Twórczości Belga nie da się zamknąć w sztywnych ramach. Widać tu inspiracje muzyką amerykańską, ale i piosenką francuską czy muzyką filmową, całość okraszona została dużą dozą psychodelii. "Ludzie robią szalone rzeczy, a później dojrzewają" - mówi czołowy belgijski altman, Maarten Devoldere. Na drugi solowy album artysty musieliśmy czekać kilka lat, ale w końcu Devoldere wrócił jako Leonard Cohen, śpiewając głębokie, mroczne i pełne grozy utwory o miłości i nienawiści.
Nowy krążek Warhaus ma wiele odniesień do We Fucked A Flame Into Being, zarówno w warstwie lirycznej, jak i muzycznej. Widać to szczególnie w nastrojowej artystyczno-jazzowej kompozycji, której nazwa pochodzi od szczególnie zmysłowej postaci w klasycznej powieści D.H. Lawrence'a "Lady Chatterley's Lover". Choć na Warhaus pozostaje wierny dekadenckiemu romantyzmowi, to używa innych środków niż w przypadku debiutanckiego krążka We Fucked a Flame into Being.
Praca nad nowym albumem rozpoczęła się już w trakcie trasy koncertowej. To wtedy powstała większa część materiału na nowy krążek. - Miałem nowy zespół, z którym grałem i rozmawiałem o muzyce; wspólnie zdecydowaliśmy, że chcemy mieć niektóre kawałki w live secie. Tak więc cały czas pisałem - komentuje Devoldere. Z uwagi na chwilowy przestój w zespole Balthazar, Warhaus postanowił, że w międzyczasie stworzy nowy album jako artysta solowy. Ogromną inspirację czerpał z podróży po Kirgistanie oraz z krążka Dr Johna "Gris-Gris" z 1968 roku. Od nagrania płyty do podjęcia tej decyzji minęło niewiele czasu. Nagrania zaczęły się w marcu 2017 r. A krążek chwilę później ujrzał światło dzienne. Sam artysta mówi, że płyta ta powstała spontanicznie.
Podczas trasy koncertowej uświadomiłem sobie, że ogromną przyjemność sprawia mi tworzenie muzyki w sposób spontaniczny, trochę poza ramami. Uwielbiam dodawać do utworów jazzowe improwizacje. Chciałem, żeby drugi był „żywszy“, więc pracowałem w studio z muzykami jazzowymi - dodaje. Kiedyś Devoldere pisał głównie o miłości w sposób szalony i niekonwencjonalny. - Wydaje mi się, że im starszy jesteś, tym mniej masz do udowodnienia. Stajesz się spokojniejszy o to, kim jesteś. Tak więc nie musiałem szukać zbyt daleko, by stworzyć pewną emocję podsumowuje.
Na krążku gościnnie usłyszeć można także belgijską wokalistkę Sylvie Kresuch, prywatnie partnerkę artysty. Obecność Sylvie na albumie dodaje mu intymności i jak stwierdza Devoldere, jest to zderzenie dwóch różnych światów, dwóch odmiennych osobowości. Dwa tak różne głosy, które łączą w sobie szorstkość i ciepło.
Artysta wystąpi w Progresji 10 maja 2018 r.
Bilety w cenie 80 zł dostępne na: progresja.com, eventim.pl, goout.net
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?