Ustawa o nasiennictwie niesie w sobie największe zmiany w zakresie stosunku państwa do modyfikacji genetycznych szeroko pojętej żywności. Rzecz uderza w tradycyjne i ekologiczne rolnictwo, a wspiera niewspółmiernie farmy wielkoobszarowe, ogromne zakłady przetwórstwa mięsnego, które działają na zasadach obozów koncentracyjnych. Jest to ustawa antyspołeczna, obniżająca poziom zdrowia w kraju.
Ustawa nie ma w nazwie GMO. Nie nazywa się Ustawą o GMO. Przyjęto nazwę: Ustawa o nasiennictwie.
To typowy przykład szkodliwej działalności posłów dla państwa i mieszkających tu ludzi. Typowa malwersacja polityczna na szkodę współobywateli. W okresie wyborów, wyborcy słyszą gwarancje, że Polska pozostanie wolna od GMO. W trakcie tworzenia prawa, wyborcy już nie są potrzebni. Teraz znaczenie mają snujący się po korytarzach i kuluarach sejmowych lobbyści.
Posłowie ponoszą odpowiedzialność polityczną. Takie są "standardy cywilizowanej" Europy. Posłom na co dzień nie zależy na politycznych korzyściach. Jak wiemy, te również nie są zależne od wyborców, lecz od wyborczej układanki. Na czym zależy naszym posłom?
Modyfikacja prezydenckiego projektu ustawy w kierunku umożliwienia obrotu GMO ma rzekomo wymiar przymusu europejskiego. Jednocześnie mówi się, że zakaz GMO będzie wprowadzony w późniejszym czasie przez prawo niższego rzędu - rozporządzenie Ministra Rolnictwa. Takie rozwiązanie jest ponoć dopuszczalne przez europejskie ustawodawstwo.
Premier Pawlak twierdził, że to wymóg Unii Europejskiej. Pamiętamy niedawne twierdzenia Premiera Tuska w sprawie ACTA!
Czytaj też:
Zgoda na GMO
Rządzący popierają GMO
Bubel o nasiennictwie
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?