Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agenci CBA weszli do NFZ. Badają sprawę refundacji leków na raka

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Były prezes NFZ Jacek Paszkiewicz
Były prezes NFZ Jacek Paszkiewicz Wojciech Gadomski/Polskapresse
Agenci CBA mają ostatnio pełne ręce roboty. Wczoraj wkroczyli m.in. do biur Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, dzisiaj - do NFZ. Agenci zabezpieczyli w NFZ dokumenty.

Wczoraj i dzisiaj Centralne Biuro Antykorupcyjne prowadzi czynności na zlecenie warszawskiej prokuratury. Prokuratura ustala, czy były szef Narodowego Funduszu Zdrowia, Jacek Paszkiewicz, działał zgodnie z prawem czy też przekroczył uprawnienia i nie dopełnił obowiązków. Chodzi o kwestie niedostępnych w pełni leków onkologicznych. Na początku bieżącego roku, zawiadomienie w tej sprawie złożył w prokuraturze, minister zdrowia.

Agenci CBA zabezpieczyli w NFZ dokumenty dotyczące przepływów finansowych oraz refundacji leków onkologicznych, czyli tzw. cytostatyków, których na początku 2012 roku zabrakło w szpitalach. Minister Bartosz Arłukowicz, w zawiadomieniu do prokuratury, zwrócił uwagę na przypadki "odsyłania pacjentów przez Warszawski Instytut Onkologiczny do prywatnej placówki", mimo że Instytut dysponował w tym czasie takimi lekami.

Według ministra Arłukowicza, były szef NFZ Jacek Paszkiewicz, mógłnie dopełnić obowiązków "w odpowiednim finansowaniu onkologii". Trzeba to zbadać - stąd wizyta agentów w NFZ. Na razie funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego nikogo nie zatrzymali. "Teraz będzie czas na analizę zabezpieczonych materiałów" - powiedział dziennikarzom, Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA - podaje serwis RMF24.

W połowie maja br., media informowały o problemach w kraju, z hurtową dostawą leków onkologicznych z zagranicy. Preparatów niezbędnych w terapii onkologicznej nagle zaczęło brakować w znaczącej części placówkach medycznych, gdyż producent zagraniczny wstrzymał ich dostawę do Polski. Chodziło przede wszystkim, o jedyny dostępny na rynku specyfik do chemioterapii, która leczy część rodzajów nowotworów. W efekcie tego bardzo wielu pacjentom groziło przerwanie procesu leczenia. Bezradne było Ministerstwo Zdrowia. Również ono nie zapewniło kontynuacji terapii.

Lekarze szpitali próbowali zdobywać leki, poszukując ich m.in. w hurtowniach farmaceutycznych. Niestety, tam też zaczęło ich brakować. Problem był bardzo trudny - dotyczył zarówno preparatu zarejestrowanego w Polsce, jak i jego zagranicznych zamienników. Magazyny świeciły pustkami od tygodni. Chorzy na raka i ich rodziny wpadały w rozpacz.

Niektóre szpitale próbowały sprowadzać na własną rękę do Polski, zamienniki koniecznego leku z zagranicy, w procedurze tzw. "importu docelowego". Napotkały jednak na mur nie do przebicia. Okazało się, że procedura taka jest nie tylko "długotrwała, ale i kosztowna". Lek sprowadzany z zagranicy, może być nawet 10 razy droższy, a szpital musi płacić z pieniędzy, jakie przyznał mu NFZ, w tzw. "rocznym kontrakcie". Trud importu leku przez szpitale nie doszedł do skutku.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto