22 grudnia kupiłam karpia, poprosiłam o uśmiercenie go na miejscu. Dostał, biedny obuchem (czyt. pałką) w pacynę (czyt. głowę). W domu położyłam biednego w zlewie kuchennym. Żeby go sparzyć przed "operacją", polałam go wrzątkiem i doznałam szoku (prawie zawał)! Denat zaczął się rzucać na wszystkie strony i w końcu wyskoczył na podłogę.
Wniosek jest taki, że trzeba przed sparzeniem odciąć głowę, a nie odwrotnie - o czym nikt mnie nie poinformował. Ile się to stworzenie musiało nacierpieć!!! I ja w tym momencie pytam: co za kr**** wymyślił, żeby obowiązkowo na wigilię był karp!?
Uważam, że powinno się jeść to, na co w danej chwili ma się ochotę, a nie to, co narzucone na dany dzień odgórnie.
Przeczytałam cztery Pisma Święte w całości, opracowane przez cztery wyznania (z rzymskokatolickim na czele, do którego z resztą należę wbrew woli) i nigdzie nie znalazłam potwierdzenia tego rytuału.
Wniosek jest jeden: jesteśmy poganami.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?