Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

13 grudnia 1981 roku - wspomnienia

Roman Woźniak
Roman Woźniak
Oryginalna kartka z kalendarza z 13 grudnia 1981 roku z moim dopiskiem „Czarny dzień w historii Polski. Wprowadzono stan wojenny – wojna armii z narodem.” Z przodu fragment wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - poety.
Oryginalna kartka z kalendarza z 13 grudnia 1981 roku z moim dopiskiem „Czarny dzień w historii Polski. Wprowadzono stan wojenny – wojna armii z narodem.” Z przodu fragment wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - poety. Roman Woźniak
W tym roku 13 grudnia też tak jak wtedy wypada w niedzielę. Jeżeli chcecie poczuć choć w części emocje tamtego poranka, już w sobotę wieczorem wyłączcie telefony, TV nastawcie na pusty kanał. Nie włączajcie radia.

Początki grudnia 1981 roku spędzałem w mieszkaniu przy ulicy Grójeckiej w Warszawie. Nie pracowałem. Byłem na zwolnieniu lekarskim. Miałem pęknięte dwa żebra. Dwaj synowie, 9 i 14 lat, chodzili do szkoły podstawowej przy ulicy Skarżyńskiego. Żona wyjechała do pracy na Zachód. W sobotę, 12 grudnia 1981 roku, pozwoliłem dorastającym synom, stęsknionym za matką, oglądać wieczorem dłużej telewizję. W tym czasie w Warszawie były dwa programy telewizyjne. Na drugim programie przed północą wyświetlany był włoski film.

Na ekranie telewizora dwoje ludzi długo płynęło łodzią we mgle po jeziorze. Była punktualnie dwunasta w nocy. Ekran zrobił się mlecznobiały i zanikł głos. Zmieniłem kanał telewizora na pierwszy program. Tam było podobnie - szum i mleko. Kazałem synom położyć się spać. Czteropiętrowe wojskowe bloki przy Skarżyńskiego zamieszkałe w większości przez wyższych oficerów miały ciemne okna. Siedmiopiętrowe bloki po drugiej stronie ulicy też wojskowe, gasiły światła w mieszkaniach.

Gdy rano wstałem, a było po godzinie siódmej, włączyłem dręczący mnie telewizor - znałem się na elektronice. Telewizor nie mógł tak się popsuć. To było coś innego. Wciąż był biały, mleczny ekran. Nie było wizji ani fonii. Kręciłem kanałami. Miałem inną niestandardową, robioną własnoręcznie antenę telewizyjną. Posiadanie jej pozwalało mi niekiedy odbierać wizję ze Szwecji. Wtedy jednak na wszystkich 12 kanałach było mleko i szum własny odbiornika. Najwyraźniej nadajnik nie nadawał programu. Ale żeby na obu kanałach? Z mojego okna widziałem iglice Pałacu Kultury i Nauki. Tam zainstalowane były nadawcze anteny telewizyjne. W radio też słyszałem tylko szum. Kręciłem skalą i łapiąc różne obcojęzyczne rozgłośnie rozumiałem tylko „Polska”. Z niemieckojęzycznej radiostacji usłyszałem wojna w Polsce.

Wyjrzałem przez okno wychodzące na ulicę Grójecką. Senną - o tej porze w niedzielę - ulicą przejeżdżały nieliczne samochody. Pojawił się prawie pusty tramwaj. Na godzinę pierwszą umówieni byliśmy u teściów na ulicy Marszałkowskiej róg Wspólnej, na niedzielny obiad. Zastanawiałem się. Co robić do godziny trzynastej. Jak szykować się do tej wojny. Nic z artykułów żywnościowych nie kupię. Większość towarów była na kartki. Sklepy w niedzielę też były zamknięte. Należało ukryć stojący pod wojskowymi blokami mój samochód. Mogli go zarekwirować. W wojskowych blokach okna pozasłaniane, żadnego ruchu. Czyżby mieszkańcy z nich wyjechali, czy co?

Włączony telewizor około ósmej zaczął wydawać jakieś dźwięki i pojawił się bardzo złej jakości obraz. Generał Wojciech Jaruzelski na tle flagi państwowej zaczął czytać obwieszczenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. (WRON) To nagranie w coraz lepszej jakości puszczano, w telewizji co kilka minut.

Podjąłem decyzję. Jemy śniadanie. Na dziewiątą idziemy do kościoła na ulicę Opaczewską. Na przystankach porozklejane plakaty WRON. Na wydrukowanie takiej ilości plakatów trzeba kilku dni. Generał mówi tak, jakby o wprowadzeniu stanu wojennego decyzja zapadła wczoraj. To co widzę nie pozwala w to wierzyć. Zamierzali zrobić godzinę milicyjną już dawno, a wczoraj podjęto decyzję. Na mszy jest wyjątkowo dużo ludzi. Kazanie nawiązuje do stanu panującego od kilku godzin, ale nie sugeruje reakcji wiernych na poczynania władzy. Jeszcze zbyt wcześnie. Hierarchowie kościoła nie zdążyli sami się ustosunkować i wydać zalecenia. Trzeba działać samemu rozważnie.

Szeroką trójpasmowa ulicą Grójecką w kierunku lotniska przejechały trzy zielone opancerzone wojskowe pojazdy gąsienicowe, przypominające czołgi. Z działkiem kalibru około trzech centymetrów i wymalowaną szachownicą lotniczą i trzycyfrowym numerem. Jeździły po trzy. Równo, co godzinę. Zawsze dwa z wcześniejszej godziny i jeden nowy. Taki system i trasa musiały być wcześniej obmyślane i przygotowane. To była wojna armii z narodem. Wojna z „Solidarnością”.

Pojechaliśmy z synami autem do teściów. Aby mieć pełny zbiornik paliwa chciałem zatankować autko. Stacje paliwowe pozamykane. Na jedynej czynnej stacji na ulicy Wawelskiej, prawie naprzeciw liceum Słowackiego na trzy auta przed nami wyłączono dystrybutory, przerwano tankowania i pracownicy schronili się w budynku stacji.

Teściowie zaskoczeni. Nie włączali radia ani telewizji. Zdziwieni głuchym telefonem. Samochodu u nich nie mogę zostawić. Zbyt dużo „ubowców” kontroluje ten budynek. Po obiedzie jedziemy na Stegny do moich rodziców. Ruch na ulicach niewielki. Jechałem Marszałkowską, Puławską do Idzikowskiego. Przy skoczni, przy koksownikach, grzeją się uzbrojeni żołnierze i nie puszczają samochodów w lewo w Idzikowskiego. Tam jest willa generała Wojciecha Jaruzelskiego. Dlatego ta obstawa. Trzeba jechać do alei Wilanowskiej.

Rodzice nie zatrzymali nas długo. Chcą, byśmy przed nocą wrócili do domu na Grójeckiej. Wcześnie się ściemnia. Wiedzą o panującej godzinie policyjnej. Pamiętają godzinę policyjną w Warszawie w czasie okupacji. Dają mi klucze od działki w Komorowie i wyrażają zgodę na ukrycie tam samochodu. Radio i telewizja podają coraz to inne, nowsze komunikaty. Od poniedziałku szkoły nie pracują. Chłopcy się cieszą z tak wczesnych ferii zimowych.
Wieczorem usiadłem i napisałem słowa piosenki o stanie wojennym na melodię – Felek Stankiewicz to chłopak morowy…

Stan wojenny

Trzynastego grudnia roku pamiętnego
Doczekała Polska stanu wojennego.
Ref. Ojra, tariri ojra, tariri ojra,

Tariri raz, dwa, trzy
Zaskoczony naród łaknie wiadomości
A tu w telewizji tylko cisza gości.
Ref. Ojra….
Radio wciąż nadaje proklamacje wrony,
spokojnie w kościołach, ciche są ambony.
Ref. Ojra…
Na ulicach czołgi, przejeżdżają skoty
Patrolują piesi, milkną samoloty.
Ref. Ojra…
Wojciech Jaruzelski niedawny minister
Dziś jest pierwszy i główny wronister.
Ref. Ojra…
Posłuchał rozkazów od swych przełożonych
A naród polski będzie zbierał plony.
Ref. Ojra…
Solidarnośc w nocy została zamknięta,
Kultura i sztuka też pod klucz jest wzięta.
Ref. Ojra…
W tygodniu pojechałem maluchem, by zaprowadzić autko do szopki, która miała służyć dla niego za garaż. Pozacierałem na śniegu ślady i pieszo szedłem na stację do kolejki WKD w Komorowie. Szedłem ulicą Marii Dąbrowskiej wzdłuż alei lipowej. Naprzeciwko szkoły w Komorowie po drugiej stronie drogi, na ornym polu, gdzie najczęściej rosło żyto, teraz stały baterie dział przeciwlotniczych. Wycelowane były na zachodnie niebo. Koło dział kręciło się kilku żołnierzy. Wokół budynku szkoły stało wiele wojskowych samochodów. Szkoła była zajęta na koszary. Niewskazanym było zbytnio wojsku się przyglądać, bo można było być potraktowanym jako szpieg a tych szczególnie nie cierpiał poprzedni ustrój.

Około 20 grudnia miała wrócić żona z Brukseli. Jeszcze latały rejsowe samoloty. O jej powrocie informację miałem jeszcze sprzed 13 grudnia. Lotnisko Okęcie po wprowadzeniu stanu wojennego obsadzone zostało przez komandosów. Pozbawieni wcześniej wiadomości z kraju żołnierze grzebali w śmietniku szukając polskich gazet sprzed stanu wojennego. Lotnisko odcięte zostało od telefonów i faksów. Działał jedynie przez pierwsze dni zapomniany przez wojsko faks do Brukseli.

Żona wróciła około drugiej w nocy 24 grudnia. Leciała z Brukseli poprzez Kopenhagę do Warszawy. Ja tej nocy czekając na jej przylot nocowałem w poczekalni dworca lotniczego Okęcie, śpiąc w fotelu. Powiadomiony o jej powrocie chyba mocą telepatyczną. Tej mocy socjalistyczna władza odciąć nie umiała.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto