Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Van Gaal szuka św. Graala

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Wyreżyserował spektakularne zwycięstwa i jeszcze bardziej zapadające w pamięć klęski. Silna osobowość pomagała mu wejść na szczyt i przeszkadzała uniknąć upadków.

- Ja nigdy nie dzwonię. To oni dzwonią do mnie - akcentuje Holender, który po podpisaniu kontraktu z Manchesterem Utd będzie mógł wyrównać osiągnięcie swojego ucznia Jose Mourinho (Portugalkczyk trzy lata był jego asystentem) i wygrać rozgrywki w czterech krajach. Mourinho jako pierwszy pogratulował van Gaalowi nominacji, do dziś o etosie jego pracy wypowiada się w samych superlatywach. Rzeczywiście, łączy ich wiele.

Dyktator

Ekscentryk, neurotyk, szaleniec, co trafnie oddał na swojej okładce "De Telegraaf", przebierając go za kapitana Jacka Sparrowa. Gdy gwizdek milczy po brutalnym faulu rywali, ciosem karate potrafi zademonstrować sędziemu uderzenie, jakie otrzymał jego zawodnik. Nie ma zahamowań, żeby podczas wywiadu na żywo powiedzieć dziennikarzowi, że zadaje idiotyczne pytania. W sposobie prowadzenia drużyny z ławki przypomina raczej trenera koszykówki, który rwie włosy z głowy. "Bieganie jest dla zwierząt. Żeby grać w piłkę, potrzebujesz mózgu i... piłki" - uważa.

Wspaniały organizator, innowator, dopieszczający każdy szczegół nonkonformista. "Gratuluję podpisania umowy z najlepszym trenerem świata" - mówił bez ceregieli w pierwszym dniu swojej pracy dla Ajaxu. Trener absolutnie dominujący nad zespołem, ale i tonący razem z nim. Jeśli nie uważasz, że czarne jest czarne, zaczynają się dla ciebie schody w dół. Kiedy prowadził Bayern, największe kłopoty miał z gwiazdami. Lucio, Franck Ribery i Luca Toni mówili wręcz o terrorze stosowanym przez Holendra. Gdy Van Gaal składał podpis na umowie z bawarczykami, włoski napastnik był królem strzelców Bundesligi. 12 miesięcy później kopał piłkę w rezerwach.

Falowanie i spadanie

W Barcelonie witano go jako nadzieję na kontynuację filozofii Johana Cruyffa, który umie wprowadzać do zespołu młodych zdolnych. Gdy w 1995 r. wygrywał Ligę Mistrzów z Ajaxem, średnia wieku jego zespołu wynosiła niecałe 25 lat (gwałtownie podbili ją kończący karierę Frank Riijakrd i Danny Blind). Na Camp Nou sprowadził ośmiu rodaków, w ataku straszył jadowitym duetem Kluivert-Rivaldo. Po trzech latach, mimo dwóch tytułów i awansu do półfinału ligi Mistrzów, publiczność żegnała go białymi chusteczkami.

Najostrzejszy zakręt w jego karierze - przegrane eliminacje do mistrzostw świata w Korei i Japonii z reprezentacją Holandii, był dopiero przed nim. Pomarańczową koszulkę zakładali wówczas Dennis Bergkamp, bracia De Boer, Clarence Seedorf, Edgard Davids, Marc Overmars i wspomniany Kluivert. Sztuką było z takim towarzystwem nie awansować. Oranje zatrzymali Portugalia i Irlandia, z którymi w czterech meczach zdobyli tylko dwa punkty. Po tym blamażu zaproszono go... na drugą randkę z Barceloną. Wytrzymano z nim sześć miesięcy, w ciągu których zdążył przegrać wszystko. Duma Katalonii skończyła sezon na szóstym miejscu, w Pucharze Króla odpadła z trzecioligowa Noveldą.

Równowagę odzyskał dopiero w rosnącym w siłę Alkmaarze, który okazał się idealnym miejscem na uboczu dla odbudowania swojej pozycji. Drugim tytułem mistrzowskim w historii klubu uświetnił oddanie do użytku nowego stadionu. Jak niecodziennym osiągnięciem w Eredivisie jest wiktoria kogoś spoza tercetu Ajax, PSV, Feyenoord świadczy fakt, że poprzednio miało to miejsce 28 lat temu za sprawą tej samej ekipy.

Po ponownym założeniu garnituru selekcjonera, nawet jak na swoje standardy nadał kadrze wyrazisty rys. W modelowym sposobie konstruowania drużyny "doświadczenie z tyłu, młodość z przodu" odwrócił proporcje. Gdyby miał taki kaprys, mógłby skompletować linię obrony tylko z zawodników Feyenoordu, z których najstarszy nie skończył 25 lat. Jeszcze miesiąc temu jakie wrażenie robił Stefan De Vrij w porównaniu z Gerardem Pique albo chociaż Rafaelem Marquezem? Chuchrowatego Daleya Blinda doceniano gdziekolwiek poza Amsterdamem? W dodatku ustawienie 5-3-2, jak z najczarniejszego koszmaru Cruyffa, który krytykuje wszystko, co nie współgra z jego wizją, na papierze świadczyło o przesadnym konserwatyźmie.

Dziś, tuż przed półfinałowym starciem z Brazylią, nie słychać głosów kontestujących selekcję, a i taktyka broni się wynikami. W końcu, jak sam powiedział ponad dekadę temu: "Louis van Gaal już niczego nie musi się uczyć".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto