Urząd Miejski w Radomiu pod przewodnictwem Andrzeja Kosztowniaka przekazał filmowcom 123 tysiące złotych w celu promocji miasta (to właśnie w Radomiu były kręcone sceny plenerowe) w filmie i na plakatach. Radomianie mieli w środę okazję przekonać się czy te pieniądze zostały wydane w sposób właściwy i czy faktycznie spełniły swój cel. Większość rozmówców, którzy oglądali w kinie film, jest jednak rozczarowana.
"Gratulacje dla filmowców, którzy pokazali Radom tak...by go nie pokazać." pisze na jednym z portali internetowych gheo77, a Mariusz Fogiel (były radomski radny) w rozmowie z Gazetą Wyborczą dodaje: "Radom wygląda na filmie jak małe miasteczko gdzieś na Kresach. O promocji może mówić Sandomierz, w którym TVP kręci Ojca Mateusza. W naszym przypadku o promocji mówić nie można, a wręcz przeciwnie."
Czy 123 tysiące złotych to nie za duża kwota za to, że w filmie widać kilka ujęć radomskiego Rynku (w większości zresztą niewyraźnych i rozmazanych) oraz za krótką wzmiankę podczas napisów końcowych? Widzowie oglądający "W ukryciu" nie dostają właściwie żadnej informacji o tym, gdzie dzieje się akcja filmu, chyba że wcześniej pokuszą się o przeczytanie opisu całej produkcji. Podczas gdy w serialach takich jak "Czas honoru" albo wspomniany wyżej "Ojciec Mateusz" bardzo często znaleźć można odwołania co do miejsc, w których przebywają bohaterowie, w filmie "W ukryciu" tego brakuje.
Według komentatorów brakuje również w filmie nutki artyzmu. Film nie zachwyca fabułą - oklepaną i przewidywalną - a wplatanie na siłę homoseksualnego wątku sprawia, że cała produkcja zdaje się kręcić wyłącznie wokół dwóch kobiet, kompletnie ignorując kwestię wojennego okrucieństwa, pogromu Żydów i hitlerowskiej okupacji.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?