Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Weekend z Hondą GL1800 Gold Wing 2010

Piotr May
Piotr May
Weekend z Hondą GL1800 Gold Wing 2010
Weekend z Hondą GL1800 Gold Wing 2010
Definicja motocykla wydaje się być prosta: dwa koła plus silnik między nogami. XXI wiek wywiera na producentach motocykli silną presję i nawet tak proste, wydawałoby się, urządzenie jak motocykl, potrafią skutecznie skomplikować.

O ile system ABS jest spotykany w motocyklach już od dość dawna, to fabryczny GPS, Airbag czy czujnik zamknięcia/otwarcia bagażnika to raczej niespotykane „bajery” i to wszystko w jednym motocyklu. No właśnie… motocyklu?

Honda GL1800 Gold Wing, bo o niej mowa, na pierwszy rzut oka to motocykl. Jednak lektura jej danych technicznych powoduje, że zaczynam w to wątpić. Silnik o pojemności 1832 cm3, sześciocylindrowy boxer, pięciobiegowa skrzynia biegów, bieg wsteczny (bo trudno te 420 kg masy przepchnąć do tyłu), zbiornik paliwa 25 litrów, a do tego regulowane zawieszenie, zintegrowany system hamulcowy ABS, automatycznie rozdzielający siły hamowania na przód i tył, poduszka powietrzna, nawigacja satelitarna GPS i radio. Wyposażenie zaiste godne królewskiej limuzyny a nie motocykla.

Wróćmy na chwilę do poduszki powietrznej. Honda była pierwszym na świecie producentem motocykli, który w 2006 roku, znany już od dawna z samochodów, system Airbag zaimplementował do swojego motocykla. Najniebezpieczniejsze wypadki dla motocyklisty to uderzenia centralne w inny pojazd (spowodowane np. przez wymuszenie pierwszeństwa wyjeżdżającego z bocznej uliczki pojazdu). Przy takim wypadku ciało motocyklisty bezwładnie przelatuje przez kierownicę uderzając w samochód. Motocyklista jest bez szans na przeżycie.

Zaprezentowany przez Hondę system w crashtestach wypadł bardzo dobrze co spowodowało wprowadzenie go do seryjnej produkcji. Film z crashtestów pokazuje wyraźnie, jak bardzo poduszka chroni motocyklistę przed uderzeniem w samochód.

Ale dość już tego gadania po próżnicy. Czas na przejażdżkę. Odpalam i… czekam na dźwięk motocykla, i czekam, i czekam i mógłbym tak czekać w nieskończoność. Przyczyna okazała się banalna, ten motocykl w żadnym wypadku nie brzmi jak motocykl. Silnik chodzi równo, cicho, nawet ostre przekręcenie manetki gazu tego nie zmienia. Brzmi jak silnik grzecznego samochodu.

„Niedobrze”, pomyślałem i zająłem się próbą zawrócenia. Wsteczny bieg przydał się, miejsca na manewr było mało, więc wrzucam na luz, wduszam guziczek wstecznego, przyciskam starter i jadę. Dziwne to uczucie jechać motocyklem do tyłu. Gdy już skończyłem manewrować ruszam do przodu. Po pierwszych metrach ze zdziwieniem stwierdzam, że prowadzić tego kolosa jest wyjątkowo łatwo. Środek ciężkości jest umiejscowiony dość nisko a przez to manewrowanie, mimo olbrzymiej masy, jest dość proste i nieskomplikowane.

„Dobra, radyjko gra, poszukam innej stacji, Boże, gdzie tu guziczek od radia?” - włączyl się GPS -„a nie to nie ten, ten też nie, może ten, nie to klakson”, nieświadomy niczego przechodzień podskoczył - „nie, nie proszę pana, to nie na pana trąbie, o JEST! Tym się zmienia stacje, dobra, to teraz włączę GPS, dlaczego ten motocykl tak dziwnie jedzie? kurde, włączyłem tempomat, aaaa! wybuchnę zaraz, gdzie ten GPS?” - niebezpieczną zabawę w trakcie jazdy przerwał trąbiący na mnie samochód, oj.. chyba zajechałem panu drogę, machnąłem przepraszającym gestem, pan się nawet uśmiechnął i odmachał, być może zrozumiał, że ogarnąć obsługę elektroniki w Hondzie Gold Wing jest naprawdę trudno. Ilość guziczków przytłacza i nawet mnie; informatyka z zawodu, przyprawia o zawrót głowy.

Po kilku jeszcze nieudanych próbach w końcu uruchamiam GPS i mogę cieszyć się jazdą z mapką w wyświetlaczu i ulubioną stacją radiową w głośniczkach. Do tej pory miałem kilka razy przyjemność jazdy motocyklami z radiem i na ogół przyjemność słuchania kończyła się wraz ze wzrostem prędkości do około 90 km/h, w tym motocyklu jednak jest inaczej. 100, 130, 160 km/h i muzyczkę słychać nadal. (na niemieckiej autostradzie rzecz jasna - gdyż w Polsce prawo drogowe zabrania tak szybko jeździć).

Wygodna jazda niespotykana w innym motocyklu. Czuję, że jadę kanapą z salonu a nie motocyklem i to niezależnie od prędkości. Podobało by mi się to, gdybym miał przed sobą pustą Route 66 w USA, jednak ja mam przed sobą korek. Korek? No nie… Skąd tu korek? Próbuję przeciskać się między autami jak to zwykle robię, „nie tym razem kolego, tak się nie da”, po kilku próbach wciśnięcia się między auta, głos rozsądku do mnie dotarł i stanąłem grzecznie jak Pan Bóg i kodeks ruchu drogowego przykazał, w korku.

Jednak po paru metrach nie wytrzymuję. W końcu jadę motocyklem? Widząc większą lukę zaczynam slalom. Na szczęście kierowcy aut, widząc moje zmagania ułatwiają mi życie i niczym pojazdowi z niebieskimi kogutami, ustępują miejsca. „Tak! Nie da się? Nie da? Ja nie dam rady? O!” dało się. Ze sporym wysiłkiem, ale ominąłem korek i jadę dalej na spotkanie przygody.

Właśnie, właśnie, a propos przygody. Aparat fotograficzny zamontował mi w kufrze bocznym, sympatyczny kolega z firmy użyczającej ten pojazd. Nadszedł czas go wyjąć i pstryknąć kilka fotek. Staję sobie na swojej osiedlowej uliczce, obserwują mnie bawiące się niedaleko dzieci i żona, która właśnie wyszła przed dom żeby przyjrzeć się temu monstrum. Duma mnie rozpiera. Schodzę z motocykla. Za pomocą pilota otwieram tylny kufer.

No dobrze, tylny się otwiera, jednak aparat mam w bocznym. Jak mam otworzyć boczny? Dzieciaki z coraz większym zainteresowaniem przyglądają się facetowi w kombinezonie i kasku na głowie usiłującemu znaleźć jakiś sposób na otwarcie bocznego kufra. Żona początkowo próbowała pomóc jednak widząc moją narastającą frustrację odsuwa się na bezpieczną odległość.
Po 10 minutach ciągnięcia za wszelkie wystające elementy, poszukiwania tajemniczego guziczka i próby zniszczenia kilku zaślepek, zauważam w tylnym kufrze instrukcję. Uff, no to chyba problem rozwiązany. A tyle razy mama mi mówiła zanim zaczniesz się bawić ZAWSZE najpierw czytaj instrukcje. W przypadku kontaktu z Hondą Gold Wing trzeba sobie tę uwagę wziąć głęboko do serca.

I tak dochodzimy do końca tej opowieści. Teraz powinienem wychwalać wniebogłosy użyczony pojazd i zachęcać do jego kupna (ma ktoś wolne 100 000 zł?, przyjmę chętnie). Jednak po przejażdżce mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony Honda Gold Wing to bardzo wygodny, nowoczesny i ciekawy motocykl. Do dalekiej autostradowej wyprawy na pewno wybrałbym właśnie jego. Jednak poruszanie się nim po zatłoczonych ulicach miasta jest bardzo ciężkie i na pewno mało motocyklowe. Po raz kolejny okazuje się, że mój garaż musiałby być bardzo duży żeby zmieścić w nim wszystkie motocykle, które chciałbym posiadać. Na Honde Gold Wing na pewno też by znalazło się w nim miejsce.

Motocykl do testów użyczyła firma Honda Motocykle Karlik sp. j.
Poznań - Baranowo
Więcej zdjęć testowanego motocykla na stronie autora

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto