Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Tańczący z lwami" Tony'ego Fitzjohna - recenzja

michalmazik
michalmazik
Świat Książki
Afryka, jakiej nie znacie - tak można określić książkę "Tańczący z lwami. Moja afrykańska przygoda" Tony'ego Fitzjohna. Byłby to jednak kolejny frazes, jakich w internecie jest bez liku. Nie ulega wątpliwości, że autor przedstawił mały kawałek Czarnego Lądu z nieco innej strony niż znani i cenieni reporterzy - jego uwaga skupiła się na celu życiowym - na ochronie dzikich zwierząt.

Afryka od dawna była kontynentem, który dzikością natury i odmienną kulturą plemion ściągał do siebie rzesze reporterów z całego świata. Polskie szlaki przecierał m.in. Nowak, potem poszli za nim Kapuściński i inni. Dlatego dla wielu czytelników książki o Afryce, chociaż istotnie interesujące, z każdą kolejną, tracą na magii i unikatowości. "Tańczący z lwami. Moja afrykańska przygoda" nie jest dziełem co prawda wybitnym i napisanym przez mistrza pióra, ale obnaża i wytyka błędy "władykom" afrykańskich krajów, którzy nie dbają o największe bogactwo, jakie kontynent posiada - przyrodę. Tony Fitzjohn, bardziej awanturnik aniżeli naukowiec czy treser, z pomocą dziennikarza-Milesa Brendana spisał historię pracy z dzikimi zwierzętami...

Kim jest autor? To angielski lekkoduch, który długo nie potrafił odnaleźć sensu życia na Wyspach. Dopiero tajemnicza i dzika Afryka zdołała go oczarować. Tony Fitzjohn przez dziesiątki lat pracował (i wciąż pracuje) w Kenii i w Tanzanii poświęcając się ochronie zagrożonych gatunków. Książka rozpoczyna się opisem historii, podczas której autor zostaje zaatakowany przez lwa, którym się opiekował. Dotkliwie pogryziony uchodzi z życiem, dzięki drugiemu "wychowankowi", który stanął w jego obronie. Mimo kilkukrotnych ataków Tony nigdy nie przestał kochać zwierząt, często ryzykował dla nich życie w utarczkach z kłusownikami. Jego pobyt w Afryce to nieustanne problemy, ale też ogromna radość z obcowania z dzikimi zwierzętami, które później mają być przywrócone przyrodzie. Lwy, lamparty, nosorożce czy słonie - każdego z wymienionych gatunków Tony poświęcił w książce dużo uwagi.

Niestety historie ze zwierzętami to tylko część książki. Dziesiątki stron zostały poświęcone walce jaką Tony i jego przyjaciele toczyli nie z dzikością Afryki, ale z jej biurokracją i niechęcią władz. Zarówno w Kenii jak i Tanzanii bez umiaru zabijano dzikie zwierzęta, doprowadzając do wyginięcia niektórych gatunków. Władze były bierne a kłusownicy bezkarni. Dużą część pracy autora stanowią więc przeprawy z władzami, próby przekonania ich o sensowności ochrony przyrody. Jego wysiłki często nie dawały rezultaty. Na przekór wszystkim Tony pracował w pocie czoła, nie zawsze zgodnie z przepisami. Dzięki m.in. jego poświęceniu w Tanzanii powstał part narodowy.

Książki "Tańczący z lwami. Moja afrykańska przygoda" nie czyta się lekko. To nie jest lektura na jeden wieczór. Czytelnik, szczególnie jeśli kocha zwierzęta, będzie co jakich czas przystawał. Bestialstwo i zachłanność kłusowników skłania do refleksji, bierność władz tym bardziej zastanawia.

Najbardziej interesujące w książce są historie zwierząt i etapy ich przystosowywania do naturalnych warunków (Tony Fitzjohn często otrzymywał młode zwierzęta z ogrodów zoologicznych z zadaniem przywrócenia ich naturze). Autor nie zapomina osób wymienić, które pomagały mu w pracy, zapewniły prawo bytu dzięki zgromadzonym funduszom. To swoisty hołd dla nich i trzeba docenić gest, oczywistym jednak jest, że takie fragmenty nie wpływają dobrze na atrakcyjność książki. Czasem można się zgubić w gąszczu nazwisk, trustów, organizacji i jednostek administracyjnych. Na szczęście, pomimo tego, lektura jest wciąż interesująca.

"Tańczący z lwami. Moja afrykańska przygoda" to ciekawa pozycja dla miłośników zwierząt i Afryki. Książka daje poniekąd do zrozumienia, że problem Afryki tkwi w niej samej i popularyzuje ochronę zwierząt. Trudno oczekiwać, aby człowiek, który całe życie poświęcił opiece zwierząt nie próbował propagować takiego podejścia za pomocą niezwykle skutecznego narzędzia, jakim jest słowo pisane.

Liczę, że chociaż po części osiągnie swój cel...
Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2012.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: "Tańczący z lwami" Tony'ego Fitzjohna - recenzja - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto