Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra. Po to, aby nie zapomnieć o historii...

Zbigniew Jelinek
Zbigniew Jelinek
W rocznicę agresji ZSRR na Polskę odsłonięto pomnik Matki Sybiraczki. Wnukowie zesłańców triumfują. Ale nie obyło się bez wcześniejszych sporów i zawieruch..

Pomnik to inicjatywa Stowarzyszenia na rzecz Pomocy Zesłańcom Sybiru. Walczyli o niego od pięciu lat. Teraz mają satysfakcję. - Jest to hołd dla tych wszystkich matek, dzięki którym żyjemy i dzięki którym wciąż jesteśmy Polakami - podkreśla Teresa Gierko-Figas z zielonogórskiego Związku Sybiraków.

Rzeźba ma wysokość trzech metrów i przedstawia kobietę odzianą w rozwianą szatę, pod którą skrywa się dwoje dzieci. - To matka powracająca z Syberii z dwojgiem swoich dzieci - wyjaśnia twórca obelisku, zielonogórzanin Robert Tomak. - Podołała trudom, ale jednak nie jest ona osobą zabiedzoną czy załamaną. To osoba dumna, bo na Syberii ochroniła swoje dzieci.

Postawienie pomnika wywołało spore emocje.

Matka Sybiraczka została usytuowana w pobliżu dworca kolejowego na placu, na którym stoi już obelisk z zabytkową lokomotywą spalinową wyprodukowaną w 1966 r. w nieistniejącym już, a znanym na całym świecie, zielonogórskim Zastalu. Sybiracy zażądali od władz miejskich usunięcia lokomotywy, bowiem w zestawieniu z pomnikiem Sybiraczki psułaby całość kompozycji.

Takiego też zdania był autor projektu rzeźby: - To jest kiepski efekt: lokomotywa plus pomnik - argumentował Tomak. - Obiekty wobec siebie są konkurencyjne. Ponadto mogłoby się okazać, że ludzie kojarzyliby ciuchcię z Sybiraczką i myśleliby, że do niej wsiadała... Jacek Budziński, szef klubu radnych miejskich z PiS określił te zestawienie jako „pomieszanie cyklu czasów”.

Jednak nie wszystkim to się podobało. Nie byli zachwyceni usunięciem z placu lokomotywy. - Stoi w logicznym miejscu. Jest związana z dworcem i z Zastalem, który istniał nieopodal – stwierdził dyrektor Lubuskiego Muzeum Wojskowego w Drzonowie i członek rady pomnikowej przy prezydencie miasta, Włodzimierz Kwaśniewicz. - Całe zamieszanie to wynik próby zaszufladkowania historii. Na dobrą sprawę, powinno się w końcu postawić jakiś monument, który uczciłby wszystkie Matki Polki pomagające młodym pokoleniom przez cały wiek XIX i XX, a nie dzieliłby je na pewne okresy - dodaje.

Oponował Władysław Mandryk ze Związku Sybiraków: - To idealna lokalizacja. Bo przecież tutaj, nieopodal dworca PKP oczekiwali Sybiracy po przyjeździe do Zielonej Góry na dalsze decyzje władz, gdzie mają się osiedlić.

Tymczasem lokomotywka pozostała. Zmienił swoje zdanie również artysta rzeźbiarz. Przekonał się, że oba eksponaty nawzajem nie konkurują. Będą niemniej od siebie ogrodzone roślinnością.

Natomiast kolejny spór wywołał cokół, na którym osadzono Matkę. Z jednej strony umieszczono cytat Jana Pawła II, po drugiej cytat Adama Mickiewicza, pośrodku zaś wkomponowano trzy herby: Zielonej Góry, Polski i Związku Sybiraków. Są wielkie, nieproporcjonalne do rzeźby. Przeszkadzają. - Nikt mnie o zdanie nie pytał - pomstuje twórca rzeźby, Tomak. - Spalę się ze wstydu, jeżeli ktoś pomyśli, że to moje dzieło.

Inicjatorzy pomnika nic zdrożnego w tym nie spostrzegają. - Chcieliśmy jeszcze, aby herby były kolorowe - przyznaje Marian Szymczak, jeden z inicjatorów przedsięwzięcia. - To ładna kompozycja i w żaden sposób herby nie kwalifikują się do jakichkolwiek poprawek.

Mało tego. Okazało się, że umieszczone na cokole słowa Mickiewicza: „Jeśli my zapomnimy o nich, to niech Bóg zapomni o nas” - nigdy nie zostały przez wieszcza wypowiedziane czy napisane. Prawda, że podobną jedynie frazę: „Jeśli zapomnę o nich, ty Boże na niebie zapomnij o mnie” - wypowiada Jan Sobolewski w „Dziadach cz. III”.

Sybirakom to nie przeszkadza. Bo tak czy siak, oni tak to odczytują.

Napis na pomiku Matki Sybiraczki natomiast brzmi: „My dzieci Sybiru i Kazachstanu, zesłane, tam urodzone, wychowane w Domach Dziecka, po 64 latach powrotu do ojczyzny Polski oddajemy hołd wdzięczności Matkom za ich trud, poświęcenie, miłość, matczyne serce, wpajanie polskości i wiary w Boga”.

- W Polsce Ludowej nie mogliśmy ujawnić, że jesteśmy zesłańcami. Musieliśmy nazywać siebie „repatriantami”, a w dowodach osobistych zamiast Polski mamy wpisane miejsce urodzenia ZSRR – mówi Szymczak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto