Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory prezesa PZPN. Kto zastąpi Latę?

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
118 delegatów zgromadzonych w warszawskim hotelu Sheraton zadecyduje dziś, kto przez najbliższe cztery lata będzie szefem polskiego futbolu.

Niektórzy żartują, że po prezydencie i premierze to najbardziej medialne stanowisko w Polsce. Wybraniec wojewódzkich związków (60 głosów), klubów (50), stowarzyszenia trenerów piłki nożnej (3), przedstawicieli futsalu i piłki nożnej kobiet (po 2) oraz kolegium sędziów (1) wejdzie na pole minowe, na którym poległo wielu, wśród nich tak pomnikowa postać jak Kazimierz Górski.

Nazwisko "Lato" ma swoją rubrykę w piłkarskiej encyklopedii na wieki wieków, ale akapit poświęcony kończącej się kadencji nie będzie specjalnie rozbudowany. Lista uzasadnionych zarzutów pod adresem odchodzącego prezesa jest długa, by wymienić tylko sprzedaż praw telewizyjnych firmie Sportfive w kontrowersyjnych okolicznościach, wpadkę z orzełkiem, która jednak nie zasługuje na mocniejsze określenie niż "wpadka", brak sukcesów w piłce młodzieżowej, marazm w zarządzaniu, kompromitujące wystąpienia publiczne.

Nie wszystko było malowane czarnymi barwami - reprezentacja miała wymarzone warunki do przygotowań na Euro 2012, po raz drugi w historii w Polsce zorganizowano konferencję europejskich selekcjonerów. Wbrew trącącej populizmem medialnej nagonce, budowa nowej siedziby PZPN w Wilanowie jest ekonomicznie uzasadniona (jeśli wierzyć pierwotnym kosztom), tym bardziej, że UEFA udzieli kredytu na bardzo preferencyjnych warunkach. Wynajmowanie powierzchni komercyjnych na Stadionie Narodowym nie byłoby żadnym rozwiązaniem, związek byłby tam tylko gościem na restrykcyjnych warunkach.

Warto pamiętać, że opinia publiczna patrzy na związek przez pryzmat prezesa i pieniackich ekscesów czołowych działaczy. Codzienna, sumienna praca setek osób oddanych futbolowi idzie na marne, wszelkie pozytywne działania blakną w świetle większych i mniejszych skandalików.

Na razie prognozowanie rozstrzygnięć przypomina wróżenie z fusów. Nie oszukujmy się - to będzie starcie osobowości, nie programów, to będzie festiwal obietnic, nie koncert wielkich wizji. Nie ma co liczyć na elegancję i wrażliwość w stylu Baracka Obamy ani na oratorskie popisy w stylu Ronalda Reagana. Na stole leży 320 mln zł (przypuszczalny budżet PZPN na cztery lata).
Najmłodszy z kandydatów, Roman Kosecki, w przeszłości kapitan reprezentacji, dziś właściciel klubu Kosa Konstancin, wiceprzewodniczący mazowieckiego ZPN i poseł PO, zebrał najwięcej rekomendacji. Za fundament zmian uważa systematyczną pracę i rzeczywistą kontrolę nad funkcjonowaniem związku. Jego kandydatura obarczona jest jednak grzechem pierworodnym - czy rząd wysługując się nim nie robi zamachu na związek?

Imponujące CV ma Zdzisław Kręcina, drugi po Lacie "ulubieniec" mediów, którego image jest równie fatalny. W PZPN działa (z przerwami) od 29 lat, był w tym czasie m.in. sekretarzem wydziału szkolenia, dyrektorem ds. marketingu i organizacji meczów (zdobył licencję FIFA na organizację meczów piłkarskich jako pierwszy Polak), sekretarzem generalnym. Problemem Kręciny jest to, że automatycznie kojarzy się go z PZPN-owskim betonem. Zrobił wszystko, żeby tego wrażenia nie zamazać.

Gdy 25 września oficjalnym kandydatem na prezesa został Edward Potok, mówiło się o "rządzie pułkowników". Ten absolwent AWF, Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych i Akademii Dowodzenia Bundeswehry (!) od 8 lat rządzi łódzkim ZPN. Na dzień dobry zapowiada prześwietlenie funkcjonowania związku, zwiększenie nadzoru nad poszczególnymi departamentami i współpracę z Ministerstwem Sportu w sprawie szkolenia młodzieży.

Osoba Potoka wypłynęła na szerokie wody jako przeciwwaga dla szefa wielkopolskich struktur Stefana Antkowiaka. Po stronie swoich atutów były wiceprezes Lecha wymienia m.in. rozpoczęcie modernizacji stadionu przy Bułgarskiej jeszcze przed przyznaniem Polsce i Ukrainie Euro 2012 oraz organizację mistrzostw Europy U-19 w 2006 r. Jeśli wierzyć plotkom, rękę za jego kandydaturą podniesie zdecydowana większość związków.

Faworyt kibiców i dużej części mediów Zbigniew Boniek ma charakter i wolę niezbędną do żmudnego procesu reformowania instytucji o tak fatalnym wizerunku, ale nadal postrzegany jest jako człowiek z zewnątrz. Wielu zarzucało mu, że ogląda mecze z loży VIP z oficjelami UEFA, a nie ma czasu porozmawiać z "terenem". Tym razem nie powtórzył błędu sprzed czterech lat i odbył tournee po wojewódzkich związkach. Boniek był już wiceprezesem PZPN z czasów Michała Listkiewicza, którego kadencja, delikatnie mówiąc, nie upłynęła pod znakiem piłkarskiego boomu. Fakt, że w książce telefonicznej smartfona byłego napastnika Juventusu widnieje nazwisko szefa europejskiej centrali nie gwarantuje jeszcze umiejętności dobrego zarządzania. Nie można wykluczać niczego - budowania koalicji, przejmowania głosów, brudnej gry na zdyskredytowanie konkurencji. Następcę Grzegorza Laty czeka trudne zadanie, ale żeby odróżnić się od poprzedników wystarczy wbić sobie do głowy słowa przysięgi Hipokratesa: "po pierwsze - nie szkodzić". Polski futbol nie ucierpi, jeśli nowy prezes będzie biegał na setkę wolniej niż w trzy sekundy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto