Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

UE pod prezydencją Niemiec: Problemy na linii Warszawa-Berlin będą rozwiązane?

MichalTyrpa
MichalTyrpa
Stefan Hambura (fot. Michał Tyrpa)
Stefan Hambura (fot. Michał Tyrpa)
Zdaniem Stefana Hambury, berlińskiego adwokata i eksperta polskiego Sejmu w sprawach reparacji wojennych, rozpoczęta niemiecka prezydencja UE stwarza szanse na rozwiązanie problemów, które psują stosunki między naszymi krajami.

Obok możliwości uregulowania spraw związanych z niemieckimi roszczeniami, prawnik zwraca uwagę na konieczność utworzenia w Berlinie instytucji, która edukowałaby niemieckie społeczeństwo w zakresie polskiej historii.

W stolicy Niemiec, twierdzi w rozmowie z autorem mecenas Hambura, powinno powstać nowoczesne muzeum upamiętniające martyrologię Polaków. Adwokat podkreśla, że istnieją szanse na stworzenie takiego ośrodka z funduszy rządów Polski i Niemiec ze wsparciem finansowym Unii Europejskiej. Według Stefana Hambury, byłoby bardzo źle, gdyby obok pomników i muzeów, które dokumentują cierpienia Żydów, Romów, homoseksualistów, oraz „wypędzonych” Niemców, zabrakło widocznego znaku przypominającego o pomordowanych, wypędzonych i prześladowanych Polakach. Powstanie ośrodka pod auspicjami Eriki Steinbach, wydaje się bowiem przesądzone. – Stosowny zapis znalazł się w umowie koalicyjnej CDU/CSU-SPD i środowiska skupione w Związku Wypędzonych nigdy nie zarzucą tego projektu – podkreślił Hambura w rozmowie z autorem artykułu. Muzeum polskiej martyrologii powinno być placówką nowoczesną, wzorowaną na Muzeum Powstania Warszawskiego i ulokowaną w ścisłym centrum Berlina. Tylko wówczas będzie mogło efektywne pełnić swoją misję.

Bieguny niemieckiej (nie)pamięci

Z niemiecką pamięcią historyczną nie jest najlepiej. Z jednej strony mamy do czynienia z niewyobrażalną ignorancją. Z drugiej – ze skrajną nieuczciwością i brakiem dobrej woli. Przestrzeń między nimi wypełnia zaś albo obojętność, albo selektywne traktowanie przeszłości.

Do rangi symbolu niemieckiej ignorancji urastają przykłady burmistrza Berlina Klausa Wowereita, który w telewizyjnym quizie nie potrafił podać daty wybuchu II wojny światowej i Romana Herzoga, który, jako prezydent RFN, pomylił Powstanie Warszawskie z powstaniem w Getcie Warszawskim.

Za przykład skrajnej nieuczciwości i złej woli może służyć wizja historii, głoszona przez środowiska tzw. „wypędzonych”. W dużej mierze dzięki nim, Polacy coraz chętniej postrzegani są nie jako ofiary wojny, a jako winowajcy i zbrodniarze.

W niemieckim społeczeństwie niektórzy politycy lansują nawet pogląd o tymczasowości zachodnich granic Polski. Alexander von Waldow, członek zarządu Pruskiego Powiernictwa, wyjaśniał niedawno, podającym się za Brytyjczyków dziennikarzom „Dziennika”: – Niemiecka Rzesza istnieje w granicach z 1937 r. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego nic się nie zmieniło. Dotyczy to także terenów, które zajmuje obecnie Polska.

– Twierdzenie, jakoby Niemcy były przyczyną wojny, jest fałszem. Według nobliwego gentelmena za wybuch II wojny światowej odpowiadają Polacy, którzy w sierpniu 1939 ogłosili generalną mobilizację – dodał.

Edukacja, czy turystyka historyczna?

Za sprawą Eriki Steinbach i rosnących wpływów, kierowanego przez nią dwumilionowego Związku Wypędzonych, coraz powszechniej w Niemczech „pamięta się”, że to Polacy oraz Czesi winni są zbrodni przeciwko ludzkości: wypędzenia Niemców z ich domów, grabieży gospodarstw i fabryk.

Rosnąca rzesza obywateli RFN ignoruje fakt, że większość Niemców opuściła Pomorze, Prusy Wschodnie, Śląsk oraz tereny zagrabione po wybuchu wojny, w trakcie tzw. Ostflucht . Głównym motywem owej panicznej „ucieczki ze wschodu” był lęk przed nadciągającą Armią Czerwoną. Natomiast decyzje dotyczące granic zostały podjęte w sierpniu 1945 r. w Poczdamie. Bynajmniej nie przez Polaków i Czechów, a przez aliantów.

Warto dodać, że o ile w potocznej wiedzy dzisiejszych Niemców jest miejsce np. dla szczegółów kampanii Afrika Korps, o tyle - o czym nie raz przekonałem się osobiście – podstawowe informacje na temat skali zbrodni popełnionych przez dziadków i ojców w okupowanej Polsce, obywatele RFN zdobywają często dopiero podczas wycieczki do Warszawy czy Krakowa. Trudno jednak zakładać, że turystyka stanie się najważniejszym instrumentem edukacji historycznej.

Probierz intencji

Niemiecka
prezydencja w UE i podjęte przez kanclerz Merkel starania o ratyfikację konstytucji europejskiej tworzą sprzyjające okoliczności dla ostatecznego uregulowania kwestii roszczeń, które kierowane są z Niemiec pod adresem Polski. Stefan Hambura podkreśla: – To dobra okazja, żeby problem roszczeń rozwiązać raz na zawsze.

Przypomina również o uchwale polskiego Sejmu z 12 marca 2004 r., w której znalazły się słowa:
"Wszystkie kwestie związane z przejęciem przez Polskę majątków po byłych przesiedleńcach z Ziem Odzyskanych [Sejm RP] uważa za ostatecznie zakończone i w żaden sposób nie podlegające rozpoznawaniu przez Trybunał Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu lub Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Dotyczy to także ewentualnych roszczeń odszkodowawczych” oraz
"Polska nie będzie związana jakimkolwiek orzeczeniem przyjętym przez instytucje Unii Europejskiej zapadłe w tych sprawach”.

Co istotne, w tej samej uchwale polski rząd został zobowiązany do zawarcia odpowiednich zastrzeżeń w traktacie konstytucyjnym Unii Europejskiej. A także do złożenia rządom państw członkowskich UE osobnej deklaracji o tej samej treści.

Trudno nie zgodzić się z mecenasem Hamburą, gdy zaznacza, że stosunek do tej kwestii rządu RFN - oficjalnie odcinającego się od inicjatyw Pruskiego Powiernictwa - będzie stanowił sprawdzian rzeczywistych intencji Niemiec względem Polski.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto