Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"W imię ojca i syna": trudne rozmowy przy katafalku

Redakcja
materiały promocyjne teatru w Kielcach
Projekt Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego zawitał w środę, 23 listopada 2011 r. do Ostrowca Świętokrzyskiego z kolejnym spektaklem. Tym razem była to sztuka Szymona Bogacza.

"W imię ojca i syna", przedstawienie Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, rozpoczyna się przy odsłoniętej kurtynie. Scenografia przygotowana przez Izę Toroniewicz została ograniczona do niezbędnego minimum. Scena przedstawia kaplicę cmentarną (dom pogrzebowy?) z katafalkiem ustawionym w miejscu centralnym i stojącym nieopodal krzesełka.
Na nim siedzi syn wpatrzony w zwłoki ojca, a na podłodze w pozycji embrionalnej leży jego żona, czyli synowa nieboszczyka (gra ją Aneta Wirzinkiewicz). Przybyli na pogrzeb. Zanim jednak do niego dojdzie, widzowie będą świadkami swoistej rozmowy obu panów, ojca i syna, rozgrywającej się w wyobraźni młodszego z nich (autor, Szymon Bogacz, nazywa go znacząco: Ja, czy zatem możemy domniemywać autobiograficznego charakteru sztuki?), a może, jak powiedzieliby zwolennicy teorii o istnieniu życia pozagrobowego - na tamtym świecie.

Z pełnych brutalnej momentami szczerości dialogów wyłania się obraz nie najlepszych (oględnie mówiąc) relacji między synem i ojcem. Widz dowiaduje się, że syn zazdrościł ojcu jego pozycji w życiu i rodzinie, starał się dorównać rodzicielowi, często odczuwał lęk przed nim i jego agresją. Ojciec nie kryje tego, że używał przemocy fizycznej wobec dziecka, generalnie lubił nad nim dominować, zabierał mu nawet jego ulubioną zabawkę, kolejkę, ale też kąpał syna, opiekował się nim między kolejnymi wyprawami na ryby. Chłód emocjonalny lub, mówiąc wprost, brak miłości doprowadził przed kilku laty do całkowitego zerwania stosunków z ojcem przez syna, który obrał drogę twórczości artystycznej, odrzucając ofertę pracy złożoną mu przez tatę. Stojąc przy katafalku, młody mężczyzna przyznaje się do swojej oziębłości uczuciowej względem zmarłego. Jego poczucie winy potęguje oskarżanie go o śmierć ojca przez matkę (nie do końca wykorzystana przez Beatę Pszeniczną szansa na stworzenie ciekawej kreacji) i siostrę (w tej roli Zuzanna Wierzbińska).

Ale nie tylko o przykrych sprawach rozmawia syn z ojcem. Jak na rasowych mężczyzn przystało w ich dialogach nie brakuje pogaduszek o kobietach, seksie i męskości (czytaj: penisie). Momentami ma się wrażenie, że jest ich nawet za dużo, zwłaszcza, gdy na widowni zasiadają gimnazjaliści. Ze sceny padają też brzydkie słowa, co może oburzać co bardziej hipokrytyczne nauczycielki. Tak jakby nie rozumiały one, że miedzy innymi przez to sztuka Szymona Bogacza jest bliższa zwykłemu życiu, a dialogi nie złoszczą, jak te papierowe kwestie wygłaszane przez bohaterów rozlicznych seriali i telenowel.

Czytaj dalej --->
Taki krwisty język pozwala też aktorom na zbudowanie wiarygodnych postaci. "W imię ojca i syna" daje przede wszystkim wielkie możliwości odtwórcom tytułowych ról. Jako syna reżyser spektaklu, Piotr Zieniewicz, obsadził Andrzeja Platę - nowy nabytek w zespole aktorskim Teatru im. Żeromskiego w Kielcach. I Plata wywiązał się z powierzonego zadania bardzo dobrze: jest przekonujący i doskonale nawiązuje kontakt z widzami, którzy w tym przedstawieniu traktowani są jak uczestnicy specyficznej stypy. Ojca gra Edward Janaszek i prezentuje w tej roli całą gamę środków wyrazu: od nieco nosferatycznego wyglądu, poprzez oszczędną grę gestem, aż do dynamicznych wybuchów, zrywania się z katafalku. To on też wygłasza kwestie będące sednem tej czarnej komedii: nie wstydźmy się mówić bliskim o tym, jak bardzo ich kochamy i jak są dla nas ważni. Że brzmi banalnie? Ale czy nie prawdziwie?

Szkoda jedynie, że nie wszystkie słowa wypowiadane przez aktorów (także przez pojawiającego się w epizodzie Marcina Brykczyńskiego) docierają do publiczności. Mam wrażenie, iż aktorzy przyzwyczajeni do grania tej sztuki na małej, kameralnej scenie w macierzystym teatrze, nie uwzględnili konieczności mówienia głośniej, gdy występują w dużej, kinowej sali, zwłaszcza że ich rozmowom towarzyszy muzyka Pawła Kolendy.

PS. Autor dziękuje Pani Jolancie Zawiszy i Panu Kamilowi Stelmasikowi z Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim za umożliwienie obejrzenia spektakli Ostrowieckich Prezentacji Teatralnych i projektu "Teatr Polska".

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto