Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Sztuka bez tytułu" w Teatrze Współczesnym w Warszawie

Ewa Bo
Ewa Bo
"Sztuka bez tytułu" Antoniego Czechowa
"Sztuka bez tytułu" Antoniego Czechowa mat. prasowe
"Sztuka bez tytułu" Antoniego Czechowa, którą obejrzałam w miniony weekend na deskach Teatru Współczesnego, nie jest pierwszą inscenizacją tego dramatu, przygotowaną przez Agnieszkę Glińską, ani nie pierwszą kreacją legendarnego Płatonowa w wykonaniu Borysa Szyca. Uznana reżyserka i znany aktor spotkali się, aby po latach powtórzyć sukces z czasów wspólnie zrealizowanego dyplomu w Szkole Teatralnej.

Tekst Antoniego Czechowa powstał w dziewiętnastym wieku, lecz nic nie stracił na aktualności. Bohaterowie sztuki przypominają współczesnych ludzi, troszczących się wyłącznie o własne sprawy i do tego śmiertelnie znudzonych. Także i dzisiaj w rozmowach padają takie słowa, jak u Czechowa: "Nuda"..."Nic się nie dzieje". Właśnie taką sekwencją rozpoczyna się ta sztuka. Pierwszy odzywa się absolwent medycyny, który w trzy lata po ukończeniu studiów nie podjął praktyki. Autor sportretował prawdopodobnie samego siebie, bo i on poświęcił się sztuce pisania, zamiast zająć się niesieniem pomocy ludziom chorym.

Czytaj też: "Chodź do teatru!". Imprezy teatralne dla młodzieży. Zobacz program

Przestrzenią sceniczną jest cała sala teatralna. Z wielu miejsc wchodzą i wychodzą postaci dramatu. Przemaszerowują, rozmawiając, pod ścianami i umykają z pola widzenia, gdy rozpoczyna się kolejna odsłona "Sztuki bez tytułu". Z początku inscenizacja jest bardzo skromna. Wszystkie postacie siedzą na krzesłach obok siebie w rzędzie, wygłaszając swoje kwestie bez kontaktu wzrokowego z partnerami. Wydaje się to trochę dziwne. W innych momentach poruszają się po scenie w zawrotnym tempie. Kiedy jedna z osób dramatu wychodzi, druga już jest gotowa do wygłoszenia swojej kwestii. Jeszcze podczas wybrzmiewania słów odchodzącej postaci rozpoczyna się wypowiedź następnej. Chociaż to bardzo sprawny, wręcz imponujący popis teatralnego warsztatu, można odnieść wrażenie chaosu.

W "Sztuce bez tytułu" oglądamy życie obywateli ziemskich urodzonych wiele lat przed nami i mamy szansę wysłuchać ich prywatnych zwierzeń. Możemy również zastanowić się, jak byśmy sami postępowali, będąc w ich sytuacji. Wykreowane przez Borysa Szyca indywiduum wcale nie wzbudza aż tak wielkiego współczucia. A i mrzonki ziemian o porzuceniu dotychczasowej egzystencji i poświęceniu się pracy przypominają naiwną wiarę w socjalizm utopijny.

Piąta edycja konkursu Dziennikarz Obywatelski 2010 Roku trwa! Dołącz, wygraj 10 tysięcy

Bez względu na to, jak widzowie i krytycy oceniają Borysa Szyca (jedni mówią, że gra Płatonowa doskonale, a drudzy, że za bardzo przypomina Ferdka z serialu telewizyjnego „Kiepscy”), to jego sylwetka pozostaje w pamięci przez długi czas po zakończeniu przedstawienia. Z całą pewnością widzowie zapamiętają też scenografię, niezwykle drobiazgowo odtwarzającą realia minionej epoki.

Sądzę, że warto wybrać się do Teatru Współczesnego na "Sztukę bez tytułu", by zobaczyć znakomitą grę aktorską i zapoznać się z tekstem Czechowa.

Przedstawienie trwa 3 godziny i 50 minut.

*Monika Krzywkowska (Anna Wojnicew) i Borys Szyc (Płatonow) zostali nagrodzeni za role w "Sztuce bez tytułu" Antoniego Czechowa na 50. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Borys Szyc za rolę Platonowa otrzymał także nagrodę miesięcznika "Teatr" im. Aleksandra Zelwerowicza za najlepsze kreacje aktorskie w sezonie 2009/2010.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto