Krzyż
Kiedyś Matka dała mi swój złoty krzyżyk
Byłem dzieckiem.
Nosiłem go na srebrnym łańcuszku,
Na piersi.
Najpierw odpadł z niego złoty Chrystusik
A potem i krzyżyk gdzieś się zapodział.
Upadł na ziemię.
Jak ziarno z roli zaczął rosnąć.
Olbrzymiec wyrastał ponad szczyty dębów
Po latach sczerniał jak dąb dobyty z wody.
I obalił się na moje ramiona.
Krzyż ten ponad ludzkie siły
Ciężki.
Wlokę go jednym końcem po ziemi,
Orzę nim bruzdy.
A on łamie moje plecy
Kaleczy kości pacierzowe.
Wciska w ziemię.
Jestem stary.
Czy z tych bruzd coś wzejdzie?
autor Bohdan Jasieńczyk Szlesinski.
Moje przemyślenie.
Powyższy wiersz to kredo naszego ziemskiego jestestwa tu i teraz.
Czy po nas pozostanie pamięć czy całkowite zapomnienie ?
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?