Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Susan Sontag - Widok cudzego cierpienia (recenzja)

Piotr Wiernicki
Piotr Wiernicki
Jedna z największych intelektualistek XX wieku, zawsze reprezentująca niezależność myśli, pełna pasji i zaangażowania, a także wyznaczająca nowe nurty w humanistyce. Susan Sontag w swoim eseju bezkompromisowo rozprawia się z ludzką naturą.

Susan Sontag swoim esejem "Widok cudzego cierpienia" po raz kolejny potwierdza, że peany na jej cześć nie są wypowiadane na wyrost. Jedna z jej ostatnich opublikowanych prac, to gorzka pigułka do przełknięcia dla nas, czyli ludzi tzw. "zachodu", która pozostawia moralną zgagę jeszcze na długo po przeczytaniu eseju.

"Widok cudzego cierpienia" ukazuje się w 2003 roku i jest kontynuacją bądź rozwinięciem dzieła "O fotografii", uważanego przez krytyków za wybitne. Nie bez przyczyny zacząłem od daty powstania recenzowanego eseju, gdyż jest to ważne tło sytuacyjne powstałej pracy. Inspiracją do powstania dzieła był zamach na World Trade Center, wojna z terroryzmem oraz przenikanie się świata wojennego ze światem medialnym. Warto również zauważyć, że Susan Sontag pisząc o odbieraniu przez nas obrazów pełnych okrucieństwa, była już w jesieni swego życia. Trywializując, starość równa się cierpienie, więc snując domysły można stwierdzić, że wiek też mógł być przyczyną podjęcia się tematyki cierpienia.

Na czym polega fenomen tej książki? Otóż amerykańska pisarka rzuca nowe spojrzenie, jeśli chodzi o fotografię wojenną i o obrazy, jakie generuje wojna. Nie stawia ona w centrum fotografa, tylko odbiorcę jego treści. Autorka zdaje się pytać i szukać odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy my, cywilizowani ludzie zachodu, którzy z pewną perwersją wpatrujemy się w przerażające obrazy wojenne. Stara się ona również wyjaśnić jak środki masowego przekazu wpływają na naszą recepcję obrazów i jak w pewien sposób czynią nas niewrażliwymi na oglądane przez nas cierpienie innych ludzi. Dlatego ta pozycja książkowa powinna zagościć na stałe w biblioteczce każdego socjologa badającego przekazy wizualne oraz u ludzi związanych z mediami – dziennikarzy, reporterów, medioznawców etc.

Amerykańska intelektualistka przekonuje nas, że żaden obraz nie jest wolny od mnogości znaczeń, a ingerencja środków masowego przekazu powoduje pewnego rodzaju "zniekształcanie" obrazów. Susan Sontag próbuje wytłumaczyć nam mechanizmy, które kierują naszą percepcją podczas oglądania obrazów wojny pełnych brutalności, przemocy i okrucieństwa. Zarzuca ona hipokryzję i cynizm cywilizowanemu światu, ponieważ uważa ona, że obrazy pełne bólu płynące głównie z Afryki i Azji poddawane są medialnej manipulacji, oraz wytyka fakt, że fotografia wojenna stała się narzędziem politycznym służącym celom propagandowym.

Od wieków ludzie mieli ciągoty do podglądania innych. To pragnienie istnieje w nas od zawsze, zmieniła się natomiast forma i kanał komunikacji. Kiedyś "podglądaliśmy" przez obrazy, książki, zapiski z podróży itp. Dziś, dzięki technologii możemy przesyłać obrazy w ciągu kilku sekund z drugiego końca świata. Autorka eseju twierdzi (posługując się przykładami z dziedziny literatury, malarstwa, filozofii, nauk społecznych etc.), że pragnienie podpatrywania czegoś, czego nie jesteśmy świadkami leży w istocie człowieczeństwa i jest nierozerwalnie z nim związane.

Codzienne atakowanie nas obrazami cierpienia wywarło na nas wpływ. Staliśmy się zupełnie obojętni i niewrażliwi na drastyczne sceny płynące z obrazów, zdjęć, materiałów wideo etc. Jakie mechanizmy powodują, że nie wzrusza nas już często nawet cierpienie dzieci, starców czy kobiet? Susan Sontag wnioskuje, że media stworzyły po pierwsze "efekt widza", zaś po drugie rozproszenie odpowiedzialności. Oglądając np. obrazy wojenne w telewizji mamy właśnie "efekt widza" bądź "efekt kina" – cierpienie przekazywane jest nam przez telewizję, w której oglądamy filmy, reklamy, programy rozrywkowe etc. Rzeczywistość bierzemy często za medialną fikcję (i na odwrót). Poza tym często oglądając fotografię wojenną skupiamy się bardziej nie na samej treści zdjęcia tylko na jego walorach artystycznych, co w jakiś sposób wypacza i tępi naszą wrażliwość. Kolejnym z mechanizmów jest rozproszenie odpowiedzialności. Skoro te same obrazy cierpienia i bólu oglądają ze mną miliony innych ludzi, to dlaczego ja miałbym brać odpowiedzialność i wstydzić się za cierpienie innych? Przecież każdy z nas widzi zło i cierpienie, więc może on zrobić coś, żeby ludziom cierpiącym w jakiś sposób pomóc…

Wg autorki "Widoku cudzego cierpienia" fotografia oddziałuje na nas bardziej niż choćby przekaz audiowizualny. Jest to fenomen fotografii, gdyż jest ona uniwersalna, trafia do każdego i nie potrzebuje ona przypisów, ani wyjaśnień.

"Nieprzerwany potok obrazów (telewizja, streaming video, filmy) zalewa nasze otoczenie, ale to fotografia najmocniej wbija się w pamięć. Pamięć działa na zasadzie stopklatki; jej podstawową jednostką jest pojedynczy obraz. (…) Fotografia jest jak cytat, jak maksyma albo przysłowie".

Z drugiej strony fotografia zamienia wydarzenie bądź osobę w coś, co możemy posiadać. Pomimo niezaprzeczalnego faktu sprawozdania z rzeczywistości, fotografia jest pewną odmianą alchemii – podkreśla autorka. Obrazy mają również przestrzegać nas przed koszmarem wojny i nigdy do niej nie dopuścić. Jednak Sontag dość gorzko konkluduje, że wojny nie da się uniknąć i nie wierzą w to już nawet pacyfiści.

Dalej jest już tylko coraz bardziej boleśnie i dotkliwie. Eseistka powołując się na Edmunda Burke sugeruje, że patrzenie na cierpienie innych nie tyle nie wzbudza w nas litości, ani współczucia, ale wręcz ciekawość, a nawet pewien rodzaj radości. Wynika to z faktu, że spoglądanie na cierpienie innych wywołuje w nas ulgę, że to my nie jesteśmy częścią tego cierpienia i ono nas nie dotyczy. Kontrowersyjna i szokująca może być również teza autorki, że ludzka natura przejawia fascynację cierpieniem innych i powiązane jest to również m. in. z naszą perwersyjną stroną seksualności. Jednak to media winne są uniewrażliwieniu nas na cierpienie, manipulując i sycąc nasze oczy obrazami krzywdy i bólu. To one nas znieczulają i "każą uznać istnienie nienaprawialnego".

W 1977 roku w "O fotografii" Sontag dawała pewną receptę jak można przeciwstawić się patologii uniewrażliwienia mas na cierpienie. Ukuła ona pojęcie "ekologii obrazów", czyli ograniczenia ilości fotografii w prasie i telewizji tak, aby nie doprowadzić do ich przesytu. Jednak pisząc 25 lat później "Widok cudzego cierpienia" nie podziela już własnej opinii sprzed lat. Zmiany technologiczne, jakie dokonały się przez ten okres spowodowały, że niemożliwe jest ograniczenie ilości obrazów. Ich dawka z każdym rokiem tylko się zwiększa, gdyż każdy z nas w danej chwili może być fotografem, wyjmując z kieszeni telefon komórkowy i w kilka sekund umieszczając zdjęcie w sieci.

Fotografia jest z nami wszędzie. Jednak to co byłą jej słabością, było również jej siłą. Sontag wskazuje na paradoks fotografii.

"Fotografie miały tę przewagę, że godziły dwie sprzeczne cechy. Obiektywizm był w nie wpisany. A zarazem, w sposób konieczny, reprezentowały pewien punkt widzenia. Były zapisem rzeczywistości – bezspornym w stopniu, w jakim nie mogły być bezsporne nawet najbardziej bezsporne relacje słowne – ponieważ zapisu dokonywał aparat. I dawały świadectwo rzeczywistości – bo ktoś był na miejscu i zrobił zdjęcie". Jednak rozwój technologii zmienił mocno oblicze fotografii i autorka jest tego w pełni świadoma.

Wielka erudycja, przenikliwość i zdolność do wyciągania refleksji – tak najkrócej w kilku słowach można opisać amerykańską eseistkę. Jej ostatnia publikacja może być jednak drzazgą, która wchodzi głęboką pod naszą skórę i tkwi tam bardzo długo. "Widok cudzego cierpienia" stawia w niekorzystnym świetle naturę współczesnego człowieka, ale przede wszystkim media, które czynią nas upośledzonymi emocjonalnie. Ostatni esej amerykańskiej eseistki pozwala poznać mechanizmy zgubnego wpływu mediów, dzięki czemu możemy się przed nim, choć po części obronić i stać się bardziej świadomymi odbiorcami. Pozycja polecana szczególnie osobom zainteresowanym mediami, fotografią wojenną oraz socjologią obrazu.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto