Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

11 listopada w Polsce, u siebie

Aneta M. Krawczyk
Aneta M. Krawczyk
Gustaw Holoubek wspomniał w jednym z programów telewizyjnych, że Ludwik Solski miał osiem miesięcy, gdy umarł Mickiewicz i "gdyby tak ustawić wiekowo Solskich z dziesięciu, to byśmy się cofnęli raptem do Mieszka".

A to Polska właśnie. Archiwalne kazusy do stoickich rozmyślań

Nasza historia wcale nie jest taka długa – zauważył Holoubek około 1993 roku i dodał, że wszyscy wielcy już właściwie umarli. Czy to znak czasu czy zbieg okoliczności?

Czy był sprawą przypadku dzwonek Piotra Skrzyneckiego w Piwnicy pod Baranami? Według miary ludzkiej miał drżeć na wietrze "najwyżej pięć lat, a może mniej".

Kto zrozumie, że kultura i tożsamość są jak nabożeństwo, mają źródła boskie, pochodzą od esse, ten słyszy dzwoneczek, śpiew i rżenie koni... Język przedmiotów, pamiątek, ożywa co jakiś czas.

Przypadek pierwszy. Polskę słychać w jaskółce

Osobisty stosunek prezentera do kultury języka. Reanimacja stacji telewizyjnej pt. "Kamil na uwalony stół". Tuż po ekscesach językowych ujawnionych na "taśmach prawdy", wyniesionych ukradkiem ze studia telewizyjnego, redaktor usprawiedliwiał swą ekspresję językową, co przyswajał naród na ekranie YouTube: – Dwadzieścia minut przed nagraniem nie ma miejsca na piękną polszczyznę, są krótkie, żołnierskie słowa.

Gustaw Holoubek uczył adeptów teatru: – Nie tylko chodzi o piękne mówienie, ale rozumne.
Nie wystarczy gra uczuć, niech ludzie słyszą to, co mówisz, nawet w jaskółce.

Dwadzieścia minut przed rozpoczęciem nadawania prestiżowego programu i przed podniesieniem kurtyny człowiek sceny i człowiek faktu mogą załatwić sprawę polską jednym słowem. Wniosek wydaje się banalny. Reanimować trzeba serca, nie media.

Przypadek drugi. Bajka dla dorosłych

Sprawa krótka. Radni Gdańska nie chcieli kiedyś Jana Brzechwy jako patrona szkoły.

Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!
Weźmy temat z innego dorobku: Bambo Tuwima. Był kontestatorem czystości. Nie chciał się umyć. Nie chce się wybielić.

Bambo nosi w sobie gombrowiczowską tajemnicę: czemu nie, skoro tak?

Można myśleć o niepokornym odszczepieńcu nawet jak o bohaterze narodowym. Być może wyraziste osobowości posiadają czystość, której nie widać z wierzchu. Bambo ma silne przekonania, ale czarny PR.

Przypadek trzeci. Sprawa słupska Andrzeja Wajdy (walka z przyrodzeniem na plakacie)

Kto widział przed rokiem plakat z Wajdą w słupskim magistracie, wie, dlaczego ekshibicjonizm w kulturze jest grzechem (przeciw temu, co piękne). Przypominam sobie to, co przy zupełnie innej okazji wyznał kompozytor Jan A. P. Kaczmarek - Dzieło sztuki, nawet nie posiadając żadnej informacji etycznej, gdy jest po prostu piękne, czyni mnie lepszym człowiekiem.

Kalokagatia był to ideał wychowania młodzieńców w starożytnej Grecji, arystotelesowskie połączenie piękna z dobrem. Osoba z plakatu w Słupsku nie jest efebem, to nie ulega wątpliwości nawet dla przyjaciół Andrzeja Wajdy. A dobro i piękno potrzebują mądrości. W przeciwnym razie ani rocznice, ani Katyń nie osłonią polskości przed dniem gniewu.

Powaga w polskiej kulturze

W ojczyźnie polszczyźnie brak zdrowej, rozsądnej powagi. Gdyby Piotr Skarga żył dzisiaj i miał głosić kazania tak, jak podaje Dobra Czytanka wg św. ziom’a Janka, miałby problemy z osobowością. My coraz rzadziej mamy.

Czy patrioci żałują Romana Polańskiego, że nie może już być po prostu wielkim polskim reżyserem, a jest bohaterem skandalu? Może bardziej żal tego, że nie wypada mówić o sprawach przykrych i wstydliwych. Ale nawet wielkie dzieła nie są wszystkim.

Nie wiem, czy to źle, że Polska jest raczej patetyczna (co jej zarzuca Kuba Wojewódzki). W czasach bylejakości wyraźniej niż kiedykolwiek widać, że brakuje w życiu publicznym dramatu, nie farsy. Brakuje narodowego dramatu, nie tragedii.

Skompromitowaliśmy powagę w życiu publicznym, została może w przydrożnych kapliczkach. Pod Giewontem podobno dobrze widać, tam powaga jest chyba polskim autorytetem.

Przeciwieństwem królewskiej cnoty - powagi - był u nas śmiech serdeczny. Ten kresowy, przez
łzy, i ten spod Pałacu Kultury i Nauki, z podtekstów. W czasach PRL-u uwznioślenie, patos, emfaza polityczna, zbiorowa egzaltacja to było coś nie do śmiechu. Obfitość cynicznych gestów, sztampa płynęły z socjalistycznego nieba. Przed partyjnym dostojeństwem poloneza można się było wybronić - drwiną, ironią. I rozlegał się w tańcu chocholim śmiech błazeński, samowystarczalny, wszędzie się krył. Powstała potrzeba zohydzenia, podjudzania, splunięcia, zwłaszcza że glebnęliśmy w mentalność sfrustrowanego kibica. Rejtan przechodzi na pozycje defensywne.

Łotrzykostwo polskie nie jest dziedzictwem minionej epoki i zniewolenia, nie pocieszajmy się. Zadatki na świętych łotrzyków ma naród dobre, nasza historia jest awanturnicza. Nie lubimy przegrywać.

Kultura rozwija się tam, gdzie wysoki poziom ekonomiczny. Nie każdego stać na nią. Kultura polska jest na kontrakcie menedżerskim i sama musi na siebie zarabiać. Gustom społecznym schlebia się, gdyż to od nich zależy wartość akcji kultury. Freud pisał, że kultura to źródło cierpień. Czy jej twórcy cierpią za miliony?

11 listopada nie chodzi się w Polsce do marketu. Automatycznie otwierane, oszklone wrota do raju są zatrzaśnięte. Może doczekamy dnia, gdy komercja i nuda zatrzymają się przed drzwiami do polskiej duszy. Oby to było kolejne powstanie, z miejsc.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto