Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

T-Mobile Ekstraklasa. Wisła Kraków – Lech Poznań 2:0

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Podczas niedzielnego spotkania pomiędzy Wisłą Kraków a Lechem Poznań
Podczas niedzielnego spotkania pomiędzy Wisłą Kraków a Lechem Poznań T-Mobile Ekstraklasa/x-news
W zdecydowanym hicie 5. kolejki, podopieczni Franciszka Smudy pokonali drużynę poznańskiego Lecha wynikiem 2:0. Wisła przeważała przez większość spotkania, a rywalom z Wielkopolski zabrakło szczęścia i skuteczności.

Piłkarze „kolejorza” szybko musieli się otrząsnąć po porażce w kwalifikacjach Ligi Europy – zaledwie dwa dni później wygrali 2:0 z Koroną Kielce, a ostatnio wyeliminowali Termalicę Bruk-Bet Niecieczę z rozgrywek Pucharu Polski. Mariusz Rumak, trener Lecha przed wyjazdem do Krakowa nie krył szacunku do szkoleniowca Wisły – Nie ma wątpliwości, że zmierzę się z najbardziej utytułowanym szkoleniowcem pracującym w polskiej lidze. W odpowiedzi, Franciszek Smuda (nomen omen były trener poznańskiego zespołu) powiedział, że nie ma kompleksów przed spotkaniem z „kolejarzem” i skupia się na swoim obecnym miejscu pracy. Warto podkreślić, że na cztery dotychczasowe mecze ligowe, trzy z nich dla „białej gwiazdy” zakończyły się remisem. Niełatwa konfrontacja z Lechem miała przełamać ten impas.

Do ataku szybko ruszyli gospodarze – już w 2 minucie po dośrodkowaniu Małeckiego w pole karne rywali, nie dokładnie przejął Brożek ale chwilę później Chrarek trafił prosto w Krzysztofa Kotorowskiego. Goście z Wielkopolski odpowiedzieli uderzeniem Teodorczyka, po którym futbolówka o centymetry minęła się ze słupkiem. Kibicom „białej gwizdy” szybciej zabiło serce w 14 minucie, gdy po rzucie rożnym Garguła nie trafił do pustej bramki a zamieszanie we własnym polu karnym zdołali opanować goście. Po dynamicznym początku, okres zachowawczej gry obu zespołów przerwał Lovrencsics, który strzałem zza pola karnego technicznie uderzył na krótki róg ale Miśkiewicz zdołał odbić piłkę.

Podopieczni Franciszka Smudy przerwali swoją nie moc na połowie rywala w 30 minucie, kiedy po pewnie wykonanym rzucie karnym przez Brożka objęli prowadzenie. Sędzia główny spotkania wskazał na „wapno”, po faulu Wołąkiewicza na Burlidze. Wisła nie spoczęła na laurach i ruszyła do kolejnych ofensyw – jęk zawodu na trybunach wywołała zmarnowana akcja Garguły, który sam na sam z Kotorowskim zdołał tylko umieścić futbolówkę nad poprzeczką. Lechici, mimo najszczerszych chęci nie znaleźli klucza do bramki strzeżonej przez Miśkiewicza. A doskonale humory w drodze do szatni zapewnili sobie gospodarze, którzy w 45 minucie podwyższyli prowadzenie dzięki uderzeniu Garguły z ostrego kąta – doskonale wykorzystał podanie Sarkiego.

W pierwszej połowie zdecydowanie lepiej na murawie prezentowali się zawodnicy „białej gwiazdy”, choć gdyby nie zabrakło skuteczności mogli by spokojnie prowadzić czterema bramkami. Goście, pomimo konstruktywnych akcji nie potrafili postawić kropkę na „i', a jak wiadomo w piłce niewykorzystane sytuacje się mszczą. Po powrocie z szatni chciał zabłysnąć Sarki, ale po minięciu Kotorowskiego niedokładnie dograł piłkę do kolegów. Do gry wrócili również przeciwnicy – Hamalainen nie wykorzystał jednak potencjału rzutu wolnego i trafił zaledwie w mur. Podopieczni Mariusza Rumaka, z każdą minutą coraz odważniej atakowali na połowie Krakowian. Tymczasem, w 62 minucie Sarki pewnie zmierzający do bramki „kolejorza”, nie zdecydował się na podanie i stracił stu procentową okazję na trafienie.

Ale ta historia ma swój ciąg dalszy – chwilę później pomocnik Wisły został zastąpiony przez Boguskiego, a Kotorowski, który zdołał się obronić się przed szaleńczo biegnącym Sarkim, potrzebował pomocy medyków. Na prawie dwadzieścia minut przed końcem spotkania, swoimi technicznymi umiejętnościami chciał zabłysnąć Chrapek – pokonał golkipera Lechitów ale piłka znalazła się wysoko nad poprzeczką. Blisko samobójczego trafienia był Jovanivić, ale oddalił futbolówkę tuż za słupek po zagraniu Ślusarskiego. Pod koniec meczu, piłka coraz częściej znajdowała się w rękawicach Miśkiewicza, a piłkarze Lecha nie potrafili przekuć tej sytuacji na swoją korzyść. Szczęścia próbował także z dystansu Ubiparip, ale ostatecznie zabrakło celności. Pomimo doliczonych 6 minut przez sędziego technicznego, wynik spotkania nie uległ zmianie. W meczu na szczycie Ekstraklasy „biała gwiazda” zdobyła wszystko co było do wygrania, a ich rywale wracają do Poznania z pytaniem, co zawiodło w niedzielnym spotkaniu.

Wisła Kraków – Lech Poznań 2:0
Bramki: Paweł Brożek 30’ (k.), Łukasz Garguła 45’;
Wisła: Miśkiewicz – Burliga, Głowacki, Jovanović, Bunoza – Małecki, Chrapek (88’ Fryc), Stjepanović (77’ Nalepa), Garguła, Sarki (63’ Boguski) – Brożek;
Lech: Kotorowski – Możdżeń, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez – Lovrencsics (46’ Ślusarski), Hamalainen, Trałka, Ubiparip (87’ Drewniak), Pawłowski - Teodorczyk;
Żółte kartki: Burliga (31’), Stjepanović (75’) – Możdżeń (87’), Ślusarski (90’+), Trałka (90’+);
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock);
Widzów: 18453 osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto