Alicja MP

avatarAlicja MP

Polska
"Jestem kim jestem, niepojęty przypadek jak każdy przypadek" cyt. Wisława Szymborska Zapraszam także na mój blog - www.mozgojazda.wordpress.com

Taki Paryż warto... posmakować. Wywiad z Elizabeth Duda

2010-07-31 16:35:45

Elisabeth mówi: Kocham życie, staram się żyć z pasją. Żyć tak, jakby każdy następny dzień miał być ostatnim. Elisabeth Duda – aktorka, konferansjerka, autorka książek, paryżanka o polskich korzeniach. Elżbieto, napisałaś wspaniałą książkę „Mój Paryż” (wyd. Pascal), bliską memu sercu, bo o Paryżu. To nie tylko znakomity przewodnik po tym mieście. Czytając, przenosimy się tam, pijemy kawę w kafejce na Montmartre, zajadamy naleśniki w knajpce na rogu, słyszymy dźwięki, czujemy zapachy Paryża. Jak udało ci się to osiągnąć? Włożyłaś w tę książkę ogromną pracę, ale także dużo serca.
Elisabeth Duda: (miły uśmiech) - Dziękuję bardzo. To dla mnie piękny komplement. Jeśli udało mi się za pośrednictwem książki przenieść Cię w moje rodzinne miasto, to mogę powiedzieć – bitwa wygrana. Rzeczywiście to była tytaniczna praca, jestem dość niecierpliwa, zatem musiałam sprostać niełatwemu wyzwaniu. To takie moje pięciomiesięczne dziecko (tyle trwała praca nad książką). Siedziałam przed komputerem po osiemnaście godzin. Chodziłam po mieście, sprawdzałam różne miejsca, rozmawiałam z wieloma ludźmi. Gdybym urodziła się znacznie wcześniej, przed dobą internetu, to może udałoby mi się poznać Krzysztofa Kieślowskiego – teraz już niestety to się nie uda, za to internet okazał się fantastycznym narzędziem do weryfikacji map i topografii terenu. Bez tego medium praca nad książką trwałaby znacznie dłużej.

Moja koleżanka, która zna Paryż i jest w nim zakochana, przeczytała twoją książkę i twierdzi, że nie ma ochoty się z nią rozstawać, a jadąc warszawskim tramwajem tak się zaczytała, że przeniosła się do Paryża i zapomniała gdzie jest.
- Cieszę się bardzo, że nie zawiodłam koleżanki. Taki obrałam sobie cel - zainteresować Paryżem Polaków; zarówno tych, którzy nie znają stolicy Francji, jak i tych, którzy czegoś więcej o niej pragnęli się dowiedzieć, bo zwykle poruszali się po typowych, turystycznych szlakach. Chciałam pokazać trochę inny - „mój” Paryż. Przybliżyć moje ulubione miejsca, zakątki, tajemnicze zaułki.

Udało ci się to znakomicie. W tej wędrówce posługujesz się także kilkoma znanymi, wręcz kultowymi filmami, których akcja toczy się w różnych miejscach Paryża, w różnych latach.
- Tak, to taki mój, mam nadzieję oryginalny, pomysł zastosowany w przewodniku. To są wspaniałe filmy: "Amelia" w reż. Jeana P.Jeuneta, "Moulin Rouge" – Baza Lurhmanna - ożywiają Montmartre; "Zazie w metrze" w reż. Louisa Malle'a - jest tu towarzyszem w wędrówkach po Śródmieściu Paryża, a Hôtel du Nord z 1938 roku Marcel’a Carné'a – przenosi nas do starego Paryża. Film Jean-Luc Godarda’a "Do utraty tchu" z 1960 roku przybliża nam paryskie klimaty dzielnicy łacińskiej. Każdy z tych obrazów ukazuje inny charakter Paryża, odmienny kolor i zapach. Stanowiły zatem wspaniałą inspirację.

W książce jest kilka świetnych, warszawskich wywiadów.
- Chciałam pokazać dwa różne podejścia, inne emocje i odczucia Polaków znających dobrze Paryż, bo wiele lat tam mieszkali, albo osiedlili się na stałe oraz tych bywających w Paryżu. Rozmawiałam z panią Beatą Tyszkiewicz, sławną polską aktorką, dla której Paryż jest pięknym, ale bardziej nostalgicznym, miłym wspomnieniem. Mówiła, że dzisiejszy Paryż jednak się zmienił. Natomiast wspaniały aktor Wojciech Pszoniak, mieszkający w Paryżu od 1977 roku stwierdza, że to jest już jego miasto. Można również odkryć niezwykłe koleje losu reżysera słynnej "Wielkiej majówki" - Krzysztofa Rogulskiego, który zaczął życie na nowo w Paryżu w latach 80. Dziś wrócił do stolicy Polski.

Interesujące są rozmowy z paryskimi restauratorami, do tego znakomite przepisy kulinarne, z których można skorzystać i wzbogacić swoją kuchnię o francuskie pyszności.
- Owszem. To były sympatyczne, często zabawne rozmowy. Paryż jest miejscem, gdzie można poznać kuchnię całego świata i z całej Francji. Francuska kuchnia jest niezwykle różnorodna; w Paryżu wszystkie te smaki można spróbować, poznać, są znakomite miejsca - urocze knajpki, bistra, kafejki. Jest tu i południe Francji i Bretonia, i znakomita kuchnia górali, wszystkie regiony chcą zaprezentować swoje specjały w Paryżu. Można pójść do knajpki, gdzie podaje się typowe dania rodzinne, siada się przy wielkim stole z rodziną, z przyjaciółmi, przy jednym garnku z jakimiś regionalnymi pysznościami i wspaniale się biesiaduje! Francja to nie tylko elegancka kuchnia z drogimi restauracjami i wyrafinowanym stołem, ale jest też inna – taką kuchnię też chciałam pokazać, warto ją poznać.


Książka jest także znakomitym przewodnikiem po znanych zabytkach Paryża, jednak inaczej je traktujesz.
- Broniłam się trochę przed sztampowością, bo chciałam przede wszystkim pokazać inny Paryż, ten mniej znany turystom, urokliwy. Jednak nie dało się pominąć symboli tworzących legendę miasta. Starałam się opisać historyczne anegdoty, które znakomicie przybliżają wiele wspaniałych monumentów. Chyba każdy turysta chce obejrzeć Wieżę Eiffla i wjechać na jej szczyt, ale nie każdy wie, że wieżę zbudowano tylko na kilka lat, a potem miała być rozebrana. Na początku paryżanie uznali ją za zbyt kontrowersyjną, uważali, że jest brzydka, ale stało się inaczej – od lat jest symbolem Paryża, a nazywana jest „Żelazną Damą”.
Starałam się także dodać praktyczne rady pomagające zaoszczędzić czas i ominąć kolejki do różnych muzeów, podać kiedy co jest otwarte, ile kosztuje wstęp, jak dojechać itd. To są ważne i przydatne informacje.

Na twojej stronie internetowej wyczytałam, że pragniesz kierować się w życiu zawodowym i osobistym słowami wspaniałej aktorki Isabelle Adjani: “Nie jestem tutaj, żeby chodzić po średnich śladach średniej wrażliwości. Jestem tu, aby wzruszać, destabilizować, rozbrajać najsilniejszych, żeby się dali unieść przez to, co mają w sobie najbardziej lirycznego"..[...]"Pewni ludzie mówili mi: Jeśli będzie Pani dalej grała tak emocjonalnie, umrze Pani wypruwając flaki.Ja myślę zupełnie inaczej.
- Bardzo lubię i cenię tę aktorkę. We wszystkich poczynaniach, w pracy, w rolach aktorskich, w przyjaźni jestem na sto procent, a jeśli to możliwe to nawet na dwieście. Francuski piosenkarz Francis Cabrel w jednej z piosenek śpiewa: „Quand j’aime une fois, j’aime pour toujours”, czyli „Jeśli kocham raz, kocham na zawsze”. W tych słowach zawarty jest duch francuzów, tacy jesteśmy. Kocham życie, staram się żyć z pasją, wykorzystywać każdą chwilę, a przy tym chcę być perfekcjonistką. Nie chciałabym w przyszłości niczego żałować. Trochę to ryzykowna filozofia, wymagająca improwizacji. Człowiek otwiera się wtedy na sto procent, przez co bywa bezbronny. W dzisiejszym, ciągle spieszącym się świecie nie zawsze to jest doceniane, czy rozumiane właściwie.


Co chciałabyś w zamian otrzymać od świata, czego oczekujesz?
- Najważniejsze to spotykać mądrych, dobrych i wspaniałych ludzi, którzy są otwarci na przyjaźń, którzy bezinteresownie zechcą mi podarować uśmiech, pomóc w rozwoju. Lubię i cenię taką filozofię życia, chcę mocno angażować się we wszystko czego się podejmuję.

To cenne i ważne.
- Też tak sądzę. Przecież życie tak naprawdę krótko trwa, trzeba więc dawać i brać z życia jak najwięcej, nie zapominając o doskonaleniu się i nauce. Całe życie jest nieustanną szkołą.

Z czym nie jesteś w stanie pogodzić się u ludzi, czego nie lubisz?
- Zdecydowanie nie lubię nieszczerości i skąpstwa, także tego duchowego. Takich ludzi staram się unikać, nie rozumiem ich.

Dużo pracujesz, a co lubisz robić, aby wypocząć, zregenerować siły?
- Mam własną receptę. Jestem „kinożercą”, bardzo lubię kino, czuję się wtedy przeniesiona jakby do innego świata, oderwana od codzienności. Uwielbiam czytać. Czytam w dwóch językach po francusku i po polsku – to potrzebne dla mego aktorskiego rozwoju. Bardzo lubię też pływać, tańczyć, chodzić na spacery, no i oczywiście przepadam za towarzystwem rodziny, przyjaciół - chętnie spędzam z nimi czas. Ostatnio wręcz zauważyłam u siebie niechęć do bycia samej z sobą. Nie bardzo godzę się z samotnością, choć czasem przydaje się, by zregenerować siły. Gdybym mogła to zbudowałabym wielki dom gdzie mieszkalibyśmy wszyscy razem: moja wielopokoleniowa rodzina i przyjaciele. Kocham czas Bożego Narodzenia, kiedy wszyscy jesteśmy przy jednym stole, chłonę te cudownie ciepłe chwile. No i po prostu lubię pogadać.


Czy myślałaś o napisaniu książki-siostry - „Moja Warszawa”?
- Warszawę znam o wiele słabiej niż Paryż, ale tutaj też mam swoje ulubione miejsca.
Dla mnie nie tylko historia Warszawy jest fascynująca (Francuzi prawie jej nie znają), ale przede wszystkim ludzie. Przecież stolica przyciąga mieszkańców całego kraju. Rodowitych warszawiaków jest może kilkanaście procent, a reszta to przybysze zewsząd. Mam wielu znajomych, np. ze szkoły filmowej, którzy mieszkają teraz w Warszawie, ale urodzili się w Lublinie, Lodzi, Wrocławiu, Katowicach, Krakowie, czy w Gdańsku. Ci ludzie mają inne spojrzenie na swoją stolicę niż ja, czy warszawiacy. Dla mnie to jest fascynujące, że mogę rozmawiać z tymi osobami, często tęsknią do rodzinnych miejsc, ale mają już „swoją” Warszawę.

Twoim ojczystym językiem jest francuski, a kiedy nauczyłaś się tak znakomicie mówić, pisać po polsku?
- Tak, moim ojczystym językiem jest francuski. Urodziłam się w Paryżu, gdzie chodziłam do przedszkola i szkoły. Wokół był Paryż, Francja, francuska rodzina. Moja mama jest Polką i po prostu rozmawiała ze mną po polsku, ale jednak w domu mówiliśmy głównie po francusku.
Kiedy przyjechałam na studia do Warszawy miałam spore kłopoty z językiem polskim, ale uczyłam się, bardzo dużo czytałam, słuchałam, starałam się mówić jak najwięcej – skończyłam studia na polskiej uczelni, na wydziale aktorskim. Kosztowało mnie to bardzo dużo wysiłku i wyrzeczeń, ale udało się.

Jakie masz plany na przyszłość, tę bliższą i dalszą?
- Och, planów jest sporo i kilka ciekawych propozycji. Jestem aktorką i mam określony plan na swoje zawodowe życie. W tej chwili interesują mnie role filmowe i teatralne. Aktor musi grać, rozwijać się, to jest jak narkotyk, jak konstruktywny przymus.


Czyli jest nadzieja, że będziemy mogli oglądać cię i słuchać także w Polsce?
- Czas pokaże, ale jestem dobrej myśli.

A teraz proszę o obiecany przepis na Twoją ulubioną potrawę, na którą po powrocie do Paryża masz zawsze apetyt?
- To jest taka prosta, studencka przekąska - „coś na ząb”. Doskonała na zabicie głodu, kiedy brakuje czasu albo cierpliwości. Są dwie wersje tego mini dania. Po francusku nazywa się to: Croque-Monsieur czyli „ugryź pana” i druga wersja Croque-Madame czyli „ugryź panią”.

Biorę kromkę ciemnego chleba, najlepiej wiejskiego - jest zdrowszy i bardzo smaczny – trzeba lekko posmarować np. margaryną, ale można też bez tłuszczu, na to kładę kawałek dobrej szynki z kością, potem sporo żółtego sera, na to nakładam drugą kromkę chleba i na wierzch jeszcze trochę żółtego sera, a na to wszystko plasterki pomidora, można przyprawić ulubionymi ziołami np. oregano. Tak przygotowany przysmak zapiekam. Zajadam danie na liściu sałaty, polane sosem winegret. Wersja dla pań jest z zapieczonym na wierzchu jajkiem. To można szybko i łatwo przygotować, jest smaczne, pożywne, chrupiące. Kiedy wracam do Paryża po dłuższym pobycie np. w Warszawie zawsze muszę zjeść Croque-Monsieur. Ta strawa przypomina mi moje miłe, studenckie czasy.

Dziękuję za miłą rozmowę.
Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników i odwiedzających portal obywatelski, a przy okazji zapraszam na moją stronę www.elisabethduda.com.

Jesteś na profilu Alicja MP - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj