontuzją pleców, wyrosła mu konkurencja w postaci Johana Blake'a (trenują pod okiem tego samego trenera), z którym dwukrotnie przegrał na mistrzostwach Jamajki, zemstę zapowiadali doświadczeni Asafa Powell, Tyson Gay i Justin Gatlin. Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki powinna mu wypłacać premie za budowanie szalenie pozytywnego wizerunku królowej sportu. Słowo "szalenie" nie zostało użyte przypadkiem, bo takiego showmana na bieżni dawno nie było.
4. Upadek Lance'a Armstronga

Autor sportowego oszustwa stulecia. Jeszcze niedawno człowiek-instytucja, ikona kolarstwa, symbol zwycięskiej walki z nowotworem (prowadzi własną fundację, której kapitał liczony jest w milionach dolarów). Zeznania jego kolegów przed Amerykańską Komisją Antydopingową nie pozostawiają wątpliwości - chciałeś być w jednej ekipie z Armstrongiem, musiałeś brać. Były lider US Postal i Astany dysponował takim arsenałem niedozwolonych środków, że mógł otworzyć aptekę. Lekturę jego zakulisowej działalności śmiało można zaliczyć do literatury grozy. Szczególnie zatrważający był opis transfuzji krwi, która była trzymana w specjalnych lodówkach. Po wtłoczeniu jej do żył kolarze dostawali drgawek, a w środku nocy, gdy krążenie prawie ustawało, dla pobudzenia musieli robić seriami pompki.

Międzynarodowa Federacja Kolarska zdyskwalifikowała Amerykanina dożywotnio pozbawiając wszystkich tytułów (rekordowe siedem w Tour de France), część sponsorów zerwała kontrakty. Armstrong był na szczycie, dlatego jego upadek był spektakularny. Ale czy nie stał się kozłem ofiarnym całego środowiska? Czy z tyłu peletonu aby na pewno panują inne realia?

5. 1:40.91 minuty, czyli David Rudisha bije rekord świata na 800 m

Nikt wcześniej nie zszedł poniżej 1,41 min. Do autora jedynego lekkoatletycznego rekordu wśród męskiej części stawki w Londynie należą już trzy najlepsze wyniki w historii tego dystansu. Sebastian Coe, były brytyjski ośmiusetmertowiec, jednocześnie jeden z głównych organizatorów XXX IO, powiedział, że wyczyn Kenijczyka ceni wyżej niż dokonania Usaina Bolta.

Rudishy nie dotknęła klątwy jego wielkiego poprzednika Wilsona Kipketera, który mimo bicia kolejnych rekordów nigdy nie stanął na najwyższym stopniu olimpijskiego podium.

6. Rosyjscy siatkarze mistrzami olimpijskimi, zmierzch Brazylii

2:0 i 22:17 prowadził w finale zespół Bernardo Rezende. W takich sytuacjach Rosjanie zwykle opuszczali głowę w oczekiwaniu na wyrok, po meczu w szatni padały sformułowania nie nadające się do cytowania, a zawodnicy nie mogli na siebie patrzeć. Trener Wladmir Alekno zmienił tę mentalność: jego podopieczni zaczęli reagować jak ludzie, a nie maszyny. Brawurowym manewrem przesunął atakującego Maksima Mikchajłowa na przyjęcie, a jego miejsce zajął nominalny środkowy Dmitrij Muserski, który zdobył aż 31 punktów. Sukces Rosjan (na najwyższy stopień podium ostatni raz weszli w 1968 r.) był tym cenniejszy, że to Brazylijczycy mieli psychologiczną przewagę po grupowym zwycięstwie. Wspaniałe pokolenie Giby, Dantego, Rodrigao, Ricardo i Sergio odchodzi w cień z dorobkiem jednego złotego i dwóch srebrnych medali. To ich Brazylia będzie punktem odniesienia dla przyszłych pokoleń siatkarzy.7. Andy Murray wygrywa w Wielkim Szlemie jako pierwszy Brytyjczyk od 1936 r.

"Ulga to chyba najodpowiedniejsze słowo" - mówił po pięciosetowym maratonie w finale US Open z Novakiem Djokoviciem. Serb przyznał, że jego rywal jak mało kto zasłużył na zwycięstwo. Murray czekał na nie najdłużej z tzw. wielkiej czwórki, wcześniejsze finały zwykle sromotnie przegrywał. Swój najbardziej udany okres w karierze uświetnił sięgając po złoto w Londynie (zrewanżował się Rogerowi Federerowi za porażkę w Wimbledonie).

Trzeci tenisista rankingu ATP szumnie zapowiedział wewnętrzną walkę z przeklinaniem na korcie, co było stałym elementem gry w jego wykonaniu. - Mam pecha, bo wszyscy znają angielski - żalił się mediom. Okazję do słownych galopad miał m.in. w paryskiej hali Bercy, gdzie w trzeciej rundzie przegrał z Jerzym Janowiczem, co uznano za jedną z największych sensacji minionych 12 miesięcy.

8. Mo Farah - nowy król długich dystansów

Szerokiej publiczności przedstawił się na dobrą sprawę na ostatnich mistrzostwach świata w Daegu. Został wybrany Europejskim Lekkoatletą Roku 2011, jego nazwisko z coraz większą dozą prawdopodobieństwa wymieniano w kontekście przejęcia olimpijskiej schedy po rekordziście świata Kenenisie Bekele. Brytyjczyk o somalijskich korzeniach nie zawiódł (złoto na 5 000 i 10 000 m), choć trzeba przyznać, że trafił na wyjątkowo mało wymagającą konkurencję ze strony afrykańskich biegaczy.

Nie zmienia to faktu, że stał się jedną z twarzy igrzysk, a jego charakterystyczny zwycięski gest, tzw. Mobot, zyskał rozpoznawalność niczym błyskawica Bolta.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto