Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teorie spiskowe pod lupą: katastrofa smoleńska

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Transparent podczas demonstracji w rocznicę katastrofy smoleńskiej
Transparent podczas demonstracji w rocznicę katastrofy smoleńskiej
Po upływie ponad półtora roku od katastrofy Tu-154M w Smoleńsku i opublikowaniu rządowych raportów, wciąż przybywają nowe teorie spiskowe na ten temat. Czy warto szukać w nich prawdy o narodowej tragedii?

Zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg (...) Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią - tak w raporcie komisji Jerzego Millera, sformowano bezpośrednią przyczynę katastrofy smoleńskiej. Podobne konkluzje przedstawiła kilka miesięcy wcześniej MAK (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy), ale z tą różnicą, że rosyjski raport zrzucił winę za katastrofę na polskich pilotów Tu-154M (oczyszczając w ten sposób obsługę lotniska Smoleńsk Północny). Oficjalne sprawozdania opracowane zarówno przez komisję Millera jak i MAK, zamykają w pewnym sensie dochodzenie w sprawie narodowej tragedii sprzed prawie dwóch lat. Ale znajduje się spora grupa ludzi, nie uznająca wyników tych śledztw oraz wysuwająca własne hipotezy na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Pierwsze teorie spiskowe pojawiły się już w kilka dni po 10 kwietnia 2010 r. Ich źródłem był krótki amatorski filmik "samolot płonie", pokazujący miejsce katastrofy jeszcze przed pojawieniem się służb ratunkowych. Internauci, wśród płonących szczątków rządowej maszyny, doszukali się przemieszczających się postaci czy wystrzałów z broni palnej. Szybko powstały hipotezy o ocalałych pasażerach lotu PLF 101 oraz "dobijaniu" rannych katastrofy przez rosyjskie służby. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, badająca oryginalny plik z nagraniem stwierdziła, że ze względu na słabą jakość filmiku, nie da się w pełni zbadać odgłosów przypominających wystrzały z broni palnej. Pojawiły się równieżopinie wojskowych prokuratorów, że wybuchająca pod wpływem temperatury pożaru amunicja z pistoletów funkcjonariuszy BOR, mogła byś źródłem niepokojących odgłosów z filmiku "samolot płonie". Natomiast Sławomir Wiśniewski (operator TVP, który jako pierwszy pojawił się z kamerą na miejscu katastrofy) zasugerował, że całemu zamieszaniu są winne trzaski płonących i pękających drzew.

Ale to nie jedyne kontrowersje jakie wywołuje nagranie. Przez kilka sekund widać na nim coś przypominającego liny, przemieszczające się nad wrakiem Tupolewa. W internecie pojawiła się nawet animacja komputerowa, która analizuje pod tym kątem klatka po klatce, film z miejsca katastrofy. Konkluzja jest prosta - liny mogły by przyczepione do sterowca, lecącego wysoko nad lotniskiem Smoleńsk Północny. Ale w jakim celu miał by się tam pojawić taki sprzęt, na kilka minut przed służbami ratunkowymi? To pytanie nie znajduje jednoznacznej odpowiedzi, ale ma być dowodem na udział osób trzecich w katastrofie sprzed 20 miesięcy.

Czytaj dalej --->

Ten właśnie aspekt jest głównym punktem zaczepienia dla zwolenników teorii spiskowych o smoleńskiej tragedii - śmierć pary prezydenckiej oraz 94 innych osób (m.in. dowódców Wojska Polskiego, posłów i senatorów, osobistości życia publicznego) nie mogła być spowodowana zwykłym wypadkiem lotniczym. Od kwietnia 2010 r. powstało tysiące wpisów na internetowych blogach, analizujących każdy szczegół katastrofy, nakręcono kilka filmów dokumentalnych, przedstawiających alternatywne hipotezy wypadku i napisano wiele książek polemizujących z oficjalnymi ustaleniami śledczych. Zdecydowanie najpopularniejszą teorią jest ta o zamachu na rządowy Tu-154M. Kto miał go dokonać? W publikacji pt. "Zbrodnia smoleńska. Anatomia zamachu" oskarżenie pada na Władimira Putina i Donalda Tuska. Zdaniem autorów książki, obydwaj przywódcy mieli skorzystać na śmierci Lecha Kaczyńskiego i dowódców polskiej armii. Dla premiera Rosji, prezydent RP miał być zagrożeniem ze względu na prowadzoną politykę zagraniczną (wspieranie europejskich aspiracji Ukrainy czy poparcie Gruzji podczas wojny w sierpniu 2008 r.). Natomiast posiadana przez Lecha Kaczyńskiego wiedza na temat Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), mogła być zagrożeniem dla Donalda Tuska. Z kolei w innej publikacji pt. "Zamach w Smoleńsku", zmarły prezydent Polski i Władimir Putin, zostali porównani do biblijnego Dawida i Goliata.

Okoliczności "zamachu" różnią się w zależności od podanego źródła (broń energomagnetyczna, bomba termobaryczna), ale łączy je wspólny pierwiastek - premierzy Polski i Rosji zawiązali spisek przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, długo przygotowując tragedię w Smoleńsku. Mają na to wskazywać okoliczności na kilka miesięcy i tygodni przed katastrofą - rezygnacja Tuska z kandydowania w wyborach prezydenckich na rzecz Bronisława Komorowskiego, czy odwołanie wspólnej wizyty w Katyniu premiera i prezydenta Polski. W "zamachu" szczególnie pomocna miała być rosyjska technika wojskowa, zdolna m.in. do ingerowania w pogodę podczas państwowych defilad w Moskwie. Szybko na tej podstawie wysnuto wniosek, że nasi wschodni sąsiedzi celowo wywołali w Smoleńsku sztuczną mgłę w momencie, gdy do lądowania podchodził Tu-154M. Choć ten argument był już wielokrotnie obalany, wciąż jest sztandarowym punktem teorii spiskowych o katastrofie smoleńskiej.

Punktem zwrotnym w dochodzeniu przyczyn katastrofy, zapewne byłyby zeznania osoby, która przeżyłaby upadek maszyny. Niestety, żadna z 96 osób na pokładzie Tupolewa nie ocalała, choć w kilka godzin po wypadku pojawiały się niepotwierdzone relacje telewizyjne o trzech rannych. Szybko je zdementowano, ale zwolennicy teorii spiskowych uznali ten przypadek, jako przykład medialnej dezinformacji. Ich zdaniem, największe stacje telewizyjne czy gazety, celowo nie dopuszczały do przekazywania faktów, poddających pod wątpliwość oficjalną wersję wydarzeń. W tym momencie warto zaznaczyć, że głównymi "przekaźnikami" alternatywnych hipotez na temat katastrofy smoleńskiej są media związane z prawicowymi ugrupowaniami politycznymi. Ich głos nie jest bez znaczenia, ponieważ sprzedawany nakład "Gazety Polskiej" (zarówno w wersji tygodnika, jak i dziennika) nie rzadko jest liczony w setkach tysięcy egzemplarzy.

Czytaj dalej --->
Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, praktycznie od samego początku budziło wielkie emocje. Polska strona rządowa zdecydowała się oddać główne dochodzenie w tej sprawie stronie rosyjskiej, choć w Warszawie rozpoczęła prace również komisja pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA. Alternatywne śledztwo zainicjował również Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r., złożonym z posłów Prawa i Sprawiedliwości pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Opublikował on w czerwcu 2011 r. tzw. "Białą księgę", zawierającą zarzuty wobec rządu Donalda Tuska oraz własne wnioski na temat przyczyn katastrofy. Upadek Tu-154M nr 101 na ziemię był konsekwencją wydarzeń, które rozegrały się 15 metrów nad ziemią - to zdanie znajdujące się na końcu raportu Zespołu, wydaje się kluczowe dla zwolenników teorii spiskowych. Na wysokości wcześniej wspominanych 15 metrów nad ziemią i na 80 metrów przed zetknięciem się maszyny z podłożem, doszło do zaniku zasilania komputerowego systemu zarządzania lotem (FMS). To urządzenie jest komputerem odpowiadającym za sterowność maszyny - w przypadku jej awarii, zasilanie pobiera z akumulatorów. W Smoleńsku tak się jednak nie stało.

Internauci szybko podchwycili te wnioski i szybko powstała teoria o wybuchu bomby w Tu-154M. We wcześniej wspominanej książce "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia Zamachu", pojawia się takie zdanie: Przyczyną katastrofy był wybuch nad samolotem głowicy konwencjonalnej rakiety z ładunkiem termobarycznym". Pod tym bardzo zawiłym zdaniem kryje siębroń znana również pod inną nazwą - bomba paliwowo-powietrzna. Jej działanie jest bardzo proste: w powietrzu rozpylany jest ładunek wybuchowy, który następne inicjuję jego eksplozję. W historii są znane przypadki jej użycia, głównie przez wojska sowieckie, a potem rosyjskie (m.in. podczas wojny w Afganistanie w 1980 r. czy niepotwierdzone relacje jej wykorzystaniu w czasie konfliktu w Czeczenii). Stąd podejrzenie zwolenników teorii spiskowych, że również w Smoleńsku, Rosjanie mogli wykorzystać taki ładunek.

Zespół Parlamentarny pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza odrzucił również oficjalną wersję o złamaniu skrzydła Tupolewa przez kontakt z brzozą. Nie ma wątpliwości, że skrzydło samolotu Tu-154M nie zostało złamane przez uderzenie w brzozę -oświadczył pod koniec września br. poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dla potwierdzenia tych słów, opublikowano wyniki badań prof. Wiesława Biniendy (dziekan wydziału inżynierii z Ohio). Uważa on, że przy masie samolotu, jego prędkości i średnicy brzozy, uderzenie mogło spowodować jedynie utratę niewielkiej krawędzi skrzydła, co nie wpłynęłoby na stabilność Tu-154M. Całkowicie inne stanowisko zaprezentowano w raportach komisji Millera oraz MAK.

Niesprowadzenie wraku rozbitej maszyny do kraju czy niedopełnienie procedur podczas sekcji zwłok ofiar katastrofy - to tylko niektóre zarzuty wobec rządu Donalda Tuska, który zdaniem sporej grupy społeczeństwa, nie dopilnował śledztwa w sprawie przyczyn tragedii sprzed 20 miesięcy. Nadzieję na rozwianie wątpliwości dają jeszcze śledztwa polskiej prokuratury wojskowej i cywilnej, prowadzącej wciąż dochodzenie i zbierającej dowody ze Smoleńska. Ale mało prawdopodobne, że ustalenia śledczych ukrócą wciąż powstające teorie spiskowe o katastrofie smoleńskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto