Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Międzyrzeczu dręczą zwierzęta, a mieszkańcy nie chcą schroniska

Zbigniew Jelinek
Zbigniew Jelinek
Djmirko, CC 3.0
Pijana kobieta chciała utopić szczeniaki, zaś inny oprawca zmasakrował kotka. Kolejny powiesił na gałęzi suczkę. Lecz nie wszyscy mieszkańcy są tymi zdarzeniami tak wstrząśnięci. Sprzeciwiają się powstaniu schroniska dla zwierząt: - Wokół będzie wielki hałas i smród! - opiniują.

Z Międzyrzecza (Lubuskie), jak i z jego najbliższych okolic, co chwilę napływają makabryczne doniesienia o szerzącym się bestialstwie nad bezbronnymi domowymi zwierzętami. To niewytłumaczalna plaga.

- Nie dzierżę już ani o tym słyszeć, ani czytać! Złość sięga zenitu! - wykrzykuje 24-letnia międzyrzeczanka. - Czy te bestie, bo przecież na określenie człowiek nie zasługują, nie wiedzą, że zwierzę czuje tak samo jak człowiek? - zapytuje.

Prawie że w tym samym czasie w kończącym się tygodniu doszło tutaj do dwu drastycznych zdarzeń. W Bobowicku koło Międzyrzecza znaleziono zmasakrowanego kotka. Miał złamany kręgosłup, połamane łapy i wewnętrzne obrażenia. Weterynarz podjął decyzję o jego uśpieniu, a ciało kotka zostało wysłane na badania do zakładu patologii w Gorzowie Wlkp., gdzie biegli ustalą, co było przyczyną tak okropnych obrażeń.

- Jestem przekonana, że tego bestialstwa dokonał człowiek – mówi szefowa stowarzyszenia ekologicznego Pakla, Anna Kuźmińska-Świder, która też złożyła na policji zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

Sierżant sztabowy Justyna Łętowska z międzyrzeckiej policji informuje W24, że policja ma już wstępne ustalenia dotyczące ewentualnego sprawcy: - Weryfikujemy je teraz i przesłuchujemy świadków – mówi.

Tymczasem nocą policjanci podczas patrolowania Międzyrzecza zauważyli w przepływającej przez miasto rzece Obra, pływający foliowy worek, z którego dochodziły przejmujące popiskiwania. Po wyłowieniu z rzeki stwierdzili, że w środku worka znajdują się cztery szczeniaczki. Były tak małe, że lekarz weterynarz oznajmił, że nie przeżyją one bez matki i jej pokarmu. Jeżeli matki się nie odnajdzie – pieski będą musiały być uśpione.

Do akcji poszukiwawczej włączył się miejscowy wydział kryminalny. I okazało się to szczęśliwym trafem. Jedna z policjantek będąca w czwartkowy dzień na interwencji w jednym z mieszkań, spostrzegła tam szczenną suczkę. Przypuszczenia się potwierdziły. 38-letnia właścicielka psów była jednak kompletnie pijana. Została zatrzymana i po wytrzeźwieniu usłyszy zarzut znęcania się nad zwierzętami.

Szczenięta zostały uratowane. Nie udało się jednak w innym barbarzyńskim zdarzeniu uratować od utopienia wszystkich szczeniaczków, które dwaj młodzi zwyrodnialcy wrzucili do Obry. Czyn ten widziało kilkoro świadków, będących na drugim brzegu rzeki. Przeprawili się na tamten brzeg i wyciągnęli z wody malutkiego szczeniaczka. Jego rodzeństwa nie udało się im już uratować. Pieska zanieśli na policję, a stamtąd trafił pod opiekę jednej z działaczek wspomnianego tu stowarzyszenia Pakla. Piesek okazał się suczką i nazwano ją Obra.

Z kolei inna suczka, zanim trafiła do ludzi o dobrym sercu – przeżyła horror. Ktoś chciał ją zabić, wieszając ją na gałęzi. Nie wiadomo, jak długo pies męczył się, wisząc tak na gałęzi. Udało się suczce zerwać z gałęzi, lecz
taśma, na której była powieszona, nie oderwała się od konaru drzewa. Tak uwięzionego psiaka zauważyła w lesie Agnieszka Niszczak z międzyrzeckiej inspekcji weterynaryjnej.

- Młoda suczka była kompletnie wycieńczona. Popiskiwała jedynie cicho, a zadzierzgnięta na szyi pętla wpiła się w jej ciało – opowiedziała Niszczak.

Suczka, po opiece weterynaryjnej, trafiła w doskonałe ręce, bowiem przygarnęła ją szefowa stowarzyszenia ekologicznego Pakla: - Błyskawicznie zaprzyjaźniła się z moimi trzema psami i dwoma kotami. Otrzymała imię Tara i zostaje tu na stałe – stwierdza Kuźmińska-Świder.

Stowarzyszenie latem wystąpiło do władz Międzyrzecza o wskazanie działki na zorganizowanie schroniska dla zwierząt. Burmistrz Tadeusz Dubicki wraz z radnymi przekazali taką działkę w okolicach miejscowości Żółwin, nie wiedząc, że tym samym wbijają kij w mrowisko. Mieszkańcy stanęli okoniem i jednomyślnie planom stowarzyszenia i lokalnej władzy powiedzieli „nie”. Ponad 70 z nich podpisało się pod protestem, który przekazali ratuszowi.

- Szczególnie psy będą szczekać i śmierdzieć. Nie zgadzamy się na to! – twardo przy proteście stoi sołtys wsi Bogusław Podyma.

Dodajmy na koniec: za znęcanie się nad zwierzętami grozi oprawcy kara do dwóch lat pozbawienia wolności. W praktyce jednak sędziowie nie sięgają do takiego wyroku, w ostateczności wykonanie pozbawienia wolności zawieszają na kilka lat...

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto