Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świętuj z nami 40-lecie festiwalu w Jarocinie!

Tomasz Brusik
Tomasz Brusik
Kadr z filmu "Beats of Freedom"
Kadr z filmu "Beats of Freedom" Beats of Freedom
Gdzie zawsze muzycy mogli przeklinać i pić alkohol na scenie, wskakiwać pomiędzy rozszalały tłum i występować nago? W Jarocinie, bo grunt to bunt! Często słyszy się, że komunizm upadł dzięki papieżowi i… festiwalowi w Jarocinie.

Gdy w Polsce dogorywał komunizm, festiwalowi przepowiadano europejską przyszłość, na miarę Glastonbury lub Roskilde. Po kilku latach widowiska już nie było. Dziś wraca moda na jarocińskie klimaty. Gdyby Jarocin wymazać z mapy Polski, nie powstałyby takie filmy jak chociażby niedawne "Wszystko co kocham" czy "Beat of Freedom". Dlaczego akurat to miejsce jest tak wyjątkowe? Jeśli wstydzicie się zapytać swoich rodziców, odpowiedź znajdziecie w kolejnym akapicie.

Jarocin w czasach PRL-u był jednym z nielicznych miejsc, gdzie młodzi przemawiali swoim głosem. Panowała tu nieograniczona swoboda w ubiorze, zachowaniu oraz wyrażaniu poglądów. Różnorodność, przy jednoczesnym braterstwie. Nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg. To na występ w Jarocinie artyści przygotowywali świeży i specjalny materiał. Tutaj prezentowały się grupy niezależne, które nie mogły liczyć na występ w mediach publicznych. Ze sceny płynęły antysystemowe treści. Nikt nie zwracał uwagi na cenzurę. Projekt wzorowany na amerykańskim Woodstocku '69, przejął wszystkie jego zalety. Dlaczego zatem ówczesne władze przystawały na taką nieograniczoną swobodę?

Aparat rządzący uważał, że młodzi powinni mieć chociażby jedno miejsce, gdzie mogą się wyszaleć. Nazywali to "wentylem bezpieczeństwa", przez który uchodzić będzie niewygodne ciśnienie z polskiej młodzieży. Inne stosowane przez nich określenie, to bunt kontrolowany. Ponadto góra sądziła, że może to być doskonałe pole, do rozsiewania nasienia własnej ideologii. Nieczęsto w jednym miejscu, zbiera się tylu młodych i poszukujących sposobu na życie ludzi. Zamiast "wentylu bezpieczeństwa" otrzymały socjologiczny fenomen, wymieniany jako jeden z głównych czynników upadku komunizmu. Jak to możliwe? Cofnijmy się w czasie…

Pierwocina Jarocina

Jest rok 1970. Grupa zapaleńców z jarocińskiego klubu Olimp, organizuje "Wielkopolskie Rytmy Młodych". Zaprasza na nie lokalne, wielkopolskie zespoły i solistów. Tradycyjnie, rok w rok przyznawane są nagrody Złotego, Srebrnego i Brązowego Kameleona. Z początku skromna impreza, szybko zyskuje rzesze zwolenników. Rośnie też liczba akredytacji wydawanych dziennikarzom, co jest niepodważalnym wyznacznikiem wzrostu zainteresowania. W samym zalążku tej muzycznej rewii, nikt nie wiąże jej jeszcze z rockiem. Ludzi jednoczy wspólne pragnienie dobrej zabawy, uatrakcyjnionej muzyką, warsztatami, spotkaniami z muzykami i publicystami oraz turniejami prezenterów dyskotek.

Kluczowym momentem okazuje się rok 1980. Wówczas do Jarocina, z zamiarem stworzenia wielkiego festiwalu, przyjeżdżają z Warszawy Jacek Sylwin i Walter Chełstowski. Przekształcają oni nazwę na "Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji". Prowincjonalny przegląd staje się ogólnopolskim świętem muzyki. W 1980 roku po raz pierwszy pojawiają się estradowe gwiazdy. Występują: Kora, Kasa Chorych, Krzak i Kombi. Pobrzękuje również pierwszy zespół punkowy – Nocne Szczury, który wywołuje zdziwienie publiczności. W konkursie młodych kapel gra Dżem, na czele z charyzmatycznym liderem, Ryśkiem Riedlem. Grupa rodem z Tychów nie zdobywa jednak głównej nagrody. Werdyktu tego nie biorą sobie mocno do serca i za kilka lat zdobywają miano najlepszego polskiego bluesowo-rockowego bandu. Do dziś wymieniani są jako jedna z najbujniejszych latorośli, które wyrosły z jarocińskiej gleby.

Wyspa wolności

W 1982 r., w czasie stanu wojennego odwołano nawet festiwale w Opolu i Sopocie. Oczywiście w Jarocinie, odskoczni od szarej rzeczywistości i enklawie wolnej myśli oraz buntu, grano w najlepsze. W 1983 roku następuje kolejna zmiana nazwy. Od teraz widowisko nosi nazwę "Festiwalu Muzyków Rockowych" i pod tym szyldem funkcjonuje aż do 1994 roku. Ze względu na rosnącą publiczność zabawa przenosi się z amfiteatru na stadion. Zapewne nikt z członków Olimpu nie przypuszczał, że impreza będzie rozrastać się w takim tempie i szybko zyska status kultowej. W latach 80. liczba fanów sięga nawet do 20 tys. Przyjeżdżają miłośnicy muzyki z Czechosłowacji i NRD. To tutaj swój debiut, oprócz wspomnianego już Dżemu, zaliczają: TSA, Armia, Dezerter, Brygada Kryzys, Sztywny Pal Azji, Acid Drinkers i Hey. Dla tych, którzy ostatnie 30 lat spędzili zamknięci w szafie, należy nadmienić, iż są to zespoły, które nie tylko wywarły ogromny wpływ na polski rock, ale wręcz go stworzyły.

Z irokezami we wszystkich kolorach tęczy, a do tego zróżnicowana i nieprzewidywalna - jarocińska publiczność nigdy nie należała do najłatwiejszych. Potrafi w ciągu jednego koncertu przejść od nienawiści do miłości. Jak podczas występu Republiki w 1985. Jest to promowana wówczas w radiu grupa. Taka, jakiej jarocińskie audytorium nie toleruje. Ich występ zaczyna się od gwizdów, obraźliwych transparentów oraz pomidorów i torebek z mlekiem, rzucanych w stronę zespołu. Dzięki zagraniu nowego, a nie starego materiału kończąc swój występ, doczekali się gromkich braw, zaśpiewanego przez publiczność "sto lat" oraz próśb o bis. Ciechowski uznaje jednak, że taka publiczność nie zasługuje na dodatkowy występ. I ciężko odmówić mu racji.

Wojewódzki pun(ki)em

Pierwsze oznaki kryzysu widać było na początku lat 90. Po upadku komunizmu, rewia przestaje być symptomem obywatelskiego nieposłuszeństwa. W 1993, gdy nad Jarocinem zbierają się czarne chmury, ster przejmuje Kuba Wojewódzki. To właśnie jemu, wiele osób zarzuca walne przyczynienie się do upadku festiwalu. Czyni on głównym sponsorem firmę Marlboro, znanego tytoniowego potentata. Decyzja ta nie podoba się audytorium. Jest ona dla nich jawną próbą skomercjalizowania ich oazy wolności. Oprócz tego, Wojewódzki decyduje się na ograniczenie ilości zespołów punkowych. Tym ruchem, również nie przysparza sobie przychylności opinii publicznej, gdyż zdecydowana większość przychodzi tu dla tego specyficznego gatunku muzyki.

W 1994 roku, na XII "Festiwalu Muzyki Rockowej" nie występuje już ani jeden zespół punkowy! Występują za to w pobliskim amfiteatrze, gdyż relacja ze stadionu jest transmitowana przez telewizję. Tradycja przegrywa z komercją! Gdyby tego było mało, w pierwszym dniu dochodzi do zamieszek. Walki trwają aż dwie i pół godziny. 70 osób zostaje rannych, w tym 40 policjantów. Wybito szyby, okradziono budynki, zdemolowano samochody, powyrywano płyty chodnikowe.

Pierwsze ekscesy zauważono już w 1991 roku, jednak nigdy nie niosły ze sobą takich szkód. Cała impreza okazuje się finansową klapą. Zamiast spodziewanych 15 tys. ludzi, przychodzi 12 tys. Dochodzi do kłótni pomiędzy dwoma dyrektorami. Nie przyznano nawet głównej nagrody, Złotego Kameleona. Władze miasta postanawiają zarobić na festiwalu i wyznaczają opłatę, jaką ma płacić organizator. Nie dostrzegają one tym samym, ogromnej szansy uczynienia swojego miasta europejską stolicą rocka.

Ostatnie podrygi wieloryba

Kumulacja tych wydarzeń doprowadza do tego, że w 1995 roku impreza się nie odbywa. Mimo że w miejscu corocznych spotkań gromadzi się wiele osób, przerwano 25-letnią tradycję. Upada festiwal, który jeszcze kilka lat temu był największym tego typu wydarzeniem w państwach Układu Warszawskiego. "Obok Wałęsy, stoczni, Kuronia i KOR-u wpisałbym go na listę historycznych okoliczności przyczyniających się do upadku komunizmu" - podnosi rangę widowiska Kuba Wojewódzki.

Fani nie zapominają o Jarocinie, a w szczególności o tym zaczerpniętym tutaj łyku wolności. Od 1995 do 1998 roku podejmowane są bezskuteczne próby reaktywacji imprezy. W 2000 roku odbywa się jednodniowy "Start Jarocin Festiwal", zapowiadający na przyszłość 3-dniowe edycje festiwalu. I choć występują na nim: Armia, Kaliber 44, Acid Drinkers, Pudelsi i Kasia Nosowska, nie osiąga on zamierzonego efektu. W 2001 roku odwołano całe przedsięwzięcie na 2 tygodnie przed planowanym startem. Powód? Brak zainteresowania. Wydawać by się mogło, że to już koniec…

Wyrwanie z objęć Morfeusza

Jak uważa wieloletni szef festiwalu, Jacek Chełstowski: "Ludzie, widzowie i dziennikarze, którzy ten festiwal przeżyli, ciągle o nim pamiętają". Z tego trwającego już dekadę letargu i zastoju udaje stworzyć się coś naprawdę dobrego. W 2005 odbywa się "Jarocin PRL Festiwal". Jest to historyczny przegląd jarocińskich festiwali. W celu przywrócenia klimatu lat 80. po ulicach jeżdżą milicyjne nyski, nazwy ulic zmieniono na stare, a przy wejściu na dużą scenę młodzi "działacze partyjni" czytają teksty absurdalnych i propagandowych przemówień. Wyemitowano filmy o historii festiwalu: film "Jarocin ’82" Pawła Karpińskiego, "Falę" Piotra Łazarkiewicza i reportaż "Moja Krew, Twoja Krew" zrealizowany przez brytyjskie BBC. Publiczność bawią: Armia, Dezerter, Kobranocka, TSA i Dżem. Zabawa trwa 2 dni. Zrobiono wszystko, by przywrócić klimat, jaki panował za czasów władzy, z którą walczono przez tyle lat. Lekko niedorzeczne, ale skuteczne. Ludzie dopisali. Sprzedano wszystkie bilety. Duży sukces tego projektu był światełkiem w tunelu. Światełkiem i nadzieją na przywrócenie Jarocinowi należnej mu pozycji na letniej mapie festiwalowej.

Podaj cegłę! Zbudujemy nowy festiwal

W 2006 roku zorganizowany zostaje pełnowartościowy festiwal. Obsada iście gwiazdorska: Farben Lehre, Lech Janerka, Voo Voo, T.Love, Sex Bomba, Aya RL, Paweł Kukiz, Strachy na Lachy. W sumie ponad 40 zespołów! Do tego przychodzi ok. 10 tys. ludzi. Magia tego nadzwyczajnego miejsca zrobiła swoje. W 2007 roku oprócz uznanych zespołów z Polski: Hey, Myslovitz, Izraela, Indios Bravos, Habakuka i Buldoga, występują również goście zza granicy, brytyjski Archive.

Tym razem nieco gorzej ma się sprawa publiczności. Przychodzi 7 tys. osób. Festiwal w Jarocinie przestaje być skansenem punku i rocka. Świat poszedł do przodu i aby przyciągnąć ludzi, należy odciąć się od przestarzałej historii i otworzyć na inne gatunki. Zmiany próbowano wprowadzać już na początku lat 90., jednak wówczas rozczarowani fani odwrócili się od odmienionej imprezy. Rok 2008 jest już trzecią edycją pokryzysowego i w pełni zmodernizowanego festiwalu. Pojawiają się m.in: Kult, Nosowska, Lao Che, Vavamuffin, Paprika Korps. Do tego aż 5 wykonawców zza granicy. Przybywa ok. 8 tys. ludzi. Było już pewne - Jarocin powraca!

Feniks z popiołów

Ostatnią z dotychczasowych wydań imprezy przynosi rok 2009. Oprócz zespołów znanych z polskiej sceny muzycznej: Myslovitz, Tiltu, Armii, Acid Drinkers, Kazika Na Żywo i Happysadu, pojawiają się giganci współczesnej polskiej muzyki alternatywnej: Maria Peszek i Czesław Mozil. Obydwoje pozostawiają po sobie niesamowicie sympatyczne wrażenie. Nie obywa się również bez znakomitości zza granicy. Są nimi m.in.: legendarni Bad Brains i New Model Army. Dzień trzeci - 45 minut po północy - zamyka występ popularnego Animal Collective. Dla miłośników gitarowych brzmień, widok dyskdżokejów za mikserami, okazuje się nie do zniesienia.

Spora część widowni, w tym także ja, w poczuciu rozczarowania, opuszcza przed czasem teren festiwalu. Tak imprezę komentuje dziennikarz muzyczny Łukasz Dolata: "Żyletki, butelki z benzyną i kamienie, to już przeszłość. Teraz jest równo ścięta murawa, klimat piknikowy i poczucie miło spędzonego czasu przy fajnej muzyce". Idzie nowe. Pytanie tylko, czy nowe oznacza lepsze? Młodzi, którzy przyjeżdżają tu tylko po to, aby poczuć tę atmosferę, znaną z opowiadań starszego pokolenia, zaznać jej mogą jedynie dnia trzeciego, w przenośnych toaletach. Gorąco nie polecam!

Dziś ciężko wyobrazić sobie, że festiwalu mogłoby po prostu nie być. Choć w jego historii, jak już wiemy nie brakowało dramatów, wszystko zakończyło się szczęśliwie. Festiwalowy kolos powoli dźwiga się z niemocy. Odzyskać utraconą pozycję będzie trudno. Już dawno przejął ją festiwal Jurka Owsiaka. I choć Przystanek Woodstock będzie największym polskim festiwalem z kilkusetosobową publicznością, Jarocin długo jeszcze pozostanie tym z najbogatszą i najpiękniejszą historią. Przede wszystkim pozostanie jednak wentylem, za sprawą którego Polska Rzeczpospolita Ludowa stała się sflaczałą dętką.

Kilka niezapomnianych występów (jakość beznadziejna, ale nie o jakość tu chodzi):
- Dezerter "Burdel" 1982
- Republika "Moja krew" 1985
- Zbombardowana Laleczka "Syneczku" 1985
- Tilt "Mówię Ci że" 1986
- Dżem "Czerwony jak cegła" 1986
- Moskwa "Nigdy!" 1986
- Kult "Arahja" 1991
- Armia "Niezwyciężony" 1991
- TSA "Alien" 1991
- The Bill "Kibel" 1993
- Acid Drinkers "Smoke On The Water" (cover) 1993
- KNŻ "Las Machinas De La Muerte" 2009

Na podstawie:
www.jarocinfestiwal.pl
Wikipedia
Jarocin-festiwal.com
www.jarocin.pun.pl
"Kroniki z Jarocina '82" WFDiF
"Dzieci Jarocina" Petra Aleksowskiego
"Fala - Jarocin '85" Piotra Łazarkiewicza

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto