A jednak się kręci! Czy grozi nam koniec świata?

Profesor geofizyki, Joseph Jankowski, straszy nas w czasopiśmie "Weekly World News", że nasza planeta będzie stopniowo wygaszać ruch obrotowy i zatrzyma się w połowie stycznia 2013 roku. Nie wiadomo skąd mu to przyszło do głowy, bo uczeni koledzy uważają to za bujdę, a już na pewno nie da się ustalić dokładnej daty takiego zdarzenia. Co nie znaczy, że zmiana ruchu obrotowego Ziemi jest niemożliwa. Prof. Jankowskiemu sekunduje naukowiec polskiego pochodzenia Witold Frączek, który opracował scenariusz zatrzymania się planety w oparciu o rolę nie tyle zmian klimatycznych, ile o oddziaływanie ogromnych mas wody w oceanach. Twierdzi, że poziom morza wynika zarówno
z przyciągania masy wody przez ziemską grawitację, jak i z siły odśrodkowej ruchu obrotowego Ziemi. Zmaganie się tych dwóch sił doprowadziło do tego, że nasza planeta przybrała kształt elipsy, a woda skupiona w rejonie równika tworzy wypukłość o wysokości 8 km. Jeśli Ziemia zacznie zwalniać, oceany zaczną przesuwać się w kierunku biegunów i powstaną olbrzymie oceany polarne.

Gdyby Ziemia zahamowała gwałtownie, wszystko zostałoby wyrzucone w przestrzeń kosmiczną. Szybkość z jaką obraca się na równiku wynosi 1674,4 km na godzinę! Oczywiście, im dalej od równika, tym nasz "rakietowy start w niebo" byłby wolniejszy. Ale to mała pociecha. Mieszkający bliżej bieguna może i zostaliby na Ziemi, trzymając się mocno choćby drzewa, ale dla nich dni i noce
trwałyby aż 365 dni. Jedna połowa planety byłaby rozgrzana przez słońce, a druga przemarznięta. Bez cyklu dnia i nocy, bez pór roku. Bez życia! Brrr!

Ale spokojnie! Pewne jest to, że ziemski dzień wydłuża się o 23 mikrosekundy na rok. A więc Ziemia zwalnia. Jeśli to się utrzyma, to w ciągu 100 tys. lat planeta zwolni swój ruch obrotowy o 2-3 sekundy. Ale na razie to dobry temat do jakiegoś katastroficznego filmu. Chociaż...
przezorny zawsze ubezpieczony.

Znajdź nas na Google+