Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Urodzinowy wywiad z Haliną Frąckowiak

Redakcja
Halina Frąckowiak
Halina Frąckowiak Grzegorz Korzeniowski
Publikacja wywiadu w dniu urodzin Haliny Frąckowiak jest niespodzianką i prezentem dla artystki przygotowanym przeze mnie oraz Jej menadżera Piotra Szarka. Zapraszam do przeczytania zapisów rozmowy, która odbyła się w XXI LO w Łodzi.

Początki kariery Haliny Frąckowiak

Należy Pani do grona najpopularniejszych polskich piosenkarek. Czy w tych czasach, kiedy rozpoczynała Pani swoją karierę, start dla młodych adeptów sztuki wokalnej był trudniejszy niż teraz? Jak to było w Pani przypadku?
W moim przypadku nie było żadnych trudności, ponieważ ja nawet nie zamierzałam startować. (śmiech) Poszłam na koncert i zostałam „wciągnięta” na scenę. Zaśpiewałam, zostałam szczęśliwie dla mnie zauważona i zaliczona do dziesięciu najlepszych młodych artystów, spośród czterech tysięcy wykonawców, a więc to mówi samo za siebie.

"Młodzi ludzie mają wiele możliwości do pierwszego kroku w muzyce"

Jak ocenia Pani współczesną scenę muzyczną w Polsce i na świecie?
W tej chwili młodzi ludzie mają wiele możliwości i propozycji do postawienia pierwszego kroku w muzyce. Myślę, że czasami nadaje się temu nadmierne znaczenie, jeśli chodzi o ważność życia i spraw naszej codzienności. Sprawia to wrażenie, że robi się to w celu odwrócenia uwagi od spraw bardzo ważnych ażeby skupić ludzi wyłącznie na jeszcze jednym festiwalu, kolejnym castingu itp. Po prostu jest tego bardzo dużo, nie wiem czy nie za dużo. W konsekwencji często w ilości nie dba się o jakość. Są też oczywiście pozytywy tego natłoku, bo przecież z takiej ilości osób ta jedna, dwie osoby wyłaniają się jako prawdziwe talenty. Oby tylko dawano im szansę bycia niezależnym, indywidualnym, bycia z naszej kultury. To też jest bardzo ważne; muzyka oczywiście jest kosmiczna i w każdej stronie świata jest wspaniała, a nurty można łączyć, ale język, którym się porozumiewamy, nasz język polski, dobrze by było, aby był artykułowany w piosenkach polskich wykonawców.

Niedosyt języka ojczystego w muzyce polskiej

Część polskich artystów próbuje śpiewać choćby w języku angielskim
Jakby nie zwracając uwagi na to, w jakim kraju się urodzili. Czasami bierze się to stąd, że oni w zamyśle mają już robienie światowej kariery. Ja tego nie oceniam, każdy ma prawo tak postępować. Niemniej jednak, jak adresujemy utwór do naszej widowni, to jest przyjemnie, jeśli posługujemy się rodzimym językiem. Odpowiedzialnością takich działań nie możemy obciążać jedynie młodych wykonawców, którzy chcą się pokazać z jak najlepszej strony. W mediach lansuje się muzykę „z zewnątrz”; jest to muzyka amerykańska, angielska czy inna europejska. Nie uwzględnia się polskiej muzyki w takim wymiarze, w jakim powinno się to czynić. Na całym świecie jest tak, że Francuzi, Włosi czy Niemcy pozwalają na pewien dostęp do muzyki z innych krajów, ale podstawą repertuaru w radiu czy telewizji jest ich rodzima muzyka.

Mam wrażenie, że na naszym rodzimym rynku proporcje wynoszą 20 proc. muzyka polska: 80 proc, muzyka zagraniczna.
Niestety, jest tak jak Pan mówi. Widać to w tych wszystkich konkursach, które mają wyłonić talenty. Młodzi, podczas castingów, które widzimy w telewizji bardzo często śpiewają w języku angielskim. Dla mnie jest to śpiew sylabami, wykonawca nie przekazuje treści piosenki samym sobą, swoją istotą, swoim umysłem i sercem, a więc tym, co jest u niego budowane od momentu urodzenia. Brakuje serca w takim wykonaniu.

Miss Obiektywu 1976

W roku 1976 w Opolu nagrodzono Panią tytułem "Miss Obiektywu". Rozumiem, że po tym koncercie torba listonosza opróżniała się po dostarczeniu do Pani korespondencji.
Myśli Pan, że wszyscy znają mój adres? (śmiech)

Najwięksi Fani z pewnością byli w stanie ustalić adres do korespondencji, aby wysłać list do swojej idolki.
Kiedyś to było tak, że myśmy przede wszystkim się spotykali. Nie trzeba było wysyłać SMS-a czy pisać emaila, co w pewien sposób ułatwia komunikowanie się, ale bardzo nas od siebie oddala. Kiedy zdobyłam tytuł Miss Obiektywu to swoich przyjaciół miałam obok siebie i spotykałam się z nimi po powrocie do domu. Bardzo mi żal, że odszedł ten czas, kiedy ludzie gościli siebie w domach. Dzisiaj wszyscy umawiają się w lokalach i tam prowadzą życie towarzyskie. Przez takie miejsca spotkań są bardzo daleko od siebie, bo do domu zaprasza się prawdziwych przyjaciół.

10 kwietnia - dniem listów pojednania

W jednym ze swoich przebojów śpiewa Pani:
„Napisz, proszę, chociaż kilka słów,
będę tęsknić od dziś,
nie przyrzekaj, że przyjedziesz znów,
proszę tylko o list”.
Jakie ma Pani zapatrywanie na zanik pisania listów miłosnych na rzecz wiadomości e-mail czy SMS? Czy pisała Pani listy miłosne?
Pisałam, ale tylko będąc bardzo zakochana. Wysyłałam również kartki, życzenia świąteczne. Dziś, gdy otwieram skrzynkę na listy i w przewadze wyjmuję z niej rachunki i korespondencję urzędową, to robi mi się smutno. Moja rodzina w dalszym ciągu kultywuje piękny zwyczaj wysyłania kartek z życzeniami świątecznymi. Ja bardzo często dzwonię, nie lubię tego, ale wyższość tego sposobu komunikacji nad listem dotyczy nas wszystkich – powodem jest ciągły pośpiech. Staram się nie dać tak strasznie zapędzić i walczę o ten margines dla siebie człowieczeństwa, a nie takiego robota. Niemniej, jeśli mam potrzebę szybkiego kontaktu, albo potrzebę serca, żeby szybko coś powiedzieć to dzwonię do bliskich i nie czekam na list, ale uwielbiam listy zarówno otrzymywać, jak i też pisać.

Dałam kiedyś taką propozycję do telewizji, żeby wybrać jeden dzień w roku, w którym piszemy do siebie wszyscy. W listach zawieramy najlepsze życzenia, ale i także piszemy z intencją wybaczenia sobie wszystkiego, co się wydarzyło nieprzyjemnego pomiędzy nami. Początkowo było zainteresowanie, ale nie został mój pomysł zrealizowany. Cieszę się, zatem, że mogę jeszcze raz, tym razem tą drogą zaproponować Państwu taką wspaniałą sprawę. Piszmy do siebie. Niech to będzie może dzień 10 kwietnia, dzień moich urodzin. Ja akurat w tym dniu po raz pierwszy, mając szesnaście lat, zaśpiewałam na scenie. Był to dla mnie szczęśliwy dzień i życzę, aby pisząc w tym dniu listy również ta data była dla Państwa szczęśliwa. Chociaż dzień ten kojarzy się również z wydarzeniem dramatycznym dla naszego narodu - tragedią smoleńską, ale nie będę tej daty traktowała jako fatalistyczną. Katastrofa smoleńska pociągnęła również we mnie ogromne przeżycie. Mimo wszystko traktuję dzień 10 kwietnia, ze względu na dzień moich urodzin, jako szczęśliwy dzień.

Apelujemy zatem do wszystkich czytelników: Ustanówmy dzień 10 kwietnia - dniem listów pojednania.
Tak, piękne określenie.

"Życie jest podstawą"

Wśród wielu męskich serc, które mocniej biły, biją dla Pani, jest m.in. Marek Niedźwiecki, który w jednym z wywiadów wyznał, że podkochiwał się w Pani. Czy mąż nie był zazdrosny?
(Śmiech) Mój mąż (jedyny), dziś śp. Krzysztof Bukowski, doskonale potrafił rozróżnić, co jest zagrożeniem, a co jest wyrazem sympatii i uwielbienia. Mój mąż nie był zazdrosny, gdyż nie dawałam mu powodów do takiego uczucia.

„Bawimy się w życie – Życie nami bawi się” to cytat z piosenki pt. „Bawimy się w życie”. Co stawia Pani w pierwszej kolejności?
Życie jest podstawą. „Bawimy się w życie – Życie nami bawi się” – wszystko zależy jak to zinterpretujemy. Możemy w ten sposób, że jesteśmy pogodnie nastawieni do życia i przyjąć jako podstawę piękno naszego życia jego lekkość, a jeśli niesie ono nam chwile jakichkolwiek krzywd, to musimy to przyjąć jako element, który pozwoli nam dostrzec tym bardziej jego piękno w chwilach dobrych i szczęśliwych. Życie nie byłoby barwne i nie potrafilibyśmy docenić dobra. Zatem człon „bawimy się w życie” chciałabym przyjąć jako formę akceptacji radości życia. Wtedy, kiedy jest smutniej, kiedy spotyka nas coś bolesnego, to można powiedzieć, że „życie nami bawi się”. Utwór „Bawimy się w życie”, to jest utwór w pełni z moją myślą, słowami i muzyką. Stał się on wielkim przebojem, ale tak naprawdę dzięki wspomnianemu przez Pana refrenowi.

Właśnie powstał utwór, który za chwilę nagram. Będzie on bazował na tej samej muzyce, ale z nowymi słowami, które napisał Janusz Kondratowicz. Piosenka pt. „Hej Biało-Czerwoni” została stworzona na okoliczność Euro 2012, zaprosiłam do udziału w tym projekcie świetnych artystów z Kabaretu Moralnego Niepokoju - Mikołaja Cieślaka oraz Roberta Górskiego, to wszystko pod wpływem piłkarskich emocji. Dedykuję ten utwór wszystkim kibicom naszej drużyny.

Nieśmiało zapytam; czy będziemy mieli okazję usłyszeć utwór podczas dzisiejszego koncertu Fundacji „Połączeni Pasją” w Pałacu Poznańskich w Łodzi?
Oj, chyba jeszcze nie... A może?

Tegoroczne plany zawodowe

Ma Pani za sobą tysiące koncertów czy nadal ma Pani tremę, wychodząc naprzeciw swojej publiczności?
Tak, to jest coś, co nie ustępuje przy wyjściu na estradę. Ona ustępuje w momencie zetknięcia z mikrofonem i światłem, kiedy czuję się bezpiecznie, że wszystko jest dobrze. Wtedy wchodzę w siebie i oddaję się emocjom.

Siedem lat temu nagrała Pani płytę „Przystanek bez drogowskazu… Garaże gwiazd”. Kiedy można się spodziewać kolejnego krążka?
Mam w planach wydanie płyty w tym roku, ale wszystko zależy od wielu splotów okoliczności, a także oczywiście pieniędzy.

Materiał na płytę już jest?
Tak. Mam wiele pomysłów, tylko wciąż borykamy się z tym, że wszystko to kosztuje. W filmie, który powstał z poezją księdza Jana Twardowskiego pt. "Śpieszmy się kochać ludzi"..., a także z wybranymi piosenkami z mojej płyty "Zostań Aniołem", a w pewnej części muzyką napisaną przez Bartka Zajkowski. Słyszałam fragmenty i powiem, że po raz pierwszy od wielu lat poczułam się zelektryzowana. Jest to chłopak, który naprawdę ma coś od siebie do przekazania w muzyce. Jest utalentowany, wyrazisty i wybraliśmy się do niego, do studia z moim menadżerem, posłuchałam trochę jego materiału i jego propozycje są fascynujące. Wymyśliliśmy, że zrobimy płytę w całości z jego muzyką i z tekstami m.in. Janusza Kondratowicza. To jest najpoważniejszy, aczkolwiek niejedyny, pomysł na nową płytę.

Podczas wręczania Złotej Płyty za całokształt dokonań artystycznych, na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w 1993 r., powiedziała Pani „To jeszcze nie koniec mojej podróży przez muzykę. Idę dalej...”. Fani Pani twórczości, do których się zaliczam, dziękują za tą podróż i życzą wielu lat dalszej drogi estradowej. Przy okazji składamy najlepsze życzenia z okazji zbliżających się urodzin.
Więc idę dalej, dziękuję za życzenia. Pozdrawiam Pana i wszystkich czytelników.

Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto