Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zmartwychwstanie w cieniu pedofilii

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
screenshot
W filmie "Agora" pojawia się wątek ostrego konfliktu chrześcijańsko-żydowskiego ze skutkiem przykrym dla Żydów. W minionym Wielkim Tygodniu te sceny przeniesione jakby z Aleksandrii odzwierciedliły zupełnie inny stosunek sił.

Wygnanymi z kulturowych stolic są chrześcijanie, przynajmniej najliczniejsi i najbardziej skondensowani, pod względem tożsamości, z nich - katolicy.

Manipulując danymi (statystyki cofano nawet do lat 30. ubiegłego wieku, pod molestowanie seksualne podciągano przemoc psychiczną) kreowano fatalistyczny wizerunek Kościoła, którego obsesyjne obchodzenie się z seksualnością miałoby prowadzić do najgorszych z możliwych patologii. Separowano takie istotne socjologiczne zmienne jak kontekst kulturowy (kary cielesne były na porządku dziennym), wpływ rewolucji seksualnej i rozluźnienia obyczajów, mechanizmy grupowe (solidarność korporacyjna).

Czytaj wiecej: "Stop seksualizacji dzieci". Kto kłamie w sprawie masturbacji?

Kapłani i siostry zakonne rekrutują się ze społeczeństwa - taki mamy kler, jakie społeczeństwo. O tym zapomniano.

Kolejnym przykładem manipulacji jest powoływanie się na instrukcję Crimen sollicitationis. Przypisano jej zakaz ścigania przestępców seksualnych z mocy urzędów świeckich. Tak naprawdę dokument chronił penitentów spowiedzi, która nie może być nikomu ujawniona. Nigdy nie zakazywano zgłaszania konkretnych przypadków kompetentnym organom ścigania.

Koncentracja na pedofilii w Kościele jest o tyle nieuczciwa, że ilość takich wydarzeń przypadająca na psychiatrów, policjantów, nauczycieli czy pastorów protestanckich jest wielokrotnie wyższa. Przestępstwa seksualne odnotowuje się dużo częściej w środowiskach liberalnych obyczajowo niż konserwatywnych a statystycznie najczęściej odpowiadają za nią krewni. Takim porównaniom poświęca jeden z rozdziałów swojej książki Philipp Jenkins. Monografia wydana przez wydawnictwa oksfordzkie jest najbardziej rzetelnym obok raportu episkopatu amerykańskiego opracowaniem o molestowaniu przez duchownych.

Kontra

Do reakcji obronnej prowokuje jednak nie frontalny atak na Kościół, ale jedno z najbardziej nieuczciwych oskarżeń: fałszywe relacje na temat papieża. Gdy tygodnikowi "Spiegel" nie udało się zamieszać stolicy apostolskiej w molestowanie (ks. Hullermann) do akcji wkroczył "New York Times". Papież - według gazety - miał pobłażać pedofilowi w sutannie. Ks. Murphy, bo to o niego chodziło, był umierający. Kardynał Ratzinger nie wszczął postępowania, którego celem byłoby odsunięcie go od posługi duszpasterskiej, ponieważ od 20 lat ten jej nie sprawował. W trzy miesiące po decyzji Kongregacji o zawieszeniu postępowania dyscyplinarnego (prokuratura umorzyła śledztwo) Murphy zmarł.

Czytaj więcej: Wykorzystany ksiądz pedofil Gil

Szkalowanie ojca świętego obróciło się przeciwko oskarżycielom. Opinia publiczna nie pozostała obojętna na fakt, że kampania przeciwko Kościołowi jest do bólu schematyczna i scentralizowana. Ostatnie doniesienia o skandalach są zbyt skoordynowane i nachalne, by nie budziły podejrzeń, że w istocie chodzi w nich o krucjatę przeciwko Kościołowi, desperacką próbę wciągnięcia w pedofilską aferę samego papieża - zauważył włoski dziennik "Corriere della Serra".

Węzeł gordyjski

Ponieważ zarówno "Spiegel" jak i "New York Times" reprezentują kapitał żydowski, w katolickich głosach oburzenia unosiła się zawoalowana pretensja do Żydów. Okazją do zdarcia woalu na tym oskarżeniu było kazanie podczas nabożeństwa Męki Pańskiej w bazylice świętego Piotra. Świątobliwy kapucyn, ojciec Cantalamessa, kaznodzieja domu papieskiego, zacytował list od przyjaciela Żyda, którego głos miał zabezpieczyć wyjaśnienia rekolekcjonisty przed podejrzeniami o jakąkolwiek wrogość etniczną.

Zestawienie stereotypów na temat żydów i księży katolickich ("Wykorzystanie stereotypu, przejście od odpowiedzialności i winy osobistej do zbiorowej przypominają mi najbardziej haniebne aspekty antysemityzmu") wywołało burzę, u której podstaw koncentruje się ciągle ta sama niezgoda na podważanie wyjątkowości narodu wybranego. Stereotypy i uprzedzenia, ludobójstwo i prześladowania mają inną wartość w odniesieniu do potomków Abrahama. Żydzi nie poprzestali jednak na obwarowaniu tego twierdzenia, jak dogmatu. Brnęli w dalsze uszczypliwości pod adresem Kościoła.

Czytaj wiecej: Feministki i Kościół bliżej siebie? Ważna konferencja o gender

Odnosząc się do wielkopiątkowej modlitwy - pro Judeis - rabin Segni (Rzym) oświadczył: "zważywszy na fakt, że w Wielki Piątek Kościół modli się do Pana o oświecenie naszych serc, abyśmy uznali Jezusa, z minimum ironii mógłbym powiedzieć, że my także się modlimy, aby ich serca zostały oświecone".

Jeszcze ostrzej wypowiedział się Sekretarz generalny Centralnej Rady Żydów w Niemczech Stephan Kramer. - "To impertynencja i obraza zarówno wobec ofiar wykorzystywania seksualnego, jak i ofiar Szoah" - nonszalancko pouczał. Według niego Watykan sięga do metod "zwyczajowo wykorzystywanych od dziesięcioleci dla zatuszowania i ukrycia historii, które plamią" Kościół katolicki.

Wystąpienia przedstawicieli żydowskich cechowała charakterystyczna dla takich produkcji jak "Agora", "Kod Leonarda da'Vinci" czy "Złoty kompas" nabrzmiała podskórną niechęcią do katolików stylistyka.

Czytaj więcej: Synod dedykowany bardziej swobodzie seksualnej niż rodzinie?

W sukurs Żydom przyszedł "grabarz" brytyjskiego chrześcijaństwa abp Canterbury (za jego kadencji liczba praktykujących anglikanów gwałtownie się skurczyła), którego zbieżne zdanie obiektywizowało napaść starszych braci: - Kościół (irlandzki) utracił wszelką wiarygodność - całkiem nieekumenicznie wyrokował.

- I nie ma prawa podnosić głosu na stojących za sterami mediów - powinien dodać dr Williams.

W obronie biskupów stanął katolicki intelektualista, biograf Jana Pawła II, George Weigel, którego głos jest donośny, ponieważ pisze on komentarze dla "Washington Post". W tło chrześcijańsko-żydowskiej konfrontacji wprowadził nowy element. Przestrzegał: jedni i drudzy nie chcą być ofiarą stereotypów.

"Ataków na Kościół nie można uznać za "skoordynowany spisek", ale - co prawda zaznacza - "przeciwko Kościołowi grają różne siły interesów: politycy i komentatorzy, którzy chcą zniszczyć wiarygodność Kościoła, adwokaci mający za cel wyrządzenie strat finansowych Watykanowi, antykatoliccy świeccy, którzy wykorzystują każdą okazję, by uderzyć w Kościół oraz katolicy, podążający za nigdy nie dokonaną rewolucją". Ich postulaty - odnotowuje Weigel - to koniec celibatu, wyświęcanie kobiet i zmniejszenie władzy biskupów.

Problem pozostaje nierozwiązany: czy i na ile można - takie korporacje jak kler i narody takie jak Żydzi - pociągać do zbiorowej odpowiedzialności? Czy większość odpowiadająca stereotypom daje wystarczający powód do rozliczeń i ponoszenia odpowiedzialności przez całość.

Czytaj więcej:Gender rozmaitości: Szczepkowska, NIK, raport Lunacek, Wyborcza

A może jest tak jak powtarza publicysta, Cezary Michalski: historię piszą zwycięscy. Innymi słowy reguły gry narzucają oni i o tym, kto kogo będzie stereotypizował zdecyduje siła, ta sama zresztą, która orzeka, czyje męczeństwo jest ważniejsze i nieporównywalne (męczeństwo żydowskie nie podlega relatywizacji pod presją polityki, święci męczennicy chrześcijańscy zostają wyniesieni ponad ogół pod wpływem wiary).

Bez przebaczenia

Można postawić jeszcze jedno pytanie. Skąd tak niesamowita skuteczność czarnej legendy Kościoła, skoro są środowiska, które w złych uczynkach pedofilii dwudziestokrotnie przebijają duchownych (np. psychiatrzy)? Odpowiedzi udziela psychologia społeczna (przetwarzanie informacji w interakcji jednostka - społeczeństwo). Asymetria panująca między moralnością a sprawnością prowadzi do arcyparadosku: bardziej jesteśmy skłonni wybaczyć niekompetencję aniżeli niemoralność. Zachowań moralnych na ogół nie jesteśmy w stanie przewidzieć i sprawdzić, w przeciwieństwie do kompetencji, dla której pomiaru dysponujemy dość precyzyjnymi narzędziami.

Czytaj więcej:Genderowe raje mają najwyższe wskaźniki przemocy. Dane Eurostatu

Niekontrolowalność moralności powoduje klincz: gdy mamy do czynienia z kimś choćby nominalnie moralnym nie przewidujemy dla niego innej sytuacji, niż ta którą deklaruje. Złodziej może być moralny (niekiedy) i niemoralny zarazem, ale ksiądz ma tylko jedno wyjście: musi być tylko moralny, bez przebaczenia. Swoją drogą najbardziej poszkodowani na tym mechanizmie są politycy. Przelotny romans potrafi przesłonić najdonioślejsze dokonania z dziedziny ekonomii czy polityki.

W Kościele obowiązuje Ewangelia. "Jeśli kto by zgorszył jednego z tych maluczkich, lepiej by mu było uwiązać kamień u szyi". Nie najważniejsza jest walka o wpływy, dobre imię i prawa cywilne. Najważniejsze jest perspektywa wieczności. O wiele surowszy niż ten ludzki będzie dla księży pedofili Sąd Boży.

Winą religijnych instytucji było niewypracowanie efektywnych standardów ochrony dziecka. W tamtych czasach rzadko która instytucja radziła sobie z takimi problemami. Na chwilę obecną – podkreśla Weigel – Kościół jest najbezpieczniejszym środowiskiem wychowawczym dla młodzieży.

Źródła:
Philip Jenkins, Pedophiles and Priests: Anatomy of a Contemporary Crisis (Oxford University Press, 2001).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto