Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uprawnienia świętej krowy

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
W zakładzie produkcyjnym działanie takie przypomina podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Wieloletni i zawodowy działacz związkowy siedzi w naszym kraju nie tyle na gałęzi, co na pozycji świętej krowy. Nietykalnej pod żadnym pozorem.

Dyskusja nad listem ucznia w sprawie katechezy rozwinęła się wyjątkowo, jak na wiadomości linkowane, zamierzam wywołać podobnie ożywioną, ale w całkiem innej sprawie. Przywołana przez młodego ortodoksa do szydełkowania, liczę się z tym, że teraz, jako osoba w podeszłym wieku i już nie pracująca, zostanę przez jakiegoś działacza związkowego odesłana do garów lub zgoła hospicjum. Wisi mi to.

W celu wywołania awantury na określony temat, posłużę się, wybranymi z bardzo różnych źródeł, cytatami i doniesieniami. I tak:

"Serwis Informacyjny" nr 4 (106) 26 stycznia 2009, (KKprasowy@solidarnosc) donosi, że:
„19 stycznia – Rozpoczął się proces Jacka Kotuli, byłego przewodniczącego „S” w Alima Gerber, który przed sądem domaga się przywrócenia do pracy. Powodem wypowiedzenia mu umowy było rzekome działanie na szkodę firmy. Zdaniem związkowców był to tylko pretekst do zwolnienia, ponieważ Jacek Kotula był niewygodny dla pracodawcy, udowadniając m.in. łamane przepisów kodeksu pracy”

Następnie znajdujemy zapowiedź występów pokrzywdzonego w słynnych rozmowach

radiowych

. Tu natomiast możemy wykorzystać gotowca do wysłania w proteście.

Akcja w obronie zwolnionego związkowca rozwija się klasycznie i przewijając dyskusje na forum, prócz słów poparcia, zachęty, uznania oraz potakiwania, znajdujemy jednak zadrę. Zadra paskudzi z lekka cudowny obraz działacza i każe się zastanowić nad drugim dnem. Jest bowiem takie przysłowie: "Jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze”.

Firma, jako pracodawca-krwiopijca, najlepszą opinią się nie cieszy - „Nestle to najgorszy zakład. Tylko wykorzystują ludzi na maxa, a jak już tacy chorują z przepracowania to najlepiej by zwolnili (traktują ich jak maszyny zużyte wywalić na złom)" – pisze na forum ~gość~. Ale już kolejna osoba, ~ABE84C~, precyzuje rzecz nieco inaczej: "Pracodawca szwajcarski nie jest taki zły, ale Jego przedstawiciele w Polsce. Polacy - Polakom - brak słów i hańba. Powodzenia i odwagi kolego!". Mamy więc gorzką konstatację „Polacy – Polakom” – jakże częstą przy wielu innych okazjach.

Kolejny głos, który zwrócił moją uwagę wpisuje 17.10.2008 r. ~pracownik limy~ i jest to głos z drugiej strony lustra: „Jacek Kotula wpadł we własną pułapkę, dobrze się stało. Kotula był pracownikiem Alimy i powinien pilnować interesu pracowników Alimy, a nie rolników. Oni mają przecież Leppera i takich tam podobnych gości!
Rozmawiałem z pracownikami Alimy i mają podobne zdanie, a co zrobił w ostatnich 12 miesiącach Kotula dla nas pracowników - NIC! Były tylko wycieczki, na których buntował przeciwko zarządowi i kierownictwu Alimy..."

Kolejne forum
przynosi dwa diametralnie odmienne głosy. Kresowiak 7kws~ pisze: „Nie wolno dać się zjeść Nestle, Bartmanowi i Miłkowskiemu, a jak pan Kotula wygra to po pierwsze Miłkowski wylatuje, po drugie Bartman ma przechlapane u rolników, a po trzecie Nestle buli słoną karę. Dlatego nie bać się i nie dać się panie Kotula!".

Dalej ~Antykomunistka: "Mam nadzieję, że ten komunista Kotula przegra przed sądem. Mnie jako matkę małego dziecka interesuje aby kupić produkty jak najtaniej, a Kotula ma to gdzieś bo on chce być dobry dla swojego kolesia sadownika".

Przyczyną całej afery była lrozmowa
jaką odbył pan Kotula z szefem sadowników, współpracujących z firmą Gerber. Cyt.: „Stanisław Bartman, który złożył w zarządzie Alimy Gerber notatkę służbową z rozmowy telefonicznej, uważa, że to nie ona była przyczyną zwolnienia Kotuli. – Wobec pana przewodniczącego było wcześniej wiele innych zarzutów. Kiedy do mnie zatelefonował, ja, wyczuwając jakieś podteksty, od razu go zapytałem: – "Po co pan do mnie dzwoni?”. Bo inny jest interes właścicieli firmy, inny pracowników i jeszcze inny nasz, plantatorów. Nie chcę, aby nas ktoś skłócił. Niech nikt nie pcha palców tam, gdzie nie trzeba.”

Ze wszystkich przejrzanych materiałów wynika (prócz laurek dla pana Kotuli pisanych złotą czcionką), że szef „Solidarności” zakładowej namawiał sadowników do twardego negocjowania wyższych cen za surowiec do produkcji. Mnie działanie takie przypomina podcinanie gałęzi, na której się siedzi. W Polsce zawodowy działacz związkowy siedzi nie tyle na gałęzi, co na pozycji świętej krowy. Nietykalnej pod żadnym pozorem.

Wykorzystywanie takiej pozycji udaje się jeszcze w państwowych zakładach. Ale, czy w ostatecznym rozrachunku przynosi więcej szkody, czy pożytku? Oto jest pytanie, na które będzie musiał odpowiedzieć sąd we wspomnianym procesie.

PS Zbieżność nazwiska zwolnionego związkowca oraz Przewodniczącego Komitetu, "Contra in Vitro" jest całkiem przypadkowe.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto