MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Adwokackie okulary posła Kalisza

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Poseł Ryszard Kalisz sugeruje, że policjanci nie mają prawa do operacyjnego stosowania różnego rodzaju taktycznych sztuczek. Prowadząc grę operacyjną, nie mogą tak jak w pokerze blefować, aby wygrać ze sprawcą przestępstwa. Czy na pewno?

Zgodnie z polskimi przepisami stroną procesową prowadzonych śledztw i dochodzeń zajmuje się prokuratura, która prowadzi je we własnym zakresie, albo zleca do prowadzenia (w całości lub części) policji. I to prokuratura zobowiązana jest do prowadzenia nadzoru, aby w trakcie realizacji czynności procesowych nie dochodziło do naruszenia procedur i zasad określonych przez kodeks postępowania karnego. Naruszenie tychże procedur i zasad może doprowadzić do unieważnienia procesu, a przynajmniej do istotnego utrudnienia realizacji najważniejszego celu postępowania, to jest ustalenia i skazania sprawcy przestępstwa.

Jednakże najważniejszą rolę i znaczenie dla wykrycia sprawcy przestępstwa mają operacyjne działania policji, których treść i zakres nie jest i nie może być ujawniany, a ich tajność zachowywana jest również przed prokuratorem. Z tego obowiązku policjanta może zwolnić jedynie minister spraw wewnętrznych i to tylko dla określonych przepisami celów. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że działania operacyjne policji nie są i nie mogą być regulowane przez przepisy ustawy o postępowaniu karnym, co powoduje, że są one rodzajowo zupełnie odmienne od czynności procesowych.

Zostały one zdefiniowane w zarządzeniu Komendanta Głównego Policji regulującym metody i formy wykonywania przez Policję czynności operacyjno-rozpoznawczych, jako "wszystkie jawne i niejawne czynności oraz przedsięwzięcia taktyczne i techniczne, oparte na przepisach prawa, podejmowane w związku z realizacją ustawowych zadań Policji w celu rozpoznania, zapobiegania oraz wykrywania czynów zabronionych, a także ścigania ich sprawców" (§ 1 pkt 18 zarządzenia nr pf-634 Komendanta Głównego Policji z dnia 30 czerwca 2006 r. w sprawie metod i form wykonywania przez Policję czynności operacyjno-rozpoznawczych).

Nie ma zatem racji poseł (i mecenas, a także były minister spraw wewnętrznych) R. Kalisz, a także spore grono innych polityków i dziennikarzy, że skandalem byłoby, gdyby policjanci stosowali takie same metody wydobywania informacji, jakie zastosował K. Rutkowski. Tenże pseudo detektyw wprowadził w błąd Katarzynę W. co do istnienia świadków rzekomo widzących, jak kładzie się na mostu koło wózka. Oszukując ją w ten sposób, doprowadził do tego, że zdecydowała się na wyznanie prawdy. R. Kalisz twierdzi, że wprawdzie Rutkowski (jako osoba prywatna) mógł bezkarnie Katarzynie W. nakłamać, to już takie zachowanie się policjanta byłoby skandalem i złamaniem prawa.

Zapomnijmy więc na chwile o K. Rutkowskim i przyjmijmy, że z Katarzyną W. rozmawiali funkcjonariusze policji z grupy operacyjnej.

Aby dokonać prawidłowej oceny ich postępowania, należy przede wszystkim mieć na uwadze, że nie było to przesłuchanie regulowane zasadami k.p.k., a jedynie rutynowa rozmowa będącą realizacją jawnego przedsięwzięcia taktycznego, mającego na celu uzyskanie informacji o prawdziwym przebiegu zdarzenia i ustalenie sprawców przestępstwa. Czyli inaczej mówiąc, była to część czynności operacyjnych nie podlegająca procedurom procesowym. Prowadzą więc w taki, a nie inny sposób te rozmowy, nie mogli naruszyć jakiegokolwiek przepisu dotyczącego ochrony praw świadka. Tym bardziej, że matka miała w tym momencie status osoby pokrzywdzonej.

Podczas rozmowy będącej elementem taktyki wykrywczej, funkcjonariusze mają nie tylko prawo, ale i obowiązek uzyskania istotnych dla sprawy informacji. I w tym momencie podlegają przepisom wskazanego wyżej zarządzenia Komendanta Głównego Policji. Mówiąc krótko, zobowiązani są do prowadzenia rozmowy w taki sposób i takimi metodami, aby skłonić osobę do ujawnienia całej prawdy o zdarzeniu. Zwłaszcza, gdy mają uzasadnione podstawy (informacje operacyjne, analizy, eksperymenty itp.) do przypuszczenia, że wcześniej Katarzyna W. kłamała.

Gdyby policjanci chcieli (a nie daj Boże, musieliby) stosować się do rad mec. Kalisza, to mielibyśmy całkowitą i totalną katastrofę w zakresie wykrywania sprawców przestępstw. Przekonanie, że można i należy zadać tylko pytanie czy podejrzewany (lub zgoła już podejrzany) przyznaje się do winy, lub czy to co opowiada jest prawda, należy uznać wprost za śmieszne. W polskim systemie prawnym nie ma obowiązku samooskarżenia, a nawet samo przyznanie bez innych dowodów nie musi być podstawa skazania. Dowody trzeba więc zdobyć.

Być może mec. Kalisz nie wie, że do podstawowych kanonów dobrego policjanta-fachowca należy umiejętność takiego prowadzenia rozmowy z osobą podejrzewaną (nie podejrzaną), aby doprowadzić ją do ujawnienia wszystkiego, czego w normalnych warunkach nigdy by nie powiedziała. W policyjnym żargonie nazywa się to „rozwaleniem”, co żadnych negatywnych konotacji nie zawiera, a przede wszystkim nie ma żadnego związku z procesem. To właśnie efekty takiego "rozwalenia", czyli konkretne informacje, służą do wdrożenia niezbędnych procedur, aby uzyskane informacje przekształcić w dowód procesowy. Policjanci w takich przypadkach, używając swojego żargony, mawiają o „legalizacji dowodu”, która polega np. na tym, że osoba będąca wcześniej źródłem informacji (dowodu niezalegalizowanego), przesłuchiwana w charakterze świadka, staje się źródłem dowodu. I dopiero wtedy korzysta z wszelkich przywilejów związanych z tym statusem, a przesłuchujący funkcjonariusz związany jest rygorami procesowymi.

W sprawie tej nie ulega wątpliwości, że pierwsza informacja przekazana policji przez Katarzynę W. była podstawą do wszczęcia wszelkich rutynowych procedur obowiązujących przy tego rodzaju zdarzeniu. Jednocześnie podjęte zostały czynności operacyjne, dotyczące również i rodziny dziecka, a więc i matki. Informacje przez nią przekazane (czemu nie ma się co dziwić) z miejsca wzbudziły wątpliwości policjantów, co do ich prawdziwości, co skutkowało wersją, w której matka występowała już jako osoba podejrzewana.

Myślę,że policjanci z wiadomych powodów nie mogą powiedzieć, iż upublicznienie opinii psychologa dającego wiarę zeznaniom matki, nie było dziełem przypadku, ani efektem dziennikarskiej dociekliwości. W działaniach taktyczno-operacyjnych (niekiedy uzgadnianych z prokuratorem) zawsze chodzi o to, aby stworzyć atmosferę usypiającą czujność osób podejrzewanych o sprawstwo lub współudział.

Podejrzenia (uzasadnione okolicznościami), co do faktycznej roli Katarzyny W. spowodowały, że wykonano dziesiątaki rożnego rodzaju bardzo ważnych czynności, o których K. Rutkowskiemu się nawet nie śniło. Ich głównym celem miało być przedstawienie Katarzynie W. zarzutu karnego na podstawie zebranych dowodów, lecz to, co zrobił Rutkowski przerwało naturalny bieg śledztwa, być może uniemożliwiający ustalenie, co tak naprawdę się stało i w jaki sposób dziecko śmierć poniosło.

Dopiero szczegółowe wyniki sekcji pozwolą na odtworzenie mechanizmu powstania obrażeń i dadzą odpowiedź na pytanie, czy matka mówi prawdę. Showmańskie działanie Rutkowskiego wymusiły postawienie Katarzynie W. zarzutu i zatrzymanie jej w areszcie, w momencie bardzo dla śledztwa niewygodnym. Bo jeżeli nie mówiła prawdy, to na wolności mogłaby doprowadzić do ewentualnych wspólników, co z aresztanckiej celi uczynić już nie zdoła. Chyba, że doświadczeni śledczy i psycholodzy, w drodze żmudnych działań, do tego doprowadzą. I dlatego ta banalna od strony kryminalnej sprawa ma taki niebanalny wymiar.

Nie zmienia to faktu, że wywody posła Kalisza o nielegalności gry prowadzonej z osobą, której w ich następstwie trzeba będzie postawić zarzut, są
w mojej ocenie zgoła mało poważne i świadczą tylko o tym, iż R. Kalisz nie potrafi się na sprawę spojrzeć inaczej, niż przez adwokackie okulary.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto